Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Wojtkowski: Trzeba trochę pograć w nowym ustawieniu, żeby wszystko „złapać”

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
Kamil Wojtkowski na długo zapamięta okres przygotowawczy przed startem sezonu. W jego trakcie pech przeplatał się młodemu piłkarzowi Wisły Kraków ze szczęściem. W czasie zgrupowania w Hiszpanii najpierw doznał urazu… języka, a następnie miał problemy z mięśniem czworogłowym uda, przez co musiał wracać do Polski. Tylko, że gdy już się w niej znalazł, okazało się, że jest… zdrowy. Diagnoza po badaniu USG w Hiszpanii okazała się błędna, o naderwaniu mięśnia nie było mowy.

– Z jednej strony cieszę się oczywiście, że szybko mogłem wrócić do normalnych treningów, z drugiej szkoda tego zmarnowanego tygodnia, który mogłem przepracować z drużyną na zgrupowaniu w Hiszpanii – mówi Kamil Wojtkowski. – Chciałem się pokazać w sparingach, ale przydarzyła się sytuacja losowa, na którą nie miałem wpływu. Poczułem ból na treningu. Pojechaliśmy na USG sprawdzić, co się stało. Lekarze stwierdzili, że muszę mieć dłuższą przerwę w treningach, więc wróciłem do Krakowa. A tutaj okazało się, że jednak nic mi nie jest… Cóż, zdarza się.

O tym, co wydarzało się w Hiszpanii, Wojtkowski teraz mówi już z uśmiechem. – Fala pecha trochę na mnie spłynęła, ale to są takie sytuacje, na które człowiek nie ma wpływu. Dlatego staram się nie zaprzątać tym nadmiernie głowy – tłumaczy piłkarz.

Mimo, że przez kontuzję, której ostatecznie nie było, Wojtkowski stracił część zgrupowania w Hiszpanii, twierdzi, że nie wpłynęło to znacząco na stopień jego przygotowania do sezonu. – Nie jest pod tym względem tak źle – mówi zawodnik Wisły. – Co prawda nie było mnie z zespołem pod koniec obozu, ale po powrocie do Krakowa też pracowałem z naszymi fizjoterapeutami. Myślę zatem, że z przygotowaniem do gry w lidze wszystko jest w porządku.

To czego piłkarz żałuje najbardziej, to straconych wspomnianych sparingów. Zagrał dopiero w ostatnim z nich, z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza i widać było, że przerwa w treningach zrobiła jednak swoje. W dodatku Wojtkowski, tak jak inni zawodnicy, uczy się nowego ustawienia, w jakim będzie grała Wisła pod okiem trenera Joana Carrillo. – To był mój pierwszy sparing w tym ustawieniu – wyjaśnia piłkarz. – Starałem się jakoś wypełniać założenia trenera. Jest to na pewno coś innego, do czego trzeba się przyzwyczaić. Trzeba trochę pograć w tym ustawieniu, żeby w pełni „złapać”, o co w tym chodzi. Chłopaki może trochę lepiej pod tym względem wyglądają, bo rozegrali więcej sparingów. Ja postaram się szybko do nich dołączyć, żeby być na takim samym poziomie.

Wojtkowski mówi też czym będzie cechowała się gra Wisły wiosną po zmianie ustawienia i wprowadzeniu przez trenera Joana Carrillo nowej taktyki: – Staramy się utrzymywać przy piłce w miarę możliwości. Tak naprawdę wszystko zaczyna się od bramkarza. Gdy tylko jest możliwość on ma rozpoczynać nasz atak pozycyjny. Sporo jest też pressingu, już ci najwyżej ustawieni piłkarze mają doskakiwać do rywali. Zobaczymy, jak to będzie z czasem funkcjonować, ale już teraz widać, że potrafimy odebrać piłkę wysoko i stworzyć sobie sytuacje pod bramką przeciwnika.

Wiślak nie chce natomiast na razie pokusić się o daleko idące porównania pomiędzy stylem pracy Joana Carrillo i jego poprzednika Kiko Ramireza. – Nie wiem, czy można to porównywać tak od razu – zastanawia się Kamil Wojtkowski. – Na pewno jest to kompletnie inne ustawienie jeśli chodzi o samą taktykę. Trener ma też swoje ćwiczenia, które wdraża podczas treningów. Z czasem się okaże, czy to przyniesie dobre rezultaty, czy nie.

Dla samego Wojtkowskiego zapowiada się trudna wiosna. Rywalizacja o miejsce w drugiej linii jest bowiem duża. Wisła ma wielu pomocników, którzy mogą występować przy takim ustawieniu drużyny. – Jest zdrowa rywalizacja, a to pomaga każdemu zawodnikowi w rozwoju. Na pozycje numer dziesięć jest sześciu zawodników, a tylko dwóch piłkarzy może grać jednocześnie. Jest o co walczyć i z kim. W założeniu trenera nie mamy klasycznych skrzydłowych. Mamy te dwie wspomniane „dziesiątki”, które mają bardziej schodzić do środka – przyznaje piłkarz.

Na koniec zapytaliśmy Kamila Wojtkowskiego jak on sam i koledzy z drużyny reagują na zachowanie trenera Joana Carrillo, który w trakcie gry głośno krzyczy na swoich piłkarzy, zwraca im uwagę na błędy w bardzo energiczny sposób. – Do tego trzeba się przyzwyczaić, choć dla mnie to też jest coś nowego – uśmiecha się zawodnik Wisły. – Widać, że trener ma duży temperament. On żyje cały czas meczem, piłką. Tam samo, jak my na boisku. Trzeba się na takie zachowanie trenera przestawić i traktować to w taki sposób, że on chce jak najlepiej dla drużyny i każdego z nas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kamil Wojtkowski: Trzeba trochę pograć w nowym ustawieniu, żeby wszystko „złapać” - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski