Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karbala nie dała się rebeliantom. Także dzięki chłopakom z desantu

Piotr Subik
Od dzisiaj można oglądać film o największej Po II wojnie światowej bitwie z udziałem polskich żołnierzy. Jej uczestnicy, spadochroniarze z krakowskiej brygady, do kina się jednak nie wybierają. Wystarczy im to, co w Iraku przeżyli
Od dzisiaj można oglądać film o największej Po II wojnie światowej bitwie z udziałem polskich żołnierzy. Jej uczestnicy, spadochroniarze z krakowskiej brygady, do kina się jednak nie wybierają. Wystarczy im to, co w Iraku przeżyli Fot. materiały prasowe
Nad głowami śmigała kula za kulą, a ich życie wisiało na włosku. I zależało od tego, czy kolegom uda się dotrzeć z pomocą czy nie. Tak żołnierze z 6. Brygady bronili City Hall. Ale nie pójdą do kina na film o bohaterskiej obronie ratusza w irackiej Karbali.

Nie było takich, którzy się nie bali. Co najwyżej tylko nie dawali po sobie poznać strachu. Nawet nie było na to czasu. Podczas obrony City Hall ostrzał ze strony rebeliantów był tak intensywny, że kule śmigały nad głowami żołnierzy jedna za drugą. Dosłownie.

Stoczoną na wiosnę 2004 r. walkę o utrzymanie najważniejszego budynku administracji w irackiej Karbali zwykło nazywać się największą bitwą polskich żołnierzy od II wojny światowej. Zwykło się też przy tej okazji zapominać, że znaczący w niej udział mieli żołnierze 6. Brygady Powietrznodesantowej. A dokładniej 18. Bielskiego Batalionu Powietrznodesantowego. Pamiętają wszystko ze szczegółami. Nic dziwnego, trudno im wyprzeć z pamięci chwile, gdy ich życie wisiało na włosku. I zależało od tego, czy kolegom uda się dostarczyć amunicję czy nie. Udało się…

- Przetrwaliśmy bez snu, ale i bez strat. Na szczęście - tak noc spędzoną w City Hall wspomina starszy chorąży Robert Toboła, wtedy dowódca drużyny, a obecnie pomocnik dowódcy ds. podoficerów w 18bpd.

Karbala, ponad półmilionowe miasto, ok. 100 km od Bagdadu, w polskiej strefie odpowiedzialności. W składzie II zmiany naszego kontyngentu znalazło się 400 żołnierzy z Bielska-Białej. Przerzucono ich ostatecznie do bazy Camp Charlie w Al-Hilli, godzinę jazdy od Karbali. Podstawowym wozem "misjonarzy" był honker, dopancerzony płytami z poradzieckich BWP (bojowych wozów piechoty), znalezionymi na lokalnym złomowisku. Nie można się też oszukiwać, że na wojenne realia żołnierzy przygotowała wcześniejsza misja w Kosowie.

Początkowo zajmowali się rutynową robotą z irackimi policjantami i żandarmami: patrole, konwoje, "check pointy", przeszukania zabudowań itd. Rebelianci nie wykorzystywali jeszcze powszechnie "ajdików", min-pułapek. Częściej sypały się pociski z broni maszynowej i granatników. Najgroźniej było trzy tygodnie po przyjeździe "osiemnastki", gdy rebelianci próbowali samochodami wyładowanymi materiałami wybuchowymi sforsować wjazd do bazy. Na szczęście, na posterunku był wartownik z Mongolii.

Atmosfera zaczęła się zmieniać przed wielkim świętem Aszura, upamiętniającym męczeńską śmierć Husajna ibn Alego, wnuka i następcy Mahometa. Pośród tłumu szyitów ściągających do świętego miasta pojawiało się coraz więcej osobników ubranych na czarno, z zasłoniętymi twarzami, uzbrojonych w kałasznikowy. Siły zmontowanej przez Amerykanów koalicji miały prowadzić wzmożoną obserwację, ale nie prowokować...

To była milicja Muktady as-Sadra, przywódcy powstania, syna jednego z ajatollahów zamordowanego przez Saddama Husajna. Obwołali się armią Mahdiego, czyli Mesjasza. W Karbali upatrzyli sobie m.in. budynek City Hall. - Jego zdobycie miałoby znaczenie prestiżowe i strategiczne. W świat poszłaby informacja, że Karbala jest ich. Ale Karbala, dzięki polskim żołnierzom się im nie dała - mówi mjr Sławomir Kożuch, zastępca dowódcy 18bpd, w Iraku dowódca kompanii szturmowej.

Patrol sił szybkiego reagowania QRF z "osiemnastki" wszedł do akcji w Karbali po południu 3 kwietnia 2004 r. Odstawił do bazy Juliet personel placówki dyplomatycznej USA. Poszło im sprawnie.

- Już wtedy z oddali było słychać strzały, sporadycznie, ale było - zapamiętał st. sierż. Krzysztof Kopacz, wtedy dowódca drużyny. Kolejny rozkaz przyszedł zaraz potem - natychmiast udać się do City Hall i wesprzeć irackich policjantów. Przed budynkiem stał porzucony, uzbrojony policyjny jeep, ale nic nie wskazywało na to, że komuś cokolwiek grozi. Wtedy na samochody posypały się kule. Strzelali spanikowani iraccy policjanci, więc szybko trzeba ich było upchnąć na dachu ratusza. Nie było żadnej gwarancji, że któryś z nich nie przeszedł na stronę as-Sadra, ale oficjalnie byli sojusznikami. Nie odebrano im broni.

Złowieszczym znakiem były dwa granaty z RPG (ręczny granatnik przeciwpancerny), które ze świstem przeleciały nad głową Toboły i kolegów z drużyny. Była już noc. Poczuli, że coś się święci. I nie pomylili się. Przez najbliższe godziny przyszło im zażarcie bronić bram City Hall, ale też ostrzeliwać się przed rebeliantami.

Najwięcej strzałów padało z dwóch kilkupiętrowych budynków położonych przy ulicy prowadzącej do meczetu. To tam usadowił się przeciwnik. Irakijczycy mają w zwyczaju cały magazynek wystrzeliwać ze jednym pociągnięciem spustu. Tak było też w tym przypadku. Ale Polacy skutecznie likwidowali kolejne ogniska ognia. Aż nad ranem zaczęło im brakować amunicji.

- Zdawaliśmy sobie sprawę, że amunicji nie wystarczy na noc regularnej walki. Na koniec każdy z nas zostawił sobie po jednym magazynku, by w razie czego móc się bezpiecznie wycofać... - opowiada st. chorąży Toboła. Wcześniej poszedł meldunek z prośbą o wsparcie.

Pomoc przybyła około szóstej, siódmej rano. Do City Hall weszło kilkunastu żołnierzy z 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej oraz Bułgarzy. QRF został zluzowany. Bułgarzy mieli nad Polakami jedną przewagę - dysponowali silnie uzbrojonymi transporterami opancerzonymi, którymi można było zabarykadować wjazdy do City Hall. Iraccy policjanci zdążyli się ulotnić.

Na ekranach kin City Hall będą bronić żołnierze z wielkopolskiej "siedemnastki". To zwiadowcy kpt. Grzegorza Kaliciaka spędzili tam kolejne dni, odpierając nocne ataki. Ponoć rebeliantów wspierała też Al-Kaida, a nawet najemnicy z Czeczenii.

- To był prawdziwy rock'n'roll - mówi krótko plut. Wojciech Kawa, w Iraku strzelec wyborowy, który także był na dachu City Hall.

Czwartego dnia ludzi kpt. Kaliciaka znów zmienili spadochroniarze. Pododdział dowodzony przez mjr. Kożucha pojawił się w City Hall, gdy kończyła się im już amunicja… Siła szturmów powstańców na ratusz wygasła tego samego dnia. Był 6 kwietnia.

Nie wiadomo, ilu rebeliantów zginęło podczas próby zajęcia City Hall. Mówi się nawet o pół tysiącu. Mjr Kożuch zapamiętał, że ulice nie były zasłane trupami. A nawet jeśli - nikt ich nie liczył. Powstanie as-Sadra po miesiącu stłumili Amerykanie, rzucając przeciwko powstańcom czołgi Abrams.

Żołnierzy broniących City Hall czasem nazywa się "Psami z Karbali". Mjr Kożuch: - Nie jesteśmy bohaterami. Bohaterami są ci, którzy przyjechali z Iraku czy z Afganistanu ranni w boju, wrócili do armii i nadal robią to, co do nich należy.

Prawda jest jednak taka - gdyby film "Karbala" odzwierciedlał życie, niewiele osób by go zapewne obejrzało. Pewnie więc trzeba go było podkręcić. Jak bardzo, to się okaże. Oni - chłopaki z "osiemnastki", przynajmniej na razie nie wybierają się do kina. Mówią, że wojsko na filmie jakoś ich nie pociąga. Ale chyba tylko tak mówią, bo "Helikopter w ogniu" każdy z nich oglądał przynajmniej cztery razy...

***

Przez lata o obronie City Hall było zupełnie cicho.
Armia nie chwaliła się tym, bo trudno byłoby wytłumaczyć Polakom, że żołnierze jechali na misję pokojową czy stabilizacyjną, jak zaczęto ją nazywać z czasem, a toczyli regularne bitwy z rebeliantami. Nawet jeśli były zwycięskie i nie niosły za sobą ofiar… Lepsza była świadomość społeczeństwa, że wojskowi tylko szkolą Irakijczyków oraz rozdają ryż i cukierki.

Dopiero w 2008 r., a więc cztery lata po wydarzeniach w Karbali, w prasie zaczęły się pojawiać relacje z bitwy o City Hall. Misja w Iraku dobiegała końca, polscy żołnierze byli już w Afganistanie.

O obronie City Hall w Karbali w polskim wojsku pamięta się dobrze, bo to był ważny epizod wojny w Iraku bez udziału Amerykanów.

Film "Karbala", który dziś wchodzi do kin, wyreżyserował Krzysztof Łukaszewicz, który jest także autorem scenariusza. W rolę głównego bohatera, kpt. Kalickiego, wcielił się Bartłomiej Topa. Zagrali też m.in. Antoni Królikowski, Leszek Lichota i Michał Żurawski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski