Obsada jednej z pięciu karetek gorlickiego pogotowia ma jeździć do chorych z minimalną, dwuosobową obsadą.
– To na razie tylko pomysł – zastrzega Marian Świerz, dyrektor szpitala w Gorlicach, któremu podlega pogotowie. Od 1 kwietnia jednostka powiększy się o dodatkowy zespół ratownictwa medycznego w Bieczu. Będzie funkcjonować od godz. 7 do 19, ponieważ za dnia karetka z Gorlic dojeżdża tam ponad 20 minut. W ramach oszczędności jej obsada ma być jednak ograniczona do dwóch osób. Dopuszcza to ustawa o ratownictwie medycznym z 2006 roku.
– To niedobry pomysł – uważa Ryszard Radzik, przewodniczący Związku Zawodowego Ratowników Medycznych. – Karetka działająca na tak rozległym terenie będzie miała ograniczone możliwości działania.
Związkowiec przekonuje, że brak lekarza w ambulansie uniemożliwi skuteczną pomoc. Przede wszystkim dlatego, że ratownik nie może samodzielnie podać choremu wielu leków.
– Dotyczy to choćby przeciwzakrzepowej heparyny czy leków do uregulowania akcji serca przy napadowym migotaniu przedsionków – wyjaśnia.
W Nowym Sączu siedem lat temu dwuosobowy zespół obsługiwał jedną karetkę. Było to rozwiązanie,wymuszone brakiem ambulansów. Okazało się, że taki pomysł nie sprawdza się w praktyce. Krzysztof Olejnik, rzecznik Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego i ratownik medyczny, który jeździł właśnie w tamtej karetce, przyznaje, że to było groźne dla pacjentów.
– Brakowało trzeciej pary rąk, zwłaszcza gdy trzeba było znieść z czwartego piętra pacjenta ważącego 120 kilogramów – wspomina. – Przy bardzo częstym złamaniu szyjki kości udowej u osób w podeszłym wieku trzeba wyjątkowo ostrożnie przenosić chorego. Dwie osoby nie mogą tego zrobić.
Krzysztof Olejnik podkreśla, że ograniczenie obsady karetki do dwóch osób stanowi też zagrożenie dla ratowników. On sam znoszenie ciężkiego pacjenta po schodach przypłacił urazem kręgosłupa.
– Życie jest nieprzewidywalne – dodaje Olejnik. – Zdarzało się, że jechaliśmy do bólu brzucha, który okazywał się zawałem serca. Jeden z nas reanimował pacjenta, drugi wentylował. Pytanie, kto ma w tym czasie zrobić dożylne wkłucie czy pędzić do karetki po defibrylator?
M.in. z tego powodu na dwuosobową obsadę karetki nie zdecydował się limanowski szpital. Tamtejsze pogotowie od 1 kwietnia obsługiwać ma siódma karetka dyżurująca w Wilkowisku. Dyrektor szpitala Marcin Radzięta zakładał ulokowanie tam zespołu medycznego ograniczonego do dwóch osób, ale wycofał się z tego pomysłu.
– Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której dwie osoby do pomocy to za mało – argumentuje dyr. Radzięta.
Dyrektor gorlickiego szpitala nie kryje, że rozważa możliwość wprowadzenia dwuosobowych zespołów medycznych ze względu na koszty. Nie chce jednak ujawnić, ile na tym oszczędzi.
POMOC W LICZBACH
Nowy Targ to przerobił
W pogotowiu na osiem karetek aż pięć podstawowych jeździ tylko z dwoma ratownikami. System działa od trzech lat i nie ma sygnałów, żeby się nie sprawdzał. – Wiadomo, że trzyosobowy skład byłby lepszy, ale rodzi większe koszty – mówi Jacek Imioło, zastępca ds. medycznych dyrektora szpitala w Nowym Targu.
Karetki „S” z lekarzem
We wszystkich pogotowiach w regionie lekarz jeździ tylko w zespołach karetek „S” (specjalistyczna, dawna „R”).
W skład takiego zespołu wchodzi trzech ratowników (w tym kierowca) i lekarz. W sądeckim pogotowiu są trzy takie ambulanse (Nowy Sącz, Stary Sącz, Krynica-Zdrój). Jest też siedem karetek „P” (podstawowa) z obsadą trzech ratowników. Gorlickie pogotowie dysponuje czterema karetkami: jedną „S” w Gorlicach i trzema „P” (Gorlice, Łużna, Uście Gorlickie).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?