Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kariera „Królowej przedmieścia”

Paweł Stachnik
„Królowa przedmieścia” na scenie Teatru im. Słowackiego w 1932 r.
„Królowa przedmieścia” na scenie Teatru im. Słowackiego w 1932 r. Fot. Archiwum
22 lipca 1898 * W Krakowie odbywa się premiera Wodewilu Konstantego Krumłowskiego * Przedstawienie odnosi sukces * Wkrótce grają je polskie teatry na całym świecie

Życie autora „Królowej przedmieścia” Konstantego Krumłowskiego było równie barwne jak jego sławny wodewil. Krakowianin z dziada pradziada, choć urodzony w Kołomyi, gdzie jego matka wyjechała na wakacyjny pobyt. Rodzina Krumłowskich była dobrze sytuowana – ojciec nadradca stanu w Wiedniu, matka napisała pod pseudonimem kilka wielokrotnie wznawianych książek kucharskich oraz spolszczyła baśnie Andersena.

Konstanty ukończył Gimnazjum Sobieskiego w Krakowie, a następnie przez dwa lata studiował prawo na UJ. Jako że okres jego studiów przypadł na rodzące się trendy Młodej Polski, zauroczony nimi chłopak rzucił studia i zaciągnął się do trupy teatralnej Lucjana Kwiecińskiego, w której pod pseudonimem „Malinowski” poznawał blaski i cienie zawodu aktora. Cieni było chyba więcej, bo po dwóch latach wrócił do Krakowa.

Ojciec – wciąż mający nadzieję, że syn się ustatkuje – wysłał go do ministerstwa sprawiedliwości w Wiedniu na praktykę urzędniczą. Konstanty chętnie na to przystał, wszak Wiedeń był miastem teatrów, oper i operetek. Przez trzy lata pobytu korzystał ochoczo z oferty kulturalnej stolicy, aż ojciec ściągnął go do Krakowa i umieścił w jednej z kancelarii adwokackich. Jak się później okazało, krok ten zaskutkował wydarzeniem, które na dobre odciągnęło Konstantego od statecznej urzędniczej kariery.

Miłość z przedmieścia
Rodzina Krumłowskich mieszkała wtedy w nowo kupionym dworku na Zwierzyńcu, który nie był jeszcze częścią Krakowa, lecz odrębną gminą. Bywając tam, Konstanty miał okazję obserwować życie i zwyczaje podkrakowskiego ludu – wiejskich dziewczyn, podmiejskich andrusów, gminnych urzędników. Tam też pewnego dnia spotkał urodziwą pannę – Marię Bajus, pracownicę „cygarfabryki” na Dolnych Młynach, w której zakochał się bez pamięci, ale też bez wzajemności. Maria traktowała młodego adoratora niezbyt poważnie, biorąc go za kolejnego dziwaka z miasta.

Trawiony nieszczęśliwą miłością, ale też trochę zafascynowany specyficzną kulturą zwierzynieckiego przedmieścia, Krumłowski postanowił w 1898 r. napisać sztukę rozgrywającą się w tych właśnie realiach, a fabułę oparł na własnych miłosnych przeżyciach. Legenda mówi, że rękopisem wodewilu zapłacił rachunek w którejś z kawiarni, a stamtąd sztuka miała trafić w ręce dyrektora bankrutującej trupy teatralnej, Mareckiego. Jednak według relacji syna Konstantego Krumłowskiego, Stanisława, autor sam zawarł umowę z Mareckim – kierownikiem krakowskiego teatrzyku ogródkowego.

Zygmunt i Mania
Dzieło Krumłowskiego noszące tytuł „Królowa przedmieścia” opowiadało historię młodego krakowskiego malarza Zygmunta, który zakochuje się w dziewczynie ze Zwierzyńca – sierocie Mani, ze względu na urodę i towarzyskie powodzenie, nazywanej tam królową. W wyniku niecnych intryg urzędników gminnych Majcherka i Marcina, Mania zostaje wyrzucona ze Zwierzyńca.

Zamieszkuje u życzliwej gospodyni w Czarnej Wsi, a potem znajduje pracę w „cygarfabryce”. Śmiertelnie zakochany malarz Zygmunt stara się o jej rękę, dziewczyna odrzuca jednak zaloty ze względu na wysokie pochodzenie kawalera. Ten zaciąga się więc pod imieniem Rusław do flisaków wiślanych, by pokazać, że nie boi się ciężkiej pracy. To przekonuje do niego dziewczynę. Na końcu okazuje się wreszcie, że Mania jest w rzeczywistości córką bogatego krakowskiego adwokata Złotogórskiego, który zostawił jej wielki posag wynoszący 20 tys. złotych reńskich, a młodzi bohaterowie postanawiają się pobrać.

Sztuka Krumłowskiego po raz pierwszy wystawiona została 22 lipca 1898 r. w letnim teatrzyku „Pod Słońcem” w parku Krakowskim (z udziałem samego autora w jednej z ról). Reżyserem był Julian Szelągowski, muzykę skomponował Władysław Powiadowski, a w roli Mani wystąpiła Anna Bertoletti. Napisana prostym, odwzorowującym podmiejską gwarę językiem („Ano, ten Majcherek, psia kulka, nasz pisarz, co mu się moja przystojność nie podobała, zamknął ci mnie do ciupy!”), z nie mniej prostymi partiami śpiewanymi („Rosną w polu krasne kwiatki, sieją woń dokoła.

Jestem sobie zza rogatki dziewczyna wesoła”) i z żwawą muzyką, odniosła niespodziewanie wielki sukces. Krakowianom, i to ze wszystkich sfer, spodobała się swojska opowieść z happy endem o pięknej dziewczynie ze Zwierzyńca. Tak o karierze „Królowej” pisał we wspomnieniach krakowski publicysta Zygmunt Leśnodorski: „Królowa przedmieścia podbiła Kraków. Stała się modna. Piosenki z niej nucili wszyscy jak arie z najpopularniejszej operetki. Oglądanie Królowej przedmieścia stało się pewnego rodzaju sportem. Konrad Rakowski, późniejszy recenzent teatralny Czasu, był na niej około 40 razy i całą umiał na pamięć”.

„Królową” zachwycił się podobno po przyjeździe do Krakowa sam Stanisław Przybyszewski. Opisał to literacko w jednym z felietonów Adolf Nowaczyński: „Tegoż dnia [tj. pierwszego dnia pobytu Przybyszewskiego w mieście – przyp. red.] wczesnym wieczorem byliśmy in gremio, w komplecie, w parku Krakowskim na… Królowej przedmieścia, wodewilu ze śpiewami, tańcami i kupletami. Przybysz się pobeczał. Sztukę uznał za arcydzieło, głębokie, dziwnie przepaściste i takie ci słowiańskie, prasłowiańskie, wysoko sięgnięte…
Ten nikczemny Strindberg nigdy ci, bracie, czegoś lepszego nie napisał… Panu Krumłowskiemu nie godzien rzemyka u trzewików rozwiązać… Cudni jesteście z waszą Sztuką Strzelistą, Promienistą. Byłbym szczęśliw jak dziecię, gdybym napisał coś tak Wieczystego, jak ten pan… ten pan… jakże mu to, braciszku?... aha, Krumłowski!” Według Tadeusza Boya-Żeleńskiego, „Królowa” w „miejsce operetki wiedeńskiej, która była wówczas jedynym zdrojem pieśni, wniosła coś świeżego: pyszne melodie krakowskie, aktualne kuplety i jakiś niepodrabialny sentyment, który chwytał za serce”.

Światowa kariera
Po sukcesie w teatrzyku „Pod Słońcem” sztuka przeszła szybko do Teatru Ludowego przy ul. Krowoderskiej, a potem zagościła na prawie wszystkich scenach polskich: we Lwowie, Warszawie, Wilnie, Lublinie, aż po liczne teatrzyki amatorskie. W 1932 r. w Teatrze im. J. Słowackiego wystawił ją z pietyzmem kończący dyrektorską kadencję Teofil Trzciński. W tym samym roku jej inscenizację przygotował Leon Schiller (w Warszawie, Lwowie i Wilnie), ale nie spotkała się ona z uznaniem krakowskiej krytyki, a także samego autora („taniec brzucha wykonany przez półnagie modelki”, „Bielany naprzeciw Wawelu za Wisłą”).

Potem „Królowa” trafiła za granicę, gdzie grano ją w skupiskach polonijnych we Francji, w Niemczech, Ameryce Północnej i Południowej, a nawet w Australii i Japonii. Witold Balicki twierdził, że „Królowa” została wystawiona kilkadziesiąt tysięcy razy. Plotka głosiła, że jej autor jest z tego względu bogatym człowiekiem i ma willę na Riwierze.

Z kolei autor cennego szkicu o Krumłowskim, Henryk Babral, pisze, że na początku XX wieku corocznemu wystawieniu „Królowej” społeczność krakowska nadawała tę samą rangę co pochodowi Lajkonika, puszczaniu wianków na Wiśle czy Rękawce w Podgórzu.

Niektóre powiedzonka ze sztuki weszły na dobre do języka codziennego, a inne, np. „Kaś ta wlaz”, „Rach, ciach, ciach” czy „Z kimże w dyrdy”, posłużyły za oryginalne nazwy zestawów śniadaniowych i przekąsek w podmiejskich szynkach. W 1938 r. sztukę przeniósł na ekran Eugeniusz Bodo, ale ta adaptacja – nakręcona głównie w atelier – nie zyskała uznania w Krakowie.

Sam Krumłowski po sukcesie swojej sztuki rzucił zajęcie urzędnika i zajął się pisaniem. Tworzył kolejne sztuki, wiersze, artykuły prasowe i felietony, choć żaden następny jego utwór nie zdobył już takiej sławy jak „Królowa”.

A co stało się z pierwowzorem Mani ze Zwierzyńca? Wyszła za nauczyciela gimnazjalnego Jana Gyurcsaka (Węgra z pochodzenia) i zamieszkała z nim w Podgórzu. Dożyła 87 lat, umierając w 1965 r. Prócz najbliższych sąsiadów nikt nie wiedział, że była pierwowzorem Mańki Zwierzynieckiej. „Nigdy nie miała pretensji żyć na kredyt swej transpozycji scenicznej, w przeciwieństwie np. do Singerówny, Racheli z Wesela, która przez pewien czas zgrywała się nieco po kawiarniach w towarzystwie artystów” – napisał Zygmunt Leśnodorski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski