Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kasia pod śniegiem spędziła prawie godzinę. W piątek została wybudzona

Małgorzata Więcek-Cebula
Góry były od zawsze jej wielką pasją. Gdy tylko kończyła jedną wyprawę, zaraz myślała o drugiej
Góry były od zawsze jej wielką pasją. Gdy tylko kończyła jedną wyprawę, zaraz myślała o drugiej fot. archiwum rodzinne
Bochnia, Zakopane. 25-letnia bochnianka była jedną z uczestniczek sobotniej wyprawy do Jaskini Komin w Tatrach. Grupę przysypała lawina. Koleżanka Kasi zginęła, ona sama w hipotermii trafiła do szpitala.

Na wczoraj była z nami umówiona na rozmowę. Bardzo to przeżywała, bo to miał być jej pierwszy wywiad. Kasia Węgrzyn, 25-letnia bochnianka, miała nam opowiedzieć o swojej wielkiej pasji - podróżach, wspinaczkach wysokogórskich i jaskiniach. W weekend razem z grupą znajomych z Akademickiego Klubu Grotołazów w Krakowie miała zbadać właśnie jedną z nich - Jaskinię Komin w Ratuszu Litworowym w Dolinie Miętusiej, obok Wielkiej Świstówki.

W ubiegłą sobotę w trakcie tej wyprawy czterosobową grupę przysypała lawina. Ania, jedna z uczestniczek wyprawy, zginęła na miejscu, nieprzytomna Kasia w stanie głębokiej hipotermii trafiła do Specjalistycznego Szpitala im. Jana Pawła II w Krakowie. Irek i Renia, dwoje pozostałych, cudem przeżyło. To właśnie z ich relacji wiemy, co stało się tydzień temu w Tatrach.

Dramatyczne chwile

Irek, Renia, Kasia i Ania, doświadczeni grotołazi, wejście do Jaskini Komin w Ratuszu Litworowym planowali od dawna. Do tej wyprawy, w miejsce niedostępne dla zwykłego turysty, przygotowywali się bardzo solidnie. Na wykonanie badania mieli oczywiście konieczne pozwolenie od dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego. Wyruszyli w sobotę. Po godzinie 14 w Wielkiej Świstówce, po odbiciu ze ścieżki i podejściu 30 metrów stokiem pod ścianę Ratusza Litworowego, zeszła na nich lawina.

Całe zbocze zjechało, przysypując wszystkich uczestników tej wyprawy. Irkowi udało się wydostać spod śniegu. Natychmiast powiadomił TOPR. Obok siebie zlokalizował Renię, która zaczęła się sama odkopywać.

W międzyczasie do zasypanych dotarła pierwsza pomoc. Sondą udało się namierzyć pozycję Ani. Nadal szukano Kasi. Ponieważ Ania nie oddychała, uczestnicy wyprawy rozpoczęli jej resuscytację, pozostali bez przerwy szukali Kasi. Po dłuższej chwili namierzono ją. Była zasypana 15 m powyżej innych, przykrywała ją metrowa wartwa śniegu. Gdy ją znaleziono, oddychała, ale była już w głębokiej hipotermii.

Gdy wszyscy uczestnicy wyprawy byli na powierzchni, do grupy dotarli TOPR-owcy i przejęli akcję ratowniczą. Akcja reanimacyjna Ani, niestety, zakończyła się niepowodzeniem, Kasia trafiła do Specjalistycznego Szpitala im. Jana Pawła II w Krakowie.

O tej tragedii rodzina dziewczyny dowiedziała się dopiero w nocy z niedzieli na poniedziałek. Komunikat w tej sprawie dotarł z zakopiańskiej komendy policji do Bochni. O pierwszej w nocy do mieszkania 25-latki zapukali policjanci.

- Spaliśmy już. Ta wiadomość postawiła nas wszystkich na równe nogi - wspomina Ula, siostra Kasi.

Najpierw był szok, niedowierzanie, nadzieja, że to może nie Kasia. A później płacz i wielka bezradność.

W nocy rodzina miała problemy, by dodzwonić się do szpitala, gdzie Kasia trafiła po wypadku i uzyskać jakiekolwiek informacje na temat jej stanu. Wszystkiego dowiedzieli się dopiero rano, już na miejscu w krakowskim szpitalu.

Kasia walczy o życie

Stan bochnianki nadal jest bardzo poważny. Pod śniegiem przebywała 45 minut. Gdy trafiła do szpitala, jej organizm był wychłodzony do 16 st. Celsjusza. Lekarzom udało się podnieść temperaturę do 36,6 stopni.

- Nadal jednak stan tej pacjentki jest bardo ciężki - mówi Tomasz Darocha, lekarz ze Specjalistycznego Szpitala im. Jana Pawła II.

Ciekawa świata

Urszula Węgrzyn, starsza siostra Kasi i jej najlepsza przyjaciółka, ostatni raz widziała ją w czwartek. Szykowała się na wyjazd do Zakopanego.

- Siedziała przy komputerze i coś sobie tam czytała - wspomina.

Rozmawiały, śmiały się i żartowały. Jak zawsze. Bo Kasia inaczej nie potrafiła. Z Zakopanego miała wrócić w niedzielę. Rodzina nie czuła niepokoju. Sobotni wyjazd nie był pierwszym, w którym Kasia brała udział.

Kasia bywała w miejscach dużo bardziej niebezpiecznych. Kilka miesięcy temu z grupą przyjaciół próbowała zdobyć Mont Blanc. Niestety, nie udało się, warunki atmosferyczne na to nie pozwoliły. Obiecała sobie jednak, że wróci, by po raz kolejny zmierzyć się z tym szczytem.

Dwa lata temu Kasia zdobyła Kazbek. Na swoim koncie ma też mnóstwo innych wypraw. Między innymi 50-dniową podróż stopem po Chinach lub zorganizowaną w grudniu ubiegłego roku wyprawę do Dubaju.

Górami zaraził ją tato

Kasia to jest taki typ podróżnika. Świat interesował ją od zawsze. Pasje wspinaczek zaszczepił w niej tata. Razem zresztą przemierzyli wiele górskich szlaków.

Kasia ma także swoich znajomych, z którymi podróżowała, wśród nich także członków Akademickiego Klubu Grotołazów w Krakowie, którego była przewodniczącą.

Znajomi Kasi podkreślają, że do każdej wyprawy zawsze jest przygotowana perfekcyjnie. Taka już jest - jak coś robiła, to zawsze na sto procent. Tydzień temu, tuż przed wyprawą w Tatry także miała dobrze wyposażony plecak. Starannie ułożone wszystkie niezbędne ubrania.

- Także te, które zakłada się już po wejściu do jaskini. Miała też uporządkowane liny, przypięte tak jak trzeba - mówi jej starsza siostra.

W chwili wypadku jako jedyna z czteroosobowej ekipy zdążyła przepiąć plecak na brzuch i położyć głowę na nim, tworząc w ten sposób zaporę powietrzną. To ją być może uratowało przed śmiercią.

Czekamy na nią

Rodzina 25-latki cały czas modli się o wyzdrowienie. Nie dopuszcza myśli, że Kasia może z tego nie wyjść.

Do tej pory zawsze była taka silna, wysportowana. Codziennie bez względu na pogodę biegała, latem chciała wystartować w pierwszym w swoim życiu maratonie.

Kilka miesięcy temu obroniła dyplom na AGH. Dorabiała sobie jako ankieterka i rozglądała się za poważną pracą.

- W ostatnim tygodniu wszystko zaczęło się jej tak fajnie układać. Miała mieć ten wywiad, czuła się taka doceniona, szczęśliwa - wspomina Ula.

W swoim pokoju zostawiła porządek, starannie zaścielone łóżko i szklaną gablotę z okazami skał z całego świata. - To wszystko na nią tu czeka, razem z nami - mówi Ula.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski