Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kasperczak: Zostaję w Mali na kolejne lata

Rozmawiał Krzysztof Kawa
Henryk Kasperczak uczestniczył w Pucharze Narodów Afryki sześć razy
Henryk Kasperczak uczestniczył w Pucharze Narodów Afryki sześć razy fot. Bartek Syta
Rozmowa. Henryk Kasperczak opowiada o mistrzostwach Afryki i nowych wyzwaniach.

– Czy to prawda, że Pana umowa z federacją Mali została przedłużona?

– Tak, otrzymałem ofertę kilkanaście dni temu i w piątek zdecydowałem się ją przyjąć.

– Jak długo kontrakt będzie obowiązywał?

– Mam dwa ciekawe cele przed sobą – awans do następnego Pucharu Narodów Afryki, który odbędzie się w czerwcu 2017 roku i udział w kwalifikacjach do mistrzostw świata w Rosji. Uznałem, że drużyna pokazała podczas ostatniego turnieju w Gwinei Równikowej potencjał i warto byłoby go rozwinąć. Wiem, co trzeba poprawić, by Mali grało jeszcze lepiej.

– Przed rozpoczęciem Pucharu Narodów Afryki zapowiedział Pan, że zrezygnuje z funkcji selekcjonera, jeśli drużyna nie wywalczy awansu do ćwierćfinału. Czy wpływ na zmianę decyzji miał fakt, że Mali nie przegrało żadnego meczu i odpadło w wyniku losowania?

– Bardzo rzadko się zdarza, by trener pozostał na stanowisku po przegranym turnieju, a w Afryce to rzecz naprawdę wyjątkowa. Tym razem jednak uznano, że drużyna spisała się bardzo dobrze. W Mali są zadowoleni, bo tak poukładanego zespołu nie mieli od 25 lat. Zagraliśmy w najsilniejszej grupie, niewiele zabrakło, a pokonalibyśmy Wybrzeże Kości Słoniowej, które w niedzielę zostało mistrzem Afryki. Zostaliśmy wyeliminowani na zasadzie „jedna kulka zimna, druga kulka ciepła”.

– Miał Pan żal, że organizatorzy rozstrzygnęli kwestię awansu pomiędzy Mali i Gwineą na zasadzie losowej?

– To nie miało nic wspólnego z duchem sportu. Na dodatek, zamiast losować tuż po zakończeniu meczu, rzucając monetą, zrobiono z tego specjalną ceremonię, jakieś wielkie halo. Nasz prezes długo nie mógł otworzyć jednej z kulek, bo coś się zacięło. Do czego to komu było potrzebne? Obie drużyny siedzą razem, jedna się cieszy, druga płacze. Ech, szkoda słów. Przecież to był ostatni mecz w grupie, mogliśmy rozegrać dogrywkę, a po niej strzelać karne. Rozstrzygnięcie zapadłoby na boisku. Nikt do nikogo nie miałby pretensji. A tak pozostał niesmak.

– W meczu z Gwineą mieliście swoje szanse, by wygrać na boisku. Seydou Keita nie wykorzystał karnego...

– Jest bardzo doświadczony, ale podszedł do wykonania „jedenastki” zbyt pewny siebie. W ogóle brakło nam skuteczności, to był chyba najważniejszy powód, dla którego nie udało się nam wygrać w trzech meczach.

– Wybrzeże Kości Słoniowej wygrało finał z Ghaną po karnych. Czy ekipa braci Kolo i Yaya Toure rzeczywiście była najlepszą drużyną imprezy?

– Było kilka zespołów o porównywalnych umiejętnościach, przecież gdyby „Słonie” nie wyrównały w końcówce meczu z nami, to mogliśmy znaleźć się w finale na ich miejscu. Sądzę, że górowali nad innymi siłą ofensywną, mieli z przodu więcej osobowości, jak Gervinho czy Max Gradel, który i nam strzelił gola.

– Karne w finale były bardzo dramatyczne, trzeba było ich wykonać aż 22, na początku WKS przegrywało 0:2, ale zwyciężyło Ghanę 9:8. Decydującego gola zdobył bramkarz Boubacar Barry, który zrobił na boisku w Bata prawdziwy teatrzyk, dwukrotnie symulując kontuzje.

– Widocznie, jak to się u nas mówi, chciał zagrać rywalom na nerwach. Prowokował ich, ale robił to dla dobra swojej drużyny.

– I cel osiągnął, bo to on zdecydował o wyniku, gdy spudłował bramkarz Ghany Brimah Razak. Czy nie lepiej byłoby, gdyby golkiperzy nie musieli w takich konkursach wykonywać karnych?

– Miałem podobną sytuację, gdy prowadziłem Tunezję, spotkaliśmy się w ćwierćfinale turnieju w Afryce Południowej z Gabonem i właśnie nasz bramkarz dał nam wygraną. Bramkarze często strzelają sobie nawzajem karne i wolne, potrafią to robić.

– Czy tytuł najlepszego piłkarza mistrzostw dla Ghańczyka Christiana Atsu jest zasłużony?

– Ten piłkarz zrobił świetne wrażenie, strzelał ważne bramki, miał duży wpływ na zespół. To wielki talent, sam fakt, że jest graczem Chelsea (obecnie wypożyczony do Evertonu – przyp. red.) na to wskazuje. W Ghanie zawsze jest wielu zdolnych zawodników, chociaż nie wszyscy się później dobrze rozwijają.

– Akurat Wisła Kraków testuje 24-letniego piłkarza z Ghany, Torricę Jebrina, który grał ostatnio w Turcji. Słyszał Pan o nim?

– Nie znam go.

– Czy to dobry pomysł, by zatrudniać w Polsce graczy z Afryki? Przed laty pod Pana okiem w Wiśle dojrzał piłkarsko Nigeryjczyk Kalu Uche...

– Sprawdził się, podobnie jak później Takesure Chinyama w Legii Warszawa. Ale tej klasy zawodników z Afryki nie było u nas wielu, nie sięgamy po piłkarzy z najwyższej półki. Najważniejszą kwestią w obchodzeniu się z nimi jest okazanie im szacunku i poważne traktowanie. Afrykanie darzą nas dużym respektem, potrafią, wbrew pokutującym stereotypom, ciężko pracować na treningach, ale są bardzo wrażliwi. Jeśli wyczują, że ktoś próbuje ich oszukać, na przykład nie płacąc im za grę, reagują bardzo negatywnie.

– Jak Pan ocenia organizację Pucharu Narodów Afryki? Podczas półfinałowego meczu gospodarzy z Ghaną doszło do gorszących scen.

– Była draka między kibicami. Przyjezdni się wystraszyli, bo miejscowi z Gwinei Równikowej zaczęli rzucać w nich kamieniami i butelkami. Całe szczęście, że opuścili trybunę i schowali się za bramką Ghany, bo doszłoby do tragedii. Pamiętam podobną sytuację z początku lat 90., gdy grały ze sobą klubowe zespoły z Ghany i Wybrzeża Kości Słoniowej, zginęło wówczas dwieście osób.

Może kibice z Ghany, mając w pamięci tę tragedię, woleli uciec? Stadion opuścili pod eskortą służb porządkowych. Ta sprawa to ewidentna wina organizatorów z Gwinei Równikowej. Do tej pory w Afryce kibice obu grających drużyn siadali na trybunach razem, może teraz będzie się ich rozdzielać.

– Planuje Pan już dalsze etapy pracy z reprezentacją Mali?

– Szukamy rywali na dwa najbliższe terminy FIFA – 27 i 31 marca. Wkrótce polecę do Bamako, by pooglądać rozgrywki miejscowej ligi. Po roku pracy mam już fajną grupę, ale może znajdę nowych, ciekawych zawodników.

– Seydou Keita zostanie w drużynie?

– Chciałbym, ale jeszcze z nim o tym nie rozmawiałem, przecież dopiero co podjąłem decyzję, że nadal będę selekcjonerem. Poczekam, aż opadną emocje i wtedy spokojnie pogadamy. Niczego jednak nie będę robił na siłę, to musi być przemyślana decyzja zawodnika. Natomiast zaproponowałem już, by Fousseni Diawara pozostał w drużynie w roli menedżera. Debiutował u mnie w 2002 roku, chcę, by Mali nadal miało pożytek z jego ogromnej wiedzy, bo jako piłkarz miał bardzo dobry wpływ na zespół.

– Jeśli awansuje Pan z reprezentacją Mali do mistrzostw świata w Rosji, kontrakt zostanie przedłużony?

– Nie wybiegam aż tak daleko w przyszłość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski