18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Katalonia nie chce płacić Madrytowi

Redakcja
Xavier Farre Fot. archiwum
Xavier Farre Fot. archiwum
ROZMOWA. XAVIER FARRE - kataloński pisarz i wykładowca uniwersytecki - opowiada o tym, czy dążenia niepodległościowe w Hiszpanii są realne i jakie mogą mieć skutki nie tylko dla Hiszpanii, ale całej Unii Europejskiej

Xavier Farre Fot. archiwum

- Artur Mas, szef katalońskiego rządu, jest na tyle zdeterminowany, że ogłosi referendum niepodległościowe na rok 2014, jak zapowiedział?

- Najprawdodobniej nie. To, co wydarzyło się dotychczas, wygląda bardziej na grę polityczną. W programie partii Convergencia i Unio (Konwergencja i Związek), której szefuje Mas, niepodległość nigdy nie była podstawowym celem.

Poza tym ludzie do końca w niego nie wierzą. Pokazało to ostatnie głosowanie, w którym zdobył mniejsze poparcie, niż planował, rozpisując przedterminowe wybory. Mówiąc w skrócie: po manifestacji z 11 września, kiedy na ulice wyszło 1,5 miliona Katalończyków, Mas odczytał w bardzo konkretny sposób wolę społeczeństwa, ale wyniki wyborów pokazały coś innego.

- Zawarta koalicja z Lewicą Republikańską - dość egzotyczna - ma jednak większość, aby doprowadzić do referendum.

- Teoretycznie tak, ale jest wiele wątpliwości, czy tak się stanie. Koalicja jest rzeczywiście dość specyficzna. W historii Katalonii nigdy nie zdarzyło się, żeby prawica i lewica tak ze sobą współpracowały. Z drugiej strony, warto zwrócić uwagę, że już w poprzednim parlamencie obydwie partie miały większość potrzebną do wprowadzenia zmian. Pod tym względem wynik wyborczy - sumując głosy obecnej koalicji - prawie się nie zmienił. Mas chciał uzyskać zdecydowaną większość, żeby spokojnie rządzić.

- Zapytam więc inaczej. Czy myśli Pan, że od początku chodziło o niepodległość w pełnym tego słowa znaczeniu, czy może kluczem jest większa autonomia finansowa regionu, aby Katalończycy mogli sami decydować o swoich podatkach, a nie wysyłać ich do Madrytu i potem prosić o jałmużnę?

- To rzeczywiście jest sprawa podstawowa. Zresztą w żadnym publicznym wystąpieniu Artura Masa w czasie kampanii - ani potem - nie pojawiło się słowo "niepodległość". Nawet jeśli posługiwał się innymi słowami, mniej lub bardziej klarownymi, które wskazywały na konkretne dążenia niepodległościowe Katalonii. Kluczem było to, żeby mieć stabilną większość i forsować większą autonomię finansową.

- Jakie są nastroje w Katalonii?

- Trudno przewidzieć, czy większość mieszkańców Katalonii poparłaby nową sytuację. Nastroje są podobne jak cztery czy osiem lat temu. Dzisiaj trzeba jednak wziąć pod uwagę dodatkowy element. Na pewno istotny. W Hiszpanii, a tym samym w Katalonii, jest wielki kryzys ekonomiczny, co powoduje, że napięcia są zdecydowanie większe. Dyskurs o niepodległości trafia na bardziej podatny grunt.

- Spróbujmy określić procentowo, ilu może być zwolenników odłączenia się od Hiszpanii.

- Myślę, że czterdzieści kilka procent by się znalazło, ale czy większość - trudno zgadnąć. Może to zależeć np. od tego, jaka będzie sytuacja i relacje z Hiszpanią w momencie organizowania ewentualnego referendum.

- Łatwo powiedzieć - niepodległość, ale co potem? Od razu pojawia się wiele wątpliwości, a najważniejsza z nich jest taka, że nowe państwo nie musi zostać automatycznie przyjęte do UE. Wymagałoby to zgody innych członków, a Hiszpania się na to nie zgodzi.
- Panuje jednak przekonanie, że różne rzeczy można w Unii przeforsować, jeśli stoi za tym poważny interes - w tym wypadku ekonomiczny. Nie zapominajmy, że Katalonia to najbogatszy region w Hiszpanii. Elity - ale również duża część społeczeństwa - nie mają wątpliwości, że ten proces wcześniej czy później zakończyłby się powodzeniem. Ja nie jestem przekonany, czy tak rzeczywiście by się stało.

- Dlaczego?

- Historia niejednokrotnie uczyła nas w Katalonii, że Europa nie była taka skora do pomocy. Choćby w XVIII wieku, kiedy kataloński język i kultura po wojnie sukcesyjnej w Hiszpanii były zabronione, co zresztą jest upamiętnione 11 września. Dlatego jestem sceptyczny i nie oczekiwałbym od Unii czy raczej - w tym przypadku - od polityki krajów europejskich zbyt wiele.

Jednakże dyskurs polityczny i ideologiczny, który toczy się przy tej okazji, jest powierzchowny. Kluczem i tak będzie sytuacja ekonomiczna. Jeśli Hiszpania pogrąży się w wielkim kryzysie, różne scenariusze są możliwe.

- W takim razie jeszcze jedna wątpliwość: dążenia niepodległościowe są mocno słyszalne na stadionie Camp Nou. Jaka to przyjemność oglądać ligę hiszpańską bez Barcelony?

- Powiem od razu: to nam nie grozi, bo nie jest w niczyim interesie. Mieszkałem kiedyś w byłej Jugosławii i tam po rozpadzie kraju w niektórych ligach nadal grały drużyny z byłych republik, dziś niezależnych państw, więc jest to możliwe.

Zresztą Barcelona dominuje nie tylko w futbolu; stanowi też centrum rynku wydawniczego w całym świecie hiszpańskojęzycznym. W żadnym innym mieście nie wydaje się więcej książek po hiszpańsku.

To wszystko oznacza, że odłączenie od reszty kraju stanowi nie lada wyzwanie i nie należy podchodzić do tego zbyt pochopnie lub emocjonalnie. Natomiast jedno jest pewne: jeśli Katalonia będzie kiedyś odrębnym państwem, stanie się to nie dzięki temu, że jest to w programie jakiejś partii, ale dlatego, że wola społeczeństwa tak zadecydowała.

Rozmawiał

Remigiusz Półtorak

XAVIER FARRÉ jest tłumaczem literatury na język kataloński i hiszpański, m.in. poezji Czesława Miłosza i Adama Zagajewskiego. Uczy również katalońskiego na UJ.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski