MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Katalonia zostaje. Na razie.

REMIGIUSZ PÓŁTORAK
Niedzielne głosowanie wygrała rządząca Katalonią partia Konwergencja i Związek (CiU), której szef Artur Mas chciał - rozpisując przedterminowe wybory - znaleźć potwierdzenie projektu odłączenia regionu od Hiszpanii. Ostatnie sondaże pokazywały, że nawet co drugi Katalończyk byłby za takim rozwiązaniem.

WYBORY. Przyszłość najbogatszego regionu Hiszpanii ciągle pozostaje pod dużym znakiem zapytania

Szczególnie teraz, gdy kryzys ekonomiczny daje się mocno we znaki, zadłużenie jest największe w całym kraju, a Madryt nie chce słyszeć o renegocjacji tzw. paktu fiskalnego, przez który Katalonia więcej wpłaca do wspólnej kasy niż z niej dostaje.

"Separatyści muszą jeszcze poczekać" - przeczytaj komentarz Remigiusza Półtoraka >>

Zwycięstwo okazało się jednak pyrrusowe. CiU uzyskało jedynie 50 mandatów w 135-osobowym parlamencie regionalnym. Jedynie, ponieważ przed dwoma laty partia objęła rządy zdobywając 62 miejsca, a jej władze przez całą kampanię otwarcie przyznawały, że celem jest przejęcie większości, czyli co najmniej 68 mandatów. Po to, aby uzyskać pełne prawo do decydowania o przyszłości prowincji. Innymi słowy - do rozpoczęcia procesu odzyskiwania suwerenności utraconej niemal 300 lat temu.

Dzisiaj to zamierzenie znacznie osłabło, ale nie jest wykluczone. Niespodziewanie wysoki wynik w wyborach uzyskała bowiem Republikańska Lewica Katalonii (ERC) - zdobywając 21 mandatów i podwajając wynik sprzed dwóch lat - której jednym z głównych haseł jest... dążenie do niepodległości.

Sytuacja jest więc paradoksalna. Zwolennicy odłączenia od reszty kraju mają większość i teoretycznie mogliby w niedługim czasie rozpisać referendum, ale to jeszcze nie oznacza, że tak się stanie. Szanse są niewielkie, ponieważ już w obecnym parlamencie zwolenników secesji było więcej niż przeciwników. A słaby wynik partii Masa - który z niepodległości, nie wypowiadając tego słowa (!) uczynił cel numer jeden - tylko to utrudnia. Pokazuje bowiem, że nie ma do końca społecznego przyzwolenia na rewolucyjne plany secesji.

To oznacza radość Madrytu. Premier Mariano Rajoy wezwał wczoraj Artura Masa, aby "przyznał się do błędu". - Partia rządząca Katalonią wprawdzie wygrała wybory, ale strategia polityczna, którą obrała, okazała się fiaskiem - przyznał wyraźnie zadowolony Rajoy.

Jak podkreśla Joaquin Molins, profesor nauk politycznych na uniwersytetcie w Barcelonie, cytowany przez agencję AFP, "zdolności kierownicze szefa katalońskiego rządu zostały podane w wątpliwość, dlatego rozpoczynanie w takich warunkach trudnego procesu dążenia do niepodległości jest skazane na niepowodzenie". Ferran Requejo, inny profesor z uniwersytetu Pompeu Fabra, uważa z kolei, że napięcie między Madrytem a Barceloną jeszcze bardziej wzrośnie, bo rząd centralny będzie robił wszystko, aby nie dopuścić do referendum.

CHCĄ SIĘ ODŁĄCZYĆ

Szkoci będą pierwsi

Mimo że katalońskie próby secesji wywołały w Europie najwięcej zamieszania, wcześniej może dojść do rozpadu... Wielkiej Brytanii. Premier David Cameron podpisał już porozumienie w sprawie referendum niepodległościowe z szefem szkockiego rządu. Data? Rok 2014. Pytanie, na które będą odpowiadać Szkoci, nie jest jeszcze znane. Sformułuje je parlament na podstawie specjalnych uprawnień. Dążenia separatystyczne są też w Belgii, choć próby odłączenia się Flandrii nie były tak konkretne jak na Wyspach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski