Założę się, że w głębi serca większość z nas sympatyzuje z Katalończykami i nie widzi problemu, by dostali to, czego pragną. Kultura, w jakiej nas wychowano sprawiła, że w naturalny sposób jesteśmy przekonani, iż ludzie powinni móc decydować w jakim kraju żyją. Chyba pierwszym, który takie prawo wyznawał i starannie jego zasadności dowodził, był Paweł Włodkowic, zwany Pawłem z Brudzenia - rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Było to w roku 1415, na soborze w Konstancji. Włodkowic w erudycyjnej rozprawie dowodził, że darowanie Krzyżakom Żmudzi jest nieważne, ponieważ nie było na to zgody ludności. Tym samym przedstawiciel Polski uznał, że podmiotem i dysponentem kraju są jego mieszkańcy. Świat uznał słuszność tej zasady dopiero pod koniec XX wieku. A teraz znów rodzą się wątpliwości.
Świat się destabilizuje. Najmniejszym z problemów trapiących starą Europę jest zadłużenie i lichy wzrost gospodarczy. O wiele bardziej niepokoi to, że w tym samym czasie nakładają się na siebie trzy zjawiska: zapaść demograficzna, wędrówki ludów (czyli napór migracyjny) oraz tendencje odśrodkowe rysujące się w wielu miejscach kontynentu.
Dzisiaj niepodległości domaga się Katalonia. Tę samą tęsknotę pielęgnują jednak też Szkocja, Korsyka, Kraj Basków i Lombardia. Także Flamandowie nie kryją, że uważają Belgię za twór sztuczny, a Walonia jest dla nich tylko obciążeniem, zarówno pod względem gospodarczym jak kulturowym.
Ktoś powie, że podział Czechosłowacji na dwa państwa nikomu nie zaszkodził, a podział Jugosławii okazał się koniecznością. Być może. Ale z tym jest jak z grą w bierki: wyciągamy ze stosu patyczków pojedyncze elementy i nic się nie dzieje; do czasu, aż nastąpi moment krytyczny. Wtedy cała układanka się rozsypuje. Takiej „gry w bierki” obawia się Komisja Europejska zachowująca niezwykłą powściągliwość w krytyce rządu Hiszpanii, który pozwolił na niespotykaną w Europie brutalność policji wobec Katalończyków.
Emocje podlegają ewolucji. Pół wieku temu język kataloński był w Katalonii używany sporadycznie, głównie w domach. Opowiadano mi, że wiele się zmieniło, gdy do gry weszła… telewizja. Nie mam pojęcia, co motywowało szefów TV: czy kataloński patriotyzm, czy raczej kalkulacja ekonomiczna? Dosyć na tym, że postanowili nadawać po katalońsku, a nie hiszpańsku. Ponieważ nie wszyscy odbiorcy rozumieli ten język zaczęto od meczów piłki nożnej, które komentowano po katalońsku. Wkrótce kataloński stał się modny i powszechniejszy, aczkolwiek nawet dzisiaj tylko 38 proc. mieszkańców uznaje go za język ojczysty, a zaledwie połowa Katalończyków używa go na co dzień.
Follow https://twitter.com/dziennipolski\Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?