Krzysztof Kawa: CAFETERIA
Niewykluczone jednak, że sprawę rozwiąże za nią koalicjant z PSL, który mocno naciska, by zlikwidować Ministerstwo Sportu. Joanna Mucha przyznaje, że taki ruch zaszkodzi procesowi starań Krakowa o zimowe igrzyska olimpijskie. Będzie większy ambaras ze zdobywaniem poparcia rządu i wyciągania pieniędzy z państwowej kiesy.
Ministra Mucha ma obawy, bo wie, że byłoby jej trudno uchować się w roli podsekretarza odpowiedzialnego za sport w Ministerstwie Edukacji. Martwi się, bo sądziła, że walcząc o igrzyska dla Krakowa, raczej umocni swoją pozycję. Od momentu, gdy pomysł zaistniał w publicznej debacie, usiłuje nas przekonać, że rząd mocno popiera starania Krakowa. Rzecz w tym, że jedynym "głosem rządu" jest ona sama, bo od roku nie doczekaliśmy się jakichkolwiek publicznych deklaracji z ust Jacka Rostowskiego.
Minister finansów wciąż liczy, jak dużo pieniędzy trzeba będzie wydać. I nadal nie może się doliczyć. Choć z drugiej strony, jakieś pojęcie na ten temat już ma. Gdy w ubiegłym roku swój program gospodarczy przedstawiło PiS, Rostowski skalkulował, że jego realizacja wymagałaby rocznie 54 mld zł i dodał, iż "dzięki Bogu na pewno skutki igrzysk nie byłyby dla Polski tak katastrofalne, jak propozycje PiS-u". Co można rozumieć w ten sposób, że tak czy siak katastrofa nam grozi, dyskusyjna jest tylko jej skala.
Ministra Mucha na temat igrzysk wypowiada się w zupełnie innym tonie, żadnej katastrofy nie wieszczy. Formułuje zawczasu przygotowane ogólniki o roli promocyjnej olimpijskiej idei czy korzyściach płynących z budowy obiektów i dróg. Zapytana o konkrety za każdym razem odsyła do "szefowej" Komitetu Konkursowego Kraków 2022 Jagny Marczułajtis-Walczak. I akurat za to ministrę trzeba pochwalić, gdyż dzięki temu unika kolejnych kompromitujących wpadek, jak te sprzed kilku miesięcy, gdy wypowiadała się o olimpijskich kosztach, nie mając na ten temat zielonego pojęcia.
Za to była snowboardzistka czuje się w nowej roli bardzo dobrze. Niektórzy - co prawda wskutek przejęzyczenia, ale jednak - już zaczęli ją tytułować mianem "pani minister". Może na takie wyzwanie jest dla niej za wcześnie, ale nie ulega wątpliwości, że posłanka szybko się uczy i potrafi być przekonująca. Jej wypowiedzi jeszcze nie przesiąkły językiem dyplomatycznej nowomowy, nie obawia się np. publicznie powiedzieć, że obecnie wyliczane koszty igrzysk na pewno i tak wzrosną. Pewnie ministra sportu uznałaby taką wypowiedź za przejaw braku doświadczenia politycznego, ale dla mnie jest to po prostu uczciwe stawianie sprawy. I takiej debaty oczekuję na temat projektu Kraków 2022.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?