MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kawałek Krakowa mniej...

Leszek Mazan, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Powoli, powoluśku, ale konsekwentnie z polskiego obyczaju i tradycji, bez najmniejszego śladu oporu z naszej strony, znikają krakowskie wizytówki – słupy milowe cywilizacji europejskiej.

Gdy szukaliśmy na gwałt symboli integrujących niepodległe już ziemie polskie, zaproponowaliśmy – w roku 1927 – radiową transmisję hejnału mariackiego i to dwa razy dziennie, w południe i wieczorem. Pomysł tak się spodobał, że już po kilku tygodniach chciano – na szczęście bezskutecznie – przenieść transmisję na zamek warszawski.

Po wojnie dawkę hejnału ograniczono do jednej, południowej. Dwa lata temu, przy tragicznie biernej postawie naszych polityków, hejnał skurczył się do kilkunastosekundowego koncertu na trąbkę...

Wcześniej, w roku 1980 przeniesiono do Warszawy wymyśloną w roku 1946 przez krakowskiego astronoma Kazimierza Kordylewskiego południową radiową transmisję dokładnego czasu, nadawaną z Obserwatorium Astronomicznego UJ. Hej, kto jeszcze pamięta tę codzienną zapowiedź spikera krakowskiego radia: „Po sygnale czasu i hejnale z wieży mariackiej połączymy się z Warszawą”?

Nikt, literalnie nikt nie zaprotestował, nie powiedział głośno tego, co wtedy było jeszcze oczywiste: że pik-pik-pik z Krakowa, z jego uniwersytetu służy nie tylko do regulowania zegarków. Że ma inną rangę, inne znaczenie, budzi inne refleksje niż ten sam głos dobiegający z piasków Mazowsza, a będący niczym innym niż zwykłą „chińską” podróbką.

Wzięło mnie na te lamenty po przeczytaniu informacji, że oto z gmachu Sejmu na Wiejskiej wyprowadza się po latach krakowska do szpiku kości wawelskiego Smoka restauracja Hawełka. Zły znak, bardzo zły znak! Kto im kazał szukać szczęścia w Warszawie? Na tę samą Wiejską przeprowadził się na początku tego wieku stary, dobry „Przekrój”, by zgodnie z tradycją podobnych przenosin paść śmiercią zadłużonych.

Fakt, „Hawełce” szło w obecnej stolicy jak Cracovii w ekstraklasie, ale nasza elita polityczna mogła się chwalić, że bywa w jednej z najsłynniejszych polskich restauracji. Niektórzy posłowie krakowscy chętnie przy maczance krakowskiej opowiadali nuworyszom historię wynalazku lorda Sandwicha, który w roku 1762 w Londynie, nie chcąc odchodzić od wista, polecił swemu lokajowi położyć na kawałku bułki kawałek zimnej wołowiny z plasterkiem ogórka.

Moda na sandwicze dotarła do Krakowa już w latach osiemdziesiątych XIX wieku i dzięki panu Antoniemu Hawełce obrodziła gastronomicznymi wielopiętrowymi poematami z homarem, sardynkami, kawałkami surowej szynki, jajkami na twardo, kawiorem etc. Kopiowano te receptury we wszystkich zaborach, tworząc podwaliny pod ich bliskie już zjednoczenie...

Teraz owe wszystkie krakowskie tradycje mają zastąpić w naszym Sejmie produkty międzynarodowej firmy Sodexo. Oburzać się? Można, ale myślę, że raczej należy podziwiać Kancelarię Sejmu za umiejętność patrzenia jeden zakręt dalej: Sodexo słynie przecie głównie z dostarczania gotowych dań do kryminałów...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski