Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kawiarnia Noworolski - tam kawa ma smak Krakowa

Redakcja
U nas pozostały dawna elegancja, spokój i cisza, w której można odpocząć - mówią Wojciech i Monika Noworolscy Fot. Anna Kaczmarz
U nas pozostały dawna elegancja, spokój i cisza, w której można odpocząć - mówią Wojciech i Monika Noworolscy Fot. Anna Kaczmarz
Jedna z najsłynniejszych dziś krakowskich kawiarni to nie tylko rodzinna tradycja, ale prawdziwa historia wzlotów i upadków, opowieść o pasji i miłości do rzemiosła cukierniczego. Na początku XX wieku nazwisko Noworolskiego było już dobrze znane w całej Galicji.

U nas pozostały dawna elegancja, spokój i cisza, w której można odpocząć - mówią Wojciech i Monika Noworolscy Fot. Anna Kaczmarz

Pobrane nauki w fabryce czekolady Grossa we Lwowie i Sachera w Wiedniu sprawiły, że jego zakład cukierniczy we Lwowie i słynna Cafe Union w Stanisławowie stały się chlubą rodzinnego rzemiosła, a na realizację zamówień trzeba było czekać całymi tygodniami.

Niestety w 1909 roku zdarzył się niefortunny wypadek. Podczas pobytu na korcie tenisowym żona mistrza Jana, uderzona została piłką tenisową, w wyniku czego utworzył się guz, który dał początek chorobie nowotworowej. Kilka miesięcy później 28-letnia pani Noworolska umiera, osierocając czwórkę dzieci. Cukiernik nie potrafiąc pogodzić się ze stratą żony sprzedaje swoja firmę i przeprowadza się do Krakowa.

W Sukiennicach od strony kościoła św. Wojciecha pierwotnie znajdowała się restauracja Rehman & Hendrich, której pod koniec XIX wieku właściciele zmarli. Lokal odkupił niejaki Laderman, a po nim Wincenty Kondolewicz. Po oszustwach kierownika i źle prowadzonej księgowości, restauracja popadła w kłopoty finansowe. W tym samym czasie, w roku 1910 w Krakowie pojawił się Jan Noworolski poszukujący miejsca na swoją pracownię cukierniczą. - Pierwotnie pradziadek chciał odkupić ponoć "Jamę Michalika" i stworzyć w niej cukiernię pasażową od Floriańskiej, aż po Szpitalną. Początkowo wszystko zmierzało do finalizacji transakcji. Jednak ostatecznie jego losy już na zawsze związały się z Sukiennicami - opowiada Wojciech Noworolski, który już jako trzecie pokolenie prowadzi ten niezwykły lokal. Jak dodaje, już wówczas silna pozycja i renoma na rynku cukierniczym spowodowała, że od początku Noworolski sygnował lokal swoim nazwiskiem. Spółka z Adamem Kondolewiczem zakończyła się rok później spłatą udziałów i rozpoczęciem własnej działalności.

Plany właściciela od początku były niezwykle ambitne. Cukiernik postanowił stworzyć kawiarnię w stylu wiedeńskim, jakiej dotychczas w Krakowie nie było. Kontrakt na wykonanie mebli otrzymał szanowany mistrz stolarski Sperling z ulicy Dunajewskiego. Meble i boazerie miały być wykonane na Wielkanoc 1911 roku. Wielowiekowe zaniedbania w budownictwie, liczne przeróbki i samowolne remonty sprawiły, że żadna z sal starych Sukiennic nie posiada kątów prostych, a ustawienie szaf oraz kanap okazało się niemożliwe. Sprawa zakończyła się procesem sądowym.

Najnowocześniejsza, jak na owe czasy kawiarnia posiadała cztery niezwykłe sale, w których po dziś panuje atmosfera europejskich cukierni z początku XX wieku. Polichromie zgodził się wykonać sam Henryk Uziębło według projektów Henryka Dąbrowa-Dąbrowskiego. Pierwsza sala tzw. Biała, przeznaczona dla niepalących, była odgrodzona kryształową szybą. Wewnątrz oryginalne wiedeńskie lustra i żyrandole z początków ubiegłego wieku. Docelowo było to miejsce spotkań kobiet. Do dzisiejszych czasów pozostała w stanie niezmienionym.

Druga sala to buduar dla panów, w którym mężczyźni spotykali się by dyskutować o polityce i sztuce paląc przy tym niezliczone ilości cygar. Na ścianach kryształowe lustra oraz boazeria pokryta prawdziwym złotem.
W podziemiach znajdowała się kuchnia, oraz piwnica z najrozmaitszymi trunkami, które po zamówieniu wciągane były na górę windą sznurową.

Kawiarnia potocznie nazywana Noworolem jest także pionierem na rynku. To właśnie w podcieniach Sukiennic, 98 lat temu po raz pierwszy w historii Krakowa ustawiono "ogródek", w którym mogli zasiadać klienci.

Pomimo dwóch wojen światowych kawiarnia działała nieprzerwanie do 1942 roku. Gdy do Krakowa wkroczyli Niemcy lokal ze względu na prestiż pozostawiono, a potem "wydzierżawiono" Generalnemu Gubernatorstwu za symboliczną 1 markę miesięcznie, ale nie odebrano go Noworolskim. Wówczas prawdopodobnie zdemontowano zabytkowe kute okiennice i przetopiono je na czołgowe pancerze.

W dwudziestoleciu międzywojennym kawiarnię odwiedzały tak zacne osobistości, jak marszałek Józef Piłsudzki i Edward Rydz-Śmigły, malarze Julian Fałat czy Jacek Malczewski. Kawiarniane archiwum pełne jest fotografii, wpisów i podziękowań. Miedzy innymi "Dziennik Polski" z 1950 roku tak opisywał atmosferę, która zawsze była tu niezmiennie krakowska: "W kawiarni Noworolskiego jest pełno autorów, artystów i profesorów, który piją tu kawę z bitą śmietaną".

O niezwykłości miejsca niech świadczy choćby fakt, że Karol Hubert Rostworowski, krakowski dramaturg, umieścił tu akcję II części trylogii "U mety". Inny znany poeta Czesław Miłosz, w pamiątkowej księdze gości umieścił w 1997 roku wpis "jestem bywalcem".

Po wojnie zmiana ustroju odebrała właścicielowi lokal pod pretekstem utworzenia Czytelni Czasopism. Ostatecznie do 1991 roku znajdował się w tym miejscu GTSS Społem. Próba przekazania przez miasto kawiarni jej dawnemu właścicielowi zakończyła się strajkiem okupacyjnym pracowników, który trwał, aż 103 dni. Po długich negocjacjach i zapewnieniach, że zwolnień nie będzie, ludzie rozeszli się do domu.

- Gdy 19 lat temu znowu zaczęliśmy prowadzić kawiarnię, na Rynku Głównym były tylko trzy inne. Dziś samych kawiarni jest niemal 40. U nas niezmienne pozostały dawna elegancja, spokój i cisza, w której można odpocząć - mówi Wojciech Noworolski. Jak dodaje, mimo pięciu lat remontu Sukiennic, stali bywalcy i ciekawi turyści znowu będą mogli zasiąść przy swoich ulubionych stolikach. - Prowadzimy nasz lokal dbając o to by goście, którzy nas odwiedzają, mogli usiąść, zadumać się, by byli w stanie zatrzymać się choć na chwilę. Kto tu raz przyjdzie, wraca na pewno, nie można wypić kawy z lepszym widokiem na Rynek Główny - deklaruje Weronika Noworolska.

Dziś o godzinie 19.15 odbędzie się oficjalne przekazanie miastu kutych okiennic, które powrócą na swe miejsce po niemal 70 latach. Staną się uzupełnieniem historycznego wyglądu południowo-wschodniej części budowli - Stwierdziliśmy, że chcemy się włączyć w remont Sukiennic, pozostawić coś po sobie dla przyszłych pokoleń i odwołując się do starej tradycji mieszczańskiej ofiarować coś społeczeństwu - uzasadnia Wojciech Noworolski. Ogromne zasuwane okiennice(300 kg jedna) dawniej zabezpieczały kramy przed grabieżą. Współcześnie, gdy zapada zmrok w połączeniu z iluminacją wskrzeszają piękno i dawny majestat renesansowej budowli. Uroczystość oficjalnie rozpocznie dwuletnie obchody upamiętniające Jana Noworolskiego i jego kawiarnię.

Marcin Warszawski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski