Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każda karetka powinna być wyposażona w EKG

DD
Fot. Andrzej Wiśniewski
Fot. Andrzej Wiśniewski
Kardiolodzy inwazyjni osiągnęli znaczący postęp w leczeniu zawału serca. Dziś 95 proc. pacjentów poddanych zabiegowi pierwotnej angioplastyki, nie tylko przeżywa, ale także ich serce udaje się utrzymać w dobrym stanie. Umierają natomiast chorzy, którzy w porę nie znaleźli się w pracowniach hemodynamiki. Jak można zminimalizować śmiertelność w zawałach serca?

Fot. Andrzej Wiśniewski

ROZMOWA z dr. hab. med. DARIUSZEM DUDKIEM z Zakładu Hemodynamiki i Angiokardiografii UJ CM

- Dalsza poprawa wyników leczenia możliwa jest w dwóch obszarach: poprawienia techniki zabiegowej oraz skrócenia czasu od początku wystąpienia bólu w klatce piersiowej do momentu rozpoczęcia zabiegu. W czerwcu br. rozpoczęliśmy, we współpracy z wojewodą małopolskim, urzędem marszałkowskim oraz krakowskim oddziałem NFZ, IV etap małopolskiego programu leczenia zawału serca, który jest zgodny z wytycznymi Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Ten program ma jeden główny cel: zwiększenie liczby transportów bezpośrednich, czyli z domu pacjenta wprost do Instytutu Kardiologii, do pracowni hemodynamiki. W takim modelu czas, który zyskuje chory z zawałem wynosi ok. 60 minut w stosunku do tradycyjnej drogi, kiedy karetka zabiera pacjenta do najbliższego szpitala, tam wykonywane jest EKG i dopiero wówczas chory jest przewożony do pracowni hemodynamiki. Tymczasem wiemy, że z każdą godziną niepotrzebnego opóźnienia śmiertelność wzrasta o około 1 procent.
To znaczy, że EKG powinno zostać wykonane już w karetce?
- Tak, i każda karetka powinna być wyposażona w to urządzenie. Lekarz lub ratownik odczytując wynik od razu widzi, że to zawał i karetka jedzie wprost do pracowni hemodynamiki. Oczywiście, teletransmisja EKG ułatwia decyzję, ale nie jest to warunek bezwzględny. Lekarz dzwoni bezpośrednio do pracowni i zespół kardiologów interwencyjnych już oczekuje na chorego. Należy podkreślić, że jeśli pacjent ma w karetce wykonane EKG, lekarz stwierdza zawał, to wówczas każdy inny szpital niż szpital z kardiologią inwazyjną jest błędnym adresem!
Od czerwca minęły trzy miesiące. Czy widać już efekty wdrożenia programu?
- Rzeczywiście, widać poprawę. Jeszcze niedawno zaledwie 20-30 proc. chorych wprost z domu trafiało do sali zabiegowej, dziś ten procent zwiększył się do 50-60. Cały czas mówimy o zawale ze specyficznymi zmianami w EKG, natomiast kardiolodzy rozróżniają jeszcze drugi typ zawału - bez tych specyficznych zmian. Niegdyś było zalecenie, że ten typ zawału należy leczyć interwencyjnie do trzech dni. Najnowsze badania, w tym analizy wykonane w Krakowie, wykazują jednak, że ten czas nie powinien być dłuższy niż kilkanaście godzin. Stąd druga składowa IV etapu programu: pacjenci bez specyficznych zmian w EKG mogą być diagnozowani w SOR-ach, ale po zweryfikowaniu zaostrzenia choroby wieńcowej i zagrażającego dużego zawału serca, w ciągu kilku, najwyżej kilkunastu godzin powinni być kierowani do leczenia inwazyjnego.
Cenne dla życia minuty zyskamy również szybko wzywając pomoc.
- Bardzo ważna jest świadomość społeczeństwa, że bólu w klatce piersiowej nie można lekceważyć, czekać aż sam minie, zwlekać z wezwaniem karetki. Tracimy wówczas czas, który może uratować życie. Wciąż również należy edukować społeczeństwo w zakresie profilaktyki choroby wieńcowej, pisać o zdrowej diecie, aktywności fizycznej, potrzebie wykonywania badań - pomiaru glukozy, cholesterolu, ciśnienia tętniczego.
Kardiolodzy interwencyjni dążą także do poprawy leczenia pacjentów już na sali zabiegowej. O jakich sukcesach może Pan opowiedzieć?
- Wciąż pracujemy nad poprawieniem techniki pierwotnej angioplastyki. Mamy np. coraz lepsze urządzenia odsysające skrzeplinę, która zamyka światło naczynia, co jest bezpośrednią przyczyną zawału. Okazało się również - w czym mamy niemały udział - że stenty nowej generacji, czyli stenty uwalniające leki, dają lepsze wyniki w leczeniu zawału serca niż stenty klasyczne. W tej chwili z ośrodkami kardiologicznymi w Europie i Nowej Zelandii pracujemy intensywnie nad wdrożeniem stentów rozpuszczalnych, tzw. bioabsorbowalnych. Prowadzone są już ostatnie badania kliniczne i za 3-5 lat stenty tego typu będą powszechnie dostępne. Uważa się, że będzie to czwarta rewolucja w kardiologii inwazyjnej: pierwszym etapem była angioplastyka balonowa, czyli poszerzanie naczynia balonem, drugim - wszczepienie metalowego stentu rozszerzającego ścianę naczynia, trzecim - stent pokryty lekami. Stent, który spowoduje wygojenie się chorej zmiany, przywróci naczyniu prawidłowe funkcje, a po dwóch latach rozpuści się i zniknie, to rzeczywiście przełom. Nie będziemy mówić wówczas o angioplastyce wieńcowej, tylko o terapii regeneracyjnej naczynia. Podkreślem, iż nie jest to sen, a powoli zbliżająca się rzeczywistość, dająca przełomowe możliwości w leczeniu choroby wieńcowej. Łatwo wyobrazić sobie rozpuszczalny, nasączony lekiem stent, chroniący ścianę naczynia długoterminowo, przez kilka, a nawet kilkanaście lat. Wówczas skuteczna ochrona przed zawałem serca zanim on wystąpi może okazać się rzeczywistością. Ale na to poczekajmy jeszcze kilka lat.
Rozmawiała Dorota Dejmek

Dlaczego zapadamy na choroby serca i naczyń?

Czynniki ryzyka chorób układu krążenia, czyli chorób rozwijających się na tle miażdżycy, takich jak choroba niedokrwienna serca, choroba tętnic obwodowych lub tętnic mózgowych, to cechy indywidualne danej osoby oraz elementy stylu życia, zwiększające możliwość wystąpienia choroby. Czynniki ryzyka, na które nie mamy wpływu, to: wiek, płeć oraz genetyka (choroby układu krążenia w rodzinie). Wśród czynników modyfikowalnych, tzn. zależnych od nas samych, wymienia się: nadciśnienie tętnicze, nieprawidłowe stężenie cholesterolu i triglicerydów we krwi, cukrzycę, nadwagę i otyłość, nieprawidłowe odżywianie, nadmierne spożycie alkoholu, palenie papierosów, małą aktywność fizyczną oraz stres.
Nadciśnienie tętnicze należy leczyć, ponieważ prowadzi do groźnych powikłań, takich jak: zawał serca, udar mózgu, niewydolność serca lub nerek; sprzyja ponadto rozwojowi otępienia, a nawet może prowadzić do ślepoty.
Nieprawidłowe stężenie cholesterolu i triglicerydów we krwi. Cholesterol krąży we krwi w postaci lipoprotein, czyli cząstek zbudowanych z białek i tłuszczów. Wyróżniamy cholesterol HDL, tzw. dobry cholesterol oraz cholesterol LDL, tzw. zły (prowadzi do powstawania blaszki miażdżycowej i zwężenia naczynia). Triglicerydy to tłuszcze, które również mogą zwiększyć ryzyko rozwoju chorób układu krążenia.
Cukrzyca. Najczęściej uszkadza serce, nerki, oczy, naczynia krwionośne i układ nerwowy. Badanie stężenia cukru we krwi osoby po 45. roku życia powinny wykonywać regularnie co trzy lata.
Nadwaga i otyłość. Do głównych, bardzo poważnych następstw otyłości należą choroby układu krążenia oraz cukrzyca typu 2. Szczególnie niebezpieczna jest tzw. otyłość brzuszna: obwód pasa u kobiet ponad 88 cm, a u mężczyzn - ponad 102 cm.
Nieprawidłowe odżywianie, alkohol. Należy ograniczać pokarmy zawierające tłuszcze zwierzęce, sól, cukier, cholesterol. Warto jadać ryby morskie, owoce, warzywa, oleje, oliwę.
Palenie papierosów. Palący papierosy narażeni są na zwiększone ryzyko chorób układu krążenia, takich jak: zwał serca, udar mózgu, choroba niedokrwienna kończyn dolnych.
Mała aktywność fizyczna i stres. Sprzyjają nadciśnieniu tętniczemu, chorobom serca i udarom mózgu, cukrzycy typu 2 .
(DD)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski