MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Każde złoto smakuje, jakby było pierwsze

ML
Bogdan Serwiński (w środku przodem) ma powody być dumny ze swoich podopiecznych FOT. KOW
Bogdan Serwiński (w środku przodem) ma powody być dumny ze swoich podopiecznych FOT. KOW
Rozmowa z BOGDANEM SERWIŃSKIM, trenerem mistrzyń Polski, zespołu Bank BPS Muszynianka/Fakro Muszyna

Bogdan Serwiński (w środku przodem) ma powody być dumny ze swoich podopiecznych FOT. KOW

- Serdeczne gratulacje. Jak smakuje taki złoty medal, przecież to już czwarty?

- Za gratulacje dziękuję, a smak złota zawsze jest szczególny. Powiem szczerze, że nigdy nie ma się dość. Przecież żeby dojść do finałów, musieliśmy pisać kolejną historię od początku. I tak jest za każdym razem. To przecież inne zawodniczki, to inne rywalki, wszystko inne. Sam jestem zaskoczony swoją reakcją po ostatniej piłce. To był zupełnie niekontrolowany wybuch radości. Każdy złoty medal smakuje inaczej.

- Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, kiedy okazało się, kto będzie grał w Muszynie, od razu zostaliście wymienieni w gronie faworytów. Podobnie jak Aluprof i beniaminek Atom Trefl.

- Ja bym do tego grona dodał zespół z Dąbrowy i Bydgoszcz. Taki układ, kiedy o tytuł ma się bić kilka drużyn, a nie wyłącznie my i bielszczanki, tylko służy siatkówce. Jednak dzisiaj mogę powiedzieć, że miałem spore obawy, nie o medal, ale ten najważniejszy. Oczywiście złoto to był jeden z naszych celów, ale żeby do niego dojść, musieliśmy pokonać wiele przeszkód w tym samych siebie.

- Mówi pan o samych początkach?

- Oczywiście. Dzisiaj nikt nie pamięta, że cały okres przygotowawczy spędziłem z czterema zawodniczkami. To były Agnieszka Śrutowska, Kinga Kasprzak, Magdalena Piątek i Klaudia Kaczorowska. Zespół, nie licząc prezentacji w Warszawie, zobaczyłem na cztery dni przed rozpoczęciem zmagań ligowych. Pierwszy mecz to od razu była Liga Mistrzyń. Siatkarki były bezpośrednio po przylocie z Japonii. Nie wiedziałem, jak to wszystko zaskoczy. Oczywiście ktoś powie, że przecież siatkarki trenowały, większość z nich była razem w kadrze. To jest tylko połowa prawdy. Druga część to gra w klubie. To zupełnie inne ustawienia na parkiecie, to także długofalowe cele, to niezbędne poznanie się siebie. To także nawiązanie nici sympatii.

- Pierwszym zadaniem dla drużyny była Liga Mistrzyń.

- Te rozgrywki były dla nas bardzo trudne. Zawodniczki przeżywały czas aklimatyzacji. To były wzloty i upadki formy. Wystarczy przypomnieć mecze z Villa Cortese, które były bardzo dobre i zupełnie fatalne z Baku. To był wtedy czas totalnego dołka formy, który musiał nadejść. Szkoda, że trafiło to na te mecze. Ale i tak zajęliśmy szóste miejsce w Europie, to jest duży sukces, chociaż marzył się nam Final Four. W PlusLidze też bywało różnie, chociaż przegraliśmy tylko dwa spotkania.

- W pewnym momencie pojawiły się kontuzje i nie wyglądało to dobrze.

- Mieliśmy spore problemy z Debby Stam-Pilon. Od początku wiedziałem, że ma kłopoty z kręgosłupem. Na jej prośbę zgodziliśmy, aby leczyła się w Holandii. To był mój duży błąd. Dopiero w Polsce, w czasie rozgrywek, kiedy znów wystąpiły dolegliwości, podjęliśmy działania i szybko doszła do siebie. Później odpłaciła się nam bardzo dobrą grą. Ale to nie był jedyny problem. Te kontuzje wynikały z przemęczenia. Długi czas nie mogła dojść do siebie Agnieszka Bednarek-Kasza. Przez cały sezon ze ścięgnami Achillesa w obu nogach zmagała się Asia Kaczor. Dalej to bardzo, bardzo zmęczone Ola Jagieło, Mariola Zenik czy Milena Sadurek.
- Ale okazało się, że ma pan bardzo dobre zmienniczki, które w kilku meczach wyciągnęły zespół z opresji.

- Na tym cała zabawa polega. We właściwych momentach na parkiecie pojawiały się Agnieszka Śrutowska, Kinga Kasprzak, Magda Piątek czy Klaudia Kaczorowska. Tak zawsze starałem się i staram budować zespół, aby cała dwunastka była równorzędna. Ja nie dzielę drużyn na pierwszą i drugą szóstkę. Kto ma formę, ten gra. Ta polityka przyniosła bardzo dobre rezultaty. To zauważył także trener kadry, który powołał dziewczyny do kadry.

- Który mecz był najtrudniejszy?

- Nie jestem w stanie tak na to odpowiedzieć. Każde spotkanie miało swoją dramaturgię. Przypomnę choćby walkę z Aluprofem o Puchar Polski. Później mecze w półfinałach play-off, gdzie wszystko mogło się zdarzyć. Przecież tak naprawdę, to bielszczanki były o wiele bliżej finałów niż my. Stało się inaczej i bardzo się z tego cieszę.

- Ale finał nie był zbyt trudny.

- To tylko pozory. To, że wygraliśmy 3-0, nie oznacza, że Atom był słaby. Musieliśmy w te spotkania włożyć mnóstwo sił. Zawodniczki bardzo chciały jak najszybciej zakończyć na trzech meczach, bo wiedziały, że później mogło być różnie, mogło zabraknąć sił. Warto podkreślić też fakt, iż po drugiej stronie siatki stały wybitne zawodniczki. Na szczęście potrafiliśmy je zneutralizować.

- Koniec sezonu oznacza budowę nowego zespołu.

- To zupełnie normalne z tym, że w tym roku rozmowy o ewentualnych nowych twarzach będą dopiero teraz. Dzisiaj spotkam się z zawodniczkami. Po rozmowach z nimi będę wiedział więcej. Później czeka mnie spotkanie ze sponsorami i to właściwie zadecyduje o tym, jak będzie wyglądał zespół w sezonie 2011/2012. Moim pragnieniem jest, aby zmian było jak najmniej. Wiele wskazuje na to, że ubędą dwie siatkarki. Ale czy tak się stanie, dowiem się dzisiaj po południu. Więcej nie powiem.

Rozmawiał: (KOW)

Mecz o 5. miejsce: Gwardia Wrocław - Organika Budowlani Łódź 3-2 (25-19, 12-25, 25-20, 13-25, 15-13). Stan rywalizacji play-off (gra się do 2 zwycięstw): 2-0.

(ML)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski