Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każdy mecz jest walką

Rozmawiał Bartosz Karcz
Łukasz Surma gra teraz dla Ruchu, ale futbolu uczył się w Wiśle
Łukasz Surma gra teraz dla Ruchu, ale futbolu uczył się w Wiśle fot. Arkadiusz Gola
Rozmowa. - Mimo tylu lat gry, ciągle odczuwam przed każdym kolejnym spotkaniem trochę stresu i tremy - mówi piłkarz Ruchu ŁUKASZ SURMA, który dzisiaj zagra przeciwko Wiśle

- W minionej kolejce rozegrał Pan 500. mecz w ekstraklasie. Jak Pan patrzy na tę liczbę, to myśli Pan sobie - zrobiłem coś dużego?

- Nie. Z jednej przyczyny - ja cały czas walczę. Każde spotkanie to jest walka - z sobą, z przeciwnikiem. Myślę o każdym kolejnym meczu i nie zaglądam co chwilę w statystyki. Gdybym skończył grać, usiadłbym i popatrzył na liczbę meczów, jakie rozegrałem, to pewnie rzeczywiście powiedziałbym, że to jest coś. Ale dzisiaj nie mam czasu się nawet tym nacieszyć, bo koncentruję się na kolejnym meczu. A mimo tylu lat gry, ciągle odczuwam przed każdym kolejnym spotkaniem trochę stresu i tremy.

- Wyznaczył Pan sobie już kres kariery? To jest ostatni sezon?

- Coraz bardziej się zastanawiam kiedy to nastąpi. Jestem już raczej na ostatniej prostej. Może zabrzmi to dziwnie, ale jestem coraz bardziej sfrustrowany, zmęczony psychicznie. Wszedłem już w taką rutynę, że pewne rzeczy po prostu mnie denerwują. Z drugiej strony, mam w pamięci słowa moich starszych kolegów, choćby Jacka Zielińskiego, który mi powtarzał: „Graj jak najdłużej, bo ciężko jest się odnaleźć po drugiej stronie muru”. Mnie kontuzje omijają i ciągle odkładam to zakończenie kariery. Jestem zatem w jakimś stopniu na rozdrożu. Nie wiem, co jeszcze zrobię. Zobaczymy.

- To, że przez tyle lat omijały Pana poważne kontuzje, wynikało z dobrej znajomości własnego organizmu?

- To przede wszystkim sprawa genetyki. Mój tata też nie miał nigdy poważnej kontuzji. Co prawda zakończył karierę w wieku 32 lat, ale wtedy były inne czasy. Dzisiaj ta granica się przesunęła. To też jest sprawa innego treningu niż przed laty. Teraz zajęcia są bardziej ukierunkowane na czysto piłkarskie sprawy. Z drugiej strony - nie wiem, czy cała ta struktura szkolenia poszła rzeczywiście w dobrym kierunku.

- Co ma Pan na myśli?

- Patrzę na treningi młodzieży i widzę, że one niewiele się różnią od tego, co robią seniorzy. Są zbytnio ukierunkowane wyłącznie na piłkę. Za moich młodych lat wyglądało to inaczej. Sam grałem nie tylko w piłkę nożną, ale również w siatkówkę, koszykówkę. To pozwoliło mi nabrać ogólnej sprawności. W szkole podstawowej uprawiało się praktycznie każdy sport. Jak trener Stanisław Chemicz brał nas na salę, gdzie trenowały gimnastyczki Wisły, to on wiedział, co z nami zrobić. Nie wystarczy zabrać chłopaków na gimnastykę. Trzeba też wiedzieć, jak z nimi pracować, jakie partie mięśni rozwijać w danym wieku. To jest wielka odpowiedzialność. Ja miałem szczęście do trenerów i w młodym wieku mogłem się rozwijać wszechstronnie. Bez tego nie miałbym szans grać tak długo.

- Waldemar Fornalik w Ruchu Chorzów prowadzi Pana w jakiś szczególny sposób? W Wiśle np. Arkadiusz Głowacki ma dużą dowolność w wyborze treningów i sposobu przygotowania do meczu.

- Arek ma za sobą różne przejścia, jest po kilku operacjach. Ja unikałem tak poważnych urazów, więc pracuję normalnie z drużyną.

- Przed wami mecz z Wisłą. Dla Pana, jej wychowanka, to są jeszcze wyjątkowe spotkania?

- Trochę czasu już minęło, odkąd odszedłem z Wisły i nie są to już dzisiaj aż tak duże emocje, jak kiedyś. Mam jednak bardzo dobre relacje z niektórymi piłkarzami Wisły, choćby z Maćkiem Sadlokiem czy Michałem Buchalikiem. Dlatego sprawdzić się w takim meczu, to będzie coś i na pewno będzie to dla mnie wydarzenie.

- Cieszy Pana, że w środku pola pierwsze skrzypce gra w Wiśle Krzysztof Mączyński? Jego droga do pewnego momentu trochę przypominała Pańską, choć jemu do Wisły udało się wrócić. Pan natomiast kiedyś powiedział, że „Biała Gwiazda” już zawsze będzie niespełnioną miłością.

- Cieszę się, że Krzyśkowi idzie, tym bardziej że też swoje przeszedł. Długo musiał czekać, żeby w Wiśle ktoś dał mu prawdziwą szansę. Zresztą takich chłopaków przez lata było dużo więcej. Większość z nich gdzieś przepadła - i to jest jakiś problem Wisły. A wracając do Krzyśka, to tak grających piłkarzy jak on na pozycji numer osiem jest dzisiaj w ekstraklasie bardzo mało. To dobry technicznie zawodnik, bardzo dobrze biegający. Wisła mocno skorzystała na tym, że do niej wrócił.

- Podoba się Panu styl Wisły? Jak Pan ocenia tę drużynę?

- Zależy, co rozumiemy pod pojęciem stylu. Drużyna jest mocna wtedy, jeśli potrafi dostosować swój sposób gry do przeciwnika i jest dzięki temu skuteczna. Trudno jest grać zawsze tak samo. Uważam, że sztuką jest zagrać tak jak niedawno Arsenal z Bayernem i wygrać mecz. Jeśli chodzi o Wisłę, to widziałem ją w meczu z Podbeskidziem i wtedy, rzeczywiście, wyglądała świetnie. Jeśli ma swój dzień, to pewnie stać ją właśnie na taką grę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski