Zamieszczona tu podwójna recenzja nie wynika jednak z tego technicznego faktu, a z dość smutnej refleksji, do której sprowokowały mnie oba dzieła. Wbrew pozorom wiele je łączy, choć przedstawiają skrajnie różne wydarzenia, które miały miejsce w rzeczywistości.
W „Spotlight” dostajemy opowieść o kulisach dziennikarskiego śledztwa w redakcji „The Boston Globe”, które ujawniło przed całym światem, że Kościół katolicki wiele lat ukrywał prawdę o molestowaniu dzieci przez księży. „Big Short” to z kolei historia krachu na Wall Street z 2007 roku, w efekcie którego miliony Amerykanów utraciły dach nad głową. Co więc łączy oba dzieła? Patologia systemów. W przypadku „Spotlight” - wykrzywienia idei religijnej, w „Big Short” - wielkich korporacji bankowych. Oba zbudowane są na fundamentach oszustwa, kłamstwa, znieczulicy, egoizmu i obłudy.
Autorzy tych filmów wiedzą, jak wstrząsnąć widzem. Nie epatują przy tym nadmiernie emocjami i nie popadają w mentorski, publicystyczny ton. Trzeba je zobaczyć.
Czym bowiem różni się wysoko postawiony hierarcha Kościoła, który zamiata pod dywan niegodne czyny swoich amoralnych podwładnych, od zimnego bankiera, który w momencie finansowego kryzysu myśli tylko o tym, jak jeszcze dorobić się na nieszczęściu innych? Niczym. W obu przypadkach poszkodowani są niewinni ludzie, których jedynym błędem była ślepa wiara w autorytety, czy to religijne, czy biznesowe.
Intrygujący (a może lepiej: palący?) w obu filmach jest nie tylko poruszany temat, ale również forma. Porywająca. Nic przełomowego, ot, klasyczny sposób opowieści zatopionej w oceanie dialogów. Bohaterowie ukazywani w ciągłym ruchu, nieustannie drążą, poszukują, dociekają. W „Spotlight” są wyważeni, skupieni, zdeterminowani i niezwykle dyskretni - jak na dobrych dziennikarzy śledczych przystało.
W „Big Short” wpadają w gorączkowy nastrój, nieraz oblewa ich zimny pot, bywają też niestabilni emocjonalnie, nieprzystosowani do obcowania z drugim człowiekiem. Kamera stoi zawsze blisko nich, wychwytując każdy, najdrobniejszy nawet gest. W „Spotlight” aktorstwo jest wyciszone i zniuansowane, w „Big Short” brawurowe. Pięknie pędzą te dwie historie, choć ich puenty są smutne i gorzkie.
„Spotlight”, reż. T. McCarthy
„Big short”, reż. A.McKay
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?