Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kazimierz Moskal: Muszę robić swoje i czekać

Rozmawiał Bartosz Karcz
Kazimierz Moskal prowadził Wisłę Kraków wiosną w 14 meczach. 3 wygrał, 4 przegrał, a 7 zremisował
Kazimierz Moskal prowadził Wisłę Kraków wiosną w 14 meczach. 3 wygrał, 4 przegrał, a 7 zremisował Andrzej Banaś
Rozmowa. - Nawet gdybyśmy byli drudzy na koniec sezonu, też czułbym niedosyt. Taki już jestem i śmiem twierdzić, że gdyby nie strata punktów w meczach z Pogonią i Jagiellonią, różnie mogło się to potoczyć - mówi trener Wisły Kraków KAZIMIERZ MOSKAL

- Przed ostatnim meczem sezonu z Lechem i na konferencji zaraz po nim był Pan mocno zdenerwowany. Czym to było spowodowane?

- Sytuacją, w jakiej się znaleźliśmy. Nikt nie lubi przegrywać, a my przed meczem z Lechem mieliśmy trzy kolejne porażki na koncie. I nie ma znaczenia, czy były to porażki, na które zasłużyliśmy, czy nie. To bolało, a jadąc do Poznania, wiedzieliśmy, że Lech gra o tytuł, ale chcieliśmy za wszelką cenę pokrzyżować rywalom te plany. To się nie udało, więc nie byłem też najszczęśliwszy po zakończeniu meczu. Nie byłem jednak również jakoś bardzo zdenerwowany.

- Prezes Robert Gaszyński mówił, że ma Pan przygotować raport, w którym napisze Pan, dlaczego Wiśle nie udało się awansować do Ligi Europy. Znalazł Pan już odpowiedź na to pytanie?

- Raport przygotowywałem od kilku dni. Wysłałem go rano po meczu z Lechem, bo chciałem jeszcze dopisać parę rzeczy właśnie po tym spotkaniu. Na wynik wpływ miało wiele czynników i to wszystko starałem się dokładnie w raporcie opisać.

- A co Pańskim zdaniem było tym najważniejszym czynnikiem, który sprawił, że nie wyszło? Tylko te nieszczęsne końcówki meczów w waszym wykonaniu?

- Nie tylko, a nawet jeśli mówimy o nich, to też można to rozłożyć na czynniki pierwsze. Można się zastanawiać, czy był to tylko brak szczęścia, czy decydowały błędy sędziów czy jednak przede wszystkim brak koncentracji do ostatniego gwizdka. Obejmowałem zespół w trudnym momencie dla klubu, dla drużyny. Problemy były zresztą stale, bo z różnych przyczyn ciężko było często zestawić optymalną jedenastkę.

- Był Pańskim zdaniem jakiś decydujący moment, który przesądził o tym, że zajęliście dopiero 6. miejsce na koniec sezonu?

- Nawet dwa. Najpierw był mecz z Pogonią, w którym straciliśmy gola na 2:2 w doliczonym czasie. To już był cios, zwłaszcza że przed tym meczem realna była szansa walki nawet o mistrzostwo Polski! Pozbieraliśmy jednak zespół, pojechaliśmy do Białegostoku i graliśmy przez 87 minut bardzo dobry mecz. Wyglądało na to, że dalej będziemy mieli o co walczyć. Tymczasem straciliśmy dwa gole, przegraliśmy i dzisiaj, z perspektywy czasu, oceniam to jako moment, który nas dobił. Nie mogę zarzucić chłopakom, że w kolejnych spotkaniach nie chciało im się walczyć. Nie było już jednak polotu, błysku w ich grze. Nadzieja na coś naprawdę dużego zgasła w Białymstoku. Tak to dzisiaj widzę.

- Pan już wie, jaka będzie Pańska przyszłość w Wiśle?

- Mam kontrakt do 30 czerwca 2016 roku, ale przecież wiadomo, jak wygląda życie trenera. Czekam na decyzję.

- Pewnie jednak ma Pan wizję drużyny na przyszły sezon już bez Stilicia, Dudki czy Garguły.

- Nie ma co kryć, że te odejścia to duże osłabienie. Są czasami jednak takie sytuacje, że nie można dojść do porozumienia. Trzeba patrzeć, jakie są możliwości klubu. Plan poprawienia sytuacji jednak jest. Mamy kandydatów na następców. Ci zawodnicy dawali bardzo dużo drużynie, ale trzeba sobie radzić bez nich.

- W przypadku Stilicia i Dudki klubowi nie udało się dojść z tymi zawodnikami do porozumienia. Z Łukaszem Gargułą rozmów na temat przedłużenia kontraktu nie było. To była Pańska decyzja czy władz klubu?

- Rozmawialiśmy o tym. Już na początku mojej pracy w Wiśle były przymiarki, jak ten zespół ma wyglądać. Stilić i Dudka są
zawodnikami, których widziałem w tej drużynie. W przypadku Łukasza doszliśmy jednak do wniosku, że na jego miejsce chcemy wziąć kogoś, kto wniesie trochę świeżej krwi. Oczywiście mamy świadomość, że jest problem, skoro odchodzi trzech piłkarzy ze środka pola. Mamy jednak kilku zawodników, kandydatów na grę w pomocy.

- Nie żywi Pan obaw, że 22 czerwca, gdy rozpoczną się przygotowania, będzie Pan miał raptem 12-13 zawodników na pierwszym treningu? Tak było np. w 2010 roku, gdy trenerem był Henryk Kasperczak.

- Pamiętam, bo walczyłem wtedy z trenerem Kasperczakiem, żeby wziąć do drużyny paru młodych chłopaków, żeby przynajmniej do treningów byli. Teraz nie powiem, że jestem w stu procentach przekonany, że takiej sytuacji nie będzie, ponieważ dopóki nie podpiszemy kontraktów, wszystko się może zdarzyć.

- Wisła walcząca o utrzymanie w sezonie 2015/2016 to wizja katastroficzna czy realistyczna?

- Tak to już jest, że jak są porażki, to rosną minorowe nastroje, zaczyna się wręcz "czarnowidztwo". Walka o utrzymanie to jednak ciągle wizja katastroficzna.

- Tylko że już w minionym sezonie walczyliście prawie do ostatniej kolejki sezonu zasadniczego o pierwszą ósemkę. A skoro teraz skład będzie słabszy, to...

- Uzupełnimy skład. Może nie przyjdą do nas gwiazdy, ale zawodnicy, którzy będą prezentować określony poziom. Na tyle solidny, że uda się uniknąć wizji gry o utrzymanie.

- A może Wisła powinna pójść tropem Jagiellonii, klubu, który chętnie sięga po piłkarzy z niższych lig, a ci później szybko w tym klubie się rozwijają i grają bardzo dobrze już w ekstraklasie.

- To dobry kierunek. Zresztą skoro jesteśmy przy Jagiellonii, to nasz mecz w Białymstoku, mimo porażki, pokazał, że grając
bez Semira Stilicia, Darka Dudki czy nawet Pawła Brożka, potrafimy prezentować dobrą piłkę. Przez 87 minut kontrolowaliśmy mecz. To pokazuje, że można grać dojrzale, mądrze, po prostu solidnie. Ten mecz z jednej strony był punktem przełomowym z negatywnym sensie, ale z drugiej - spotkaniem, które udowodniło, że przyszłość wcale nie musi być taka najgorsza.

- Kapitan drużyny Arkadiusz Głowacki mówi, że aktualna Wisła zajęła miejsce adekwatne do możliwości i siły zespołu. Pan podpisałby się pod taką opinią?

- Powiem tak - wiem, że za nami trudny okres, ale ja czuję się rozczarowany. Tak samo czułbym się, gdybyśmy zajęli piąte miejsce. Nawet gdybyśmy byli drudzy, też czułbym niedosyt. Taki już jestem i śmiem twierdzić, że gdyby nie wspomniane mecze z Pogonią i Jagiellonią, różnie mogło się to potoczyć.

- To na koniec zapytam: kiedy spodziewa się Pan odpowiedzi ze strony klubu w sprawie Pańskiej dalszej pracy w Wiśle, bo pewnie obecna sytuacja nie jest komfortowa?

- Nie mogę się zastanawiać cały czas, co ze mną będzie. Muszę robić swoje i czekać. Trzeba przygotować plan treningów w okresie przygotowawczym. Trzeba też zastanowić się, na jakich pozycjach chcielibyśmy się wzmocnić i ilu tych piłkarzy powinno do nas przyjść.

- A ilu powinno?

- Gdybyśmy prócz Tomasza Cywki pozyskali jeszcze czterech zawodników, to byłoby nieźle.

Podpisali umowę w sprawie stadionu
* Wisła Kraków SA podpisała umowę z Gminą Miejską Kraków, dotyczącą zasad korzystania ze Stadionu Miejskiego im. Henryka Reymana. Umowę podpisano na trzy lata, ale znalazły się w niej również zapisy o możliwości przedłużenia oraz dające pierwszeństwo Wiśle przy zawieraniu kolejnej umowy.

Klub będzie płacić za dzierżawę stadionu tyle ile dotychczas, czyli ok. 3 mln zł rocznie. Na podstawie umowy Wisła wydzierżawiła pomieszczenia administracyjne, strefę kibica i boisko. Te części pozostaną w wyłącznym i całorocznym użytkowaniu Wisły Kraków SA. Pozostała część stadionu będzie udostępniana Wiśle na dni meczowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski