Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kęczanie przerwali pasmo 11 porażek kosztem doświadczonego zespołu

Jerzy Zaborski
Skuteczny kęcki blok Jonasza Bieguna i Jakuba Lewandowskiego
Skuteczny kęcki blok Jonasza Bieguna i Jakuba Lewandowskiego fot. Jerzy Zaborski
I liga siatkarzy. Kęczanie źle rozpoczęli mecz. W premierowej odsłonie mieli kłopoty z przyjęciem, więc nic dziwnego, że szybko przegrywali 1:5 i trener Marek Błasiak musiał poprosić o czas.

KPS Kęty - Camper Wyszków 3:2 (17:25, 25:20, 23:25, 25:21, 15:9)

KPS: Błasiak, Lewandowski, Kluth, Czubiński, Tomczak, Bogus, Ledwoń (libero) oraz Toczko (libero), Toczko, Biegun, Szpyrka, Chmielewski.

Camper: Wojtkowski, Piórkowski, Pruski, Szulik, Woroniecki, Owcarz, Dyl (libero) oraz Nurczyński (libero), Gniewek, Główczyński.

- Rywale imponowali agresywną zagrywką, z którą na __początku nie mogliśmy sobie poradzić - tłumaczył kęcki szkoleniowiec.

Tę część spotkania gospodarze mogli spisać na straty. Było już 8:15 i 14:20. Goście dominowali na parkiecie.

Jednak po zmianie stron gospodarze zaczęli grać lepiej. Prowadzili już 6:1, potem było 9:4. Ładnie dwa razy środkiem zaatakował Jakub Lewandowski, z kolei po punkcie zdobytym przez Jana Tomczaka trener gości Paweł Blomberg poprosił o czas, bo miejscowi prowadzili już 13:7.

Potem jednak było 13:11 i to Marek Błasiak musiał udzielić wskazówek gospodarzom.

Przy stanie 24:17 kęczanie zmarnowali trzy piłki setowe, ale ostatecznie stan meczu wyrównał Jonasz Biegun. - Młodość bywa nieobliczalna - przypomniał Jan Tomczak, rozgrywający KPS, który zaliczył doskonałe zawody. - Pokazaliśmy charakter, więc zagraliśmy na nosie zawodnikom z ekstraklasowym stażem. Ten set pozwolił nam się odrodzić - dodał.

Trzecia partia zaczęła się od 1:3, ale potem kęczanie odrobili straty z nawiązką (5:3), by prowadzić 10:6. Jednak od stanu 14:15 goście zaczęli uciekać, a miejscowym zabrakło spokoju, żeby przeciągnąć szalę na swoją stronę.

Ciekawie było w czwartej partii, w której gospodarze prowadzili już 10:3. Potem, w wyniku sędziowskiej pomyłki, zamiast15:10 dla gospodarzy (piłka spadła w boisko metr przed linią końcową), zrobiło się 14:11 i kęczanie trochę się zdenerwowali. Końcówka była zacięta, ale miejscowi doprowadzili do dogrywki.

W niej kęczanie prowadzili 5:2 i 9:6. Po ataku Gniewka w siatkę (11:8) trener gości wziął czas, ale to gospodarze w końcówce zachowali więcej zimnej krwi i dlatego przerwali pasmo 11 porażek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski