Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kęty. Kęczanin utrzymał się w Krispol I lidze siatkarzy, ale jego przyszłość wciąż jest niepewna

Jerzy Zaborski
Marek Błasiak pod względem sportowym może być dumny ze swojej drużyny. Czy wystarczy mu determinacji, żeby w kolejnym sezonie walczyła w Krispol I lidze siatkarzy?
Marek Błasiak pod względem sportowym może być dumny ze swojej drużyny. Czy wystarczy mu determinacji, żeby w kolejnym sezonie walczyła w Krispol I lidze siatkarzy? Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z MARKIEM BŁASIAKIEM, trenerem i prezesem Kęczanina Kęty, który po pokonaniu w play-out Avii Świdnik utrzymał się w Krispol I lidze siatkarzy, ale nie wiadomo, czy w nowym sezonie do niej przystąpi


Na początek zapytam trochę przewrotnie. Czy gratulować utrzymania w gronie pierwszoligowców?

Oczywiście. Udowodniliśmy, że sportowo młodą drużyną z powodzeniem można walczyć na zapleczu ekstraklasy. Nie było przypadku w tym, że w pierwszej rundzie byliśmy w ścisłej czołówce rozgrywek. To, że od stycznia systematycznie spadliśmy w tabeli, było wynikiem zawirowań organizacyjnych. Chłopcom trudno się walczyło, skoro mieli głowy zaprzątnięte innymi sprawami.

Podobno na poważnie rozważał Pan scenariusz spadku do II ligi...

W naszych głowach znowu rozsądek walczył z duchem sportu. Powiedzmy sobie szczerze, że w naszym przypadku spadek nie byłby taki zły. Druga liga też jest szczeblem centralnym. Tymczasem może okazać się, że utrzymanie w gronie pierwszoligowców było sportowym samobójstwem. Jeśli nie przystąpimy do walki na zapleczu ekstraklasy, możemy zostać karnie relegowani do trzeciej ligi, czyli na szczebel wojewódzki.

Jak Pan zauważył, II liga jest szczeblem centralnym, więc koszty rozgrywek też są spore...

Jednak nieporównywalnie mniejsze od ponoszonych na zapleczu ekstraklasy. Przede wszystkim w II lidze jest mniej meczów. Może nie wszyscy mają tego świadomość, więc powiem, że organizacja dwóch potyczek play-out przeciwko Avii Świdnik, czyli sędziowie, ochrona i wszystkie inne sprawy, to wydatek rzędu 5 tys. zł. Z kolei wyjazd na dwa pojedynki do Świdnika, gdzie postawiliśmy pieczęć na utrzymaniu, to koszt blisko 20 tys. zł. To są liczby, które w pewien sposób oddają wydatki, z jakimi musimy się mierzyć w całym sezonie, gdzie mieliśmy wyjazdy także do Szczecina, czy Suwałk.

Kiedy mija termin zgłoszeń do nowego sezonu w I lidze?

15 maja. Zatem przed nami trzy tygodnie wytężonej pracy w poszukiwaniu sponsorów.

Ten rok zaczął się dla Kęczanina fatalnie. Najpierw stracił strategicznego sponsora, a po zmianach w samorządzie, dotacja na klub też została pomniejszona o połowę.

Nagle okazało się, że mamy blisko 300 tys. zł mniej niż to było w poprzednim roku. Jestem jednak daleki od tego, żeby się na kogoś obrażać. Sponsor wydaje swoje prywatne pieniądze i - skoro uznał - że ma inne priorytety, trzeba jego decyzję uszanować. Definitywnie zakończył z nami współpracę, więc ciężko znowu prosić go o wsparcie. Z kolei w samorządzie pula na cały sport w gminie została pomniejszona o połowę, więc - siłą rzeczy - i naszemu klubowi przypadł mniejszy udział.

Jaka jest perspektywa „zasypania” tak wielkiej dziury budżetowej?

Trudno powiedzieć. Wiem jedno, że nawet budżetem na ubiegłorocznym poziomie, który był najmniejszy w gronie pierwszoligowców, nie mamy szans na przetrwanie w I lidze. Miniony sezon pokazał, że organizacyjnie jesteśmy drużyną nie z tej bajki. Nie tak dawno gościliśmy w Kętach uczestników ćwierćfinału mistrzostw Polski juniorów. W sztabie szkoleniowym drużyny Metra Warszawa było pięciu ludzi. W naszej seniorskiej drużynie wszystko spoczywa na barkach moich i Maćka Gruszki. Znowu nie mówię o tym, żeby się uskarżać, tylko pokazać, w którym jesteśmy miejscu. Wreszcie pamiętajmy, że Kęczanin to nie tylko seniorzy, ale grupy młodzieżowe wszystkich kategorii wiekowych chłopców i dziewcząt. Oni także chcą posmakować walki o medale mistrzostw Polski.

Czy chcąc przystąpić do nowego sezonu w I lidze musiałby Pan złożyć jakieś gwarancje finansowe, że nie klub nie wycofa się w trakcie rozgrywek?

- Przystępując do nowego sezonu nie możemy mieć długów.

W takim razie jak to wygląda na dzisiaj, chodzi o zawodników?

Z nimi rozliczeni jesteśmy do marca. Zgodnie z kontraktami, musimy im jeszcze zapłacić za kwiecień i maj. Oni są priorytetem, ale są inne należności.

Mimo wszystkich trudności, zdecydowaliście się walczyć o I ligę...

To była decyzja zawodników. Utrzymali się, żeby być w zgodzie ze sportowym sumieniem. Niektórzy przyszli do nas z młodzieżowych ekip, których pierwsze zespoły grają w ekstraklasie. W przyszłości pewnie zechcą do nich wrócić. Nikt nie chce mieć „zabrudzonej metryki”. Poza tym, nie chcieli zapisać w Kęczaninie niechlubnej karty historii, jako ci, którzy przyłożyli rękę do spadku.

Kęczanin jest chyba jedynym klubem, którego mecze ogląda się za darmo. Nie pomyślał Pan o wprowadzeniu choćby symbolicznych opłat?

- Wpływy z biletów w naszej sytuacji i tak byłyby tylko kroplą w morzu potrzeb.

Ale może zarobilibyście przynajmniej na sędziów?

- Może. Na razie jednak żyjemy najbliższą przyszłością.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kęty. Kęczanin utrzymał się w Krispol I lidze siatkarzy, ale jego przyszłość wciąż jest niepewna - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski