Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kibice śpiewali o nim piosenki

Bartosz Karcz
Grzegorz Kaliciak razem ze swoją aktualną partnerką, Joanną
Grzegorz Kaliciak razem ze swoją aktualną partnerką, Joanną Fot. Archiwum Grzegorza Kaliciaka
Dawne sławy krakowskich boisk. Grzegorz Kaliciak ciągle gra w piłkę. Były piłkarz Wisły broni barw LZS Walce

Gdy ustawiał piłkę przy rzucie wolnym, kibice podnosili się z miejsc i zaczynali skandować: "Kali, Kali, Kali gol, Kali gol". I "Kali" często strzelał tak, że piłka lądowała w siatce. O kim mowa? O Grzegorzu Kaliciaku, jednym z najpopularniejszych piłkarzy Wisły Kraków lat 90.

Kaliciak na ul. Reymonta trafił z Chemika Kędzierzyn-Koźle w wieku 17 lat. - Miałem kilka propozycji - mówi. - Pierwszy złożył mi ofertę Sokół Pniewy. Później dostałem propozycje z Cracovii, ŁKS-u i wreszcie zaczęły zabiegać o mnie Wisła i Widzew. Decyzję ułatwił mi trener Stanisław Chemicz, asystent trenera w reprezentacji młodzieżowej, w której grałem. Wisła była najlepszym wyborem. Nigdy nie żałowałem tego kroku.

Kaliciak silną pozycję w drużynie wyrobił sobie, gdy w latach 1994-1996 "Biała Gwiazda" grała w II lidze. To wtedy Lucjan Franczak z drugiej linii przesunął go do ataku. - Na początku nie byłem przekonany do tego pomysłu, ale z meczu na mecz zaczęły przychodzić efekty, strzelałem bramki. Miałem też dobrych partnerów w pierwszej linii, Grześka Szeligę, Janusza Świerada - wspomina dzisiaj.

W 1996 roku Wisła wróciła do ekstraklasy, ale Kaliciak rozstał się z nią po raz pierwszy, wyjeżdżając do Belgii. - Zanim trafiłem do Sint-Truidense miałem ofertę z Francji - mówi piłkarz. - W 1996 roku związałem się z panem Januszem Kowalikiem i załatwił mi testy w Nancy. Wszystko było już ustalone, ale w Nancy pojawił się temat Tony'ego Cascarino i Francuzi ze mnie zrezygnowali. Wylądowałem więc w Belgii.

W 1997 roku pojawił się temat powrotu do Wisły. Kaliciak początkowo wcale nie był przekonany do tego pomysłu. - Zadzwonił Janusz Kowalik, żeby poinformować mnie, że Wisła chce mojego powrotu - opowiada. - W pierwszym odruchu zapytałem go po co, skoro dobrze czuję się w Belgii. Pan Janusz przekonywał mnie, że do Wisły wszedł nowy sponsor, że są duże pieniądze. Ustaliliśmy, że "rzucimy" dużą kwotę i zobaczymy. Chodziło o 100 tysięcy dolarów za rok gry. Myślałem, że na tym to wszystko się skończy, a tutaj za dwie godziny odebrałem kolejny telefon, że Wisła przyjęła moje warunki.

Ten drugi okres był dla piłkarza najlepszy w karierze. Miał duży wkład w mistrzostwo Polski w 1999 roku. Grał już wtedy na pozycji lewego obrońcy, na którą wycofał go trener Franciszek Smuda. W 2000 roku Smudy w Wiśle już jednak nie było, a "Kali" musiał odejść. - Miałem wtedy rozmowę z Bogdanem Basałajem. Usłyszałem, że muszę dogadać się z Pogonią, bo w Wiśle grać nie będę.

W Szczecinie dostał dobry kontrakt. Po roku znów był jednak w Wiśle. Już po raz ostatni. W 2003 roku Kraków obiegła informacja, że Kaliciak został zatrzymany na ul. Floriańskiej przez policję. Był pijany, w dodatku miał przy sobie pistolet gazowy, na który nie miał pozwolenia. Decyzja Wisły była natychmiastowa. Rozwiązano kontrakt z przyczyn dyscyplinarnych.
- Miałem problemy osobiste, a przy tym człowiek był po prostu głupi - mówi szczerze zawodnik. - Zrobiłem błąd, który odbija mi się czkawką do dzisiaj. Odkąd odszedłem z Wisły, trafiłem już na schody w dół.

Rzeczywiście. Po rozstaniu z Wisłą Kaliciak zwiedził kilka klubów. Grał w: Świcie Nowy Dwór Maz., Szczakowiance Jaworzno, Garbarni Kraków, Kmicie Zabierzów, Zagłębiu Sosnowiec, Orle Balin i Starcie Bogdanowice. Czkawką odbiły się piłkarzowi szczególnie występy w pierwszym z tych klubów. Uwikłany w aferę korupcyjną, zapłacił wyrokiem sądu i dyskwalifikacją. Nie próbuje się jednak wybielać. - Nie ja pierwszy i nie ostatni potwierdzę to, że tak wtedy to wyglądało w Polsce - mówi Kaliciak.

- Jestem jednym z kilkuset skazanych w sprawie korupcji w polskiej piłce. Uczestniczyłem w tym, poniosłem karę i to jest zamknięty rozdział w moim życiu. A czy dzisiaj też takie rzeczy mają miejsce? Nie mnie to oceniać. Nie ma mnie już w poważnym futbolu.

Kaliciaka nie ma też w Krakowie. Wrócił w rodzinne strony do Kędzierzyna-Koźla. Rozwiódł się z żoną. Dzisiaj jest w związku z nową partnerką, z którą planuje ślub. Zawodowo nie jest już związany z piłką nożną. - Rok byłem w Belgii, gdzie pracowałem. Teraz jestem logistykiem w firmie Multiser-wis, która zajmuje się obróbką blachy - mówi.

Rekreacyjnie gra jeszcze w piłkę w opolskiej klasie okręgowej. - Mój zespół nazywa się LZS Walce - mówi "Kali".
Do Krakowa przyjeżdża od czasu do czasu, żeby spotkać się z dziećmi i przyjacielem. Śledzi to, co dzieje się w Wiśle, ale nie ogląda wszystkich meczów, choć są takie, których nie odpuści. - Moja partnerka nie lubi za bardzo sportu. Powtarzam jej jednak, że jest sześć meczów w sezonie, które po prostu muszę obejrzeć.

To są derby Krakowa, mecze Wisły z Legią i spotkania Realu z Barceloną. Może jeszcze Wisła - Lech. W Kędzierzynie jest tak, że dużo ludzi kibicuje Legii. Reszta Chemikowi i tylko dwóch wariatów Wiśle. Ja i mój kolega - kończy z uśmiechem Grzegorz Kaliciak.

Za tydzień Piotr Jawień, były piłkarz Świtu Krzeszowice.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski