Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kick-and-rush

Krzysztof Kawa
To miał być najwspanialszy w historii, trzymający w napięciu do ostatniej kolejki sezon w Premier League. Zabawę zepsuli piłkarze Chelsea. Pieczęć na tytule postawili cichcem, w piątkowy późny wieczór. Wiele osób przegapiło to wydarzenie, bo przecież Anglia w piątki gra dopiero od niedawna, sporadycznie, ci z nas, którzy są fanami brytyjskiego futbolu głowy mają zaprogramowane na pasjonujące kick-and-rush w sobotnie i niedzielne popołudnia.

Feta na Stamford Bridge też nie wypadnie w świąteczny dzień, zawodnikom Watfordu przyjdzie bowiem ustawić szpaler nowym mistrzom dziś, w kolejny banalny poniedziałek.

To zbieg okoliczności, ale jakże wymowny. Jak się rzekło - miało być w tym sezonie uroczyście, efekciarsko jak nigdy, a wyszło tak sobie. Grupa pościgowa w osobach piłkarzy Tottenhamu, obu Manchesterów, Arsenalu i Liverpoolu dała najzwyczajniej w świecie ciała. Mourinho, Guardiola, Wenger, Klopp oraz - last, but not least - prowadzący „Koguty” Argentyńczyk Pochettino została karnie zagoniona do kąta przez Conte. Magik z Włoch świetnie to sobie wykoncypował. Ucieczka Costy i spółki dokonała się na długo wcześniej, zanim peleton rozpoczął finisz. Niektórzy sądzili, że zryw był przedwczesny, że Hazardowi i Fabregasowi braknie pary, ale od czego byli na ławce tacy faceci jak Batshuayi?

Największym przegranym wydaje się być Guardiola. Przychodził do City niczym Pep Odnowiciel, dostał pod opiekę piłkarzy o największej wartości rynkowej, chciał udowodnić, że można zdobyć Premier League, opierając grę na pomocnikach, a nie, jak wszyscy inny w tym kraju od XIX wieku, na obrońcach i napastnikach. Wydawało się, że zamach na świętość tej kultury gry może mu się udać, rozpoczął sezon niszcząc każdą drużynę, która stanęła na jego drodze.

Sześć zwycięstw z rzędu, w tym na stadionie lokalnego rywala z Old Trafford, budziło podziw i szacunek. Później było już znacznie dalej do ideału. Pierwszy sygnał ostrzegawczy, w październiku, padł ze strony Spurs, dziś już wiemy, że to nie był przypadek.

Zdaje się, że przewidział to Ruud Gullit, nowy człowiek w sztabie reprezentacji Holandii, a przed laty menedżer na Wyspach. Ostrzegał Pepa, że nie da się wygrać, próbując zaszczepić angielskiej drużynie hiszpańską kulturę operowania piłką, nawet jeśli ta drużyna jest zaludniona obcokrajowcami, „angielska” tylko z nazwy. Długie podania i szaleńcze gonitwy od jednego pola karnego do drugiego za Kanałem La Manche (a raczej za English Channel) wciąż mają się dobrze.

To sól tej ziemi, kto uważa inaczej niech znajdzie sobie zajęcie w innym kraju. Nie wiem, czy zwolnią Guardiolę, nie sądzę. Zapewne dostanie jeszcze jedną szansę, by przewartościować swoje spojrzenie na piłkarską ziemię obiecaną i dać Obywatelom to, co im obiecał. Czy zdoła? Zafascynowany Barceloną Wenger w kółko popełnia w Arsenalu te same błędy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski