Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy jest mały i przypomina sznurówkę, daje się podglądać. Na starość gada oblatuje strach

Grzegorz Tabasz
Z reguły ucieka na widok człowieka, ale jeśli zatrzyma się na chwilę, to doskonale widać żółte plamy za oczami
Z reguły ucieka na widok człowieka, ale jeśli zatrzyma się na chwilę, to doskonale widać żółte plamy za oczami fot. 123RF
Zaskroniec potrafi być sprytny. Zagoniony w ślepy zaułek udaje trupa, albo odgrywa efektowny spektakl pod tytułem: uwaga, zaraz ugryzę.

Polska jest jednym z najbezpieczniejszych miejsc na świecie. Pod względem przyrodniczym oczywiście. Wyprawa na łono przyrody nie grozi śmiercią w pazurach czy szczękach drapieżników. Komary, kleszcze czy meszki, choć potrafią uprzykrzyć życie, są wolne od zabójczych mikrobów.

Nasz jedyny jadowity wąż, żmija, nie pozbawiła nikogo życia. Gdyby było inaczej, to media nie zajmowałyby się tajemniczym dzikim kotem w Beskidzkich lasach, jeno ofiarami gada. Jeśli już o wężach mowa, to co najwyżej mogą doprowadzić do wybuchu paniki. Coś zaszeleści w trawie, ktoś wypatrzy beznogiego zwierzaka i wszyscy zrywają się na równe nogi. Wąż!

Podręczniki psychologii dokładnie opisują zjawisko fobii. To nagły napad strachu, lęku, którego opanować nie sposób, zazwyczaj racjonalnie nieuzasadniony. Na przykład przed gadami. Niedawno byłem świadkiem panicznej ucieczki grupy turystów. Dorośli, żadne dzieci. Ktoś nad brzegiem potoku zobaczył węża. Może ogon jaszczurki. Lub wygładzony przez wodę korzeń. Ledwo zdołałem zejść z drogi. Na nic zdają się tłumaczenia, że był to całkowicie nieszkodliwy i przerażony zaskroniec. Wąż to wąż. Koniec dyskusji.

Korzenie wężofobii są bardzo głębokie. Cierpią na nią naczelne małpy panicznie uciekając przed każdym wężem. Ponoć najlepszym sposobem przekonania rozleniwionych małp mieszkających w zoo do spaceru, jest pokazanie im szlaucha … do podlewania ogrodu!

To się nazywa siła strachu, a przy okazji pada pogląd, że wstręt przed gadami nabyliśmy dopiero podczas fatalnego w skutkach epizodu kuszenia Ewy w Raju. Klasyczna fobia o atawistycznych korzeniach. Ów atawizm odziedziczyliśmy po naszych wspólnych przodkach i tkwi w nas od milionów lat zapisany w genach. Opowiadam o tym z bardzo praktycznego powodu. Jest bardzo ciepło i sucho. Od kilku lat. Zmiennocieplne gady mnożą się szybko i ochoczo. Wakacje będą obfitowały w spotkania z pełzającymi istotami.

Znakomita szansa na powalczenie z pradawnym dziedzictwem. Wpierw krótka ściąga z herpetologii. Co i gdzie możemy spotkać. Mamy tylko cztery gatunki węży.

Okazały wąż Eskulapa jest tak rzadki, iż prawdopodobieństwo spotkania można porównać do trafienia kumulacji w totolotku. Niewielu miało okazję zobaczyć eskulapa w bieszczadzkich ostępach. Spokojnie można wykreślić go z listy potencjalnych kontaktów. Gniewosza plamistego mimo wieloletnich poszukiwań znalazłem tylko raz. Nie liczę poranionej sztuki, którą próbowałem wyleczyć.

Zostały dwa najpospolitsze gatunki: jadowita żmija i zaskroniec. Ta pierwsza uwielbia kraje lasu, poręby, podmokłe polany. Rzeczywiście często spotykana. Wystarczy kilka sekund, by ją rozpoznać. Masywna, krępa sylwetka z wyraźnie oddzieloną od ciała trójkątną głową. I zygzakowaty wzór na grzbiecie czyli wstęga Kaina. Znamię mordercy, które przez wieki obciążało wizerunek pożytecznego łowcy gryzoni.

Drugi, i ostatni zarazem pospolity wąż Polski, to zaskroniec zwyczajny. Częsty nad rzekami i jeziorami, choć widywałem go wysoko w górach na suchych polanach. Z reguły ucieka na widok człowieka, ale jeśli zatrzyma na chwilę, to doskonale widać żółte plamy na głowie tuż za oczami. Szary czy oliwkowej barwy grzbiet zdobią niekiedy delikatne plamki. Sto, sto trzydzieści centymetrów długości. Im większy, tym bardziej strachliwy. Najmłodsze okazy, rozmiarami ciała zbliżone do sznurówek, jeszcze nie wiedzą, iż dwunogie istoty zwane ludźmi stanowią dla nich największe zagrożenie i dają się podglądać. Tudzież pozować do zdjęcia. Bywa, że nawet pozwolą złapać się do ręki, choć takie poufałości raczej odradzam.

Zaskroniec dysponuje bronią chemiczną i nader często wypuszcza z kloaki cuchnącą ciecz. To jedyna szkoda, jaka może wyrządzić. Jeśli nie liczyć napadu paniki, którą wywołują co większe sztuki. Zagoniony w ślepy zaułek udaje trupa, lub odegra efektowny spektakl pod tytułem: uwaga, zaraz ugryzę. Zwinięty w kłębek, z głośnym sykiem będzie markował uderzenie głową. Wypisz, wymaluj jadowita żmija.

Zachowanie skutecznie zniechęca lisa, lecz w przypadku ludzi grozi śmiercią trefnisia. Zostanie uznany za jadowitą żmije, a wredną gadzinę uśmiercić trzeba. Tak na wszelki wypadek, choć prawo, zarówno żmiję jak i wszystkie inne węże chroni. Tak naprawdę, ukąsić nie ma czym, bo drobne ząbki w paszczy nadają się, co najwyżej, do przytrzymywania połykanej zdobyczy. Byłbym zapomniał: zaskroniec nie posiada żadnych, nawet najmniejszych gruczołów jadowych. Na co dzień to niejadowity łowca żab i ryb, które dusi skrętami muskularnego ciała i połyka w całości.

Posiłek zajmuje mu długie kwadranse. Niczym elastyczna rękawiczka nasuwa się na ofiarę, a ruchome kości szczęki pozwalają bez szkody na zdrowiu rozciągnąć pysk. Doskonale pływa i świetnie poluje na ryby, za co nie lubią go posiadacze stawów. Szkód wielkich, w porównaniu do bociana czarnego, kormorana czy wydry, nie wyrządzi, ale nikt nie przepada za złodziejami.

Zaskrońce często zapuszczają się do ogrodów, gdzie nader chętnie odwiedzają kompostowe pryzmy. Wąż jest jajorodny, zaś rozwój zarodków zależy od temperatury. Im cieplej, tym sukces rozrodczy pewniejszy. W zimne i chłodne lata, jaja często giną. Stos rozkładających się roślin wydziela dużo ciepła. Samice zaskrońca często zagrzebują w nich zniesione jaja. Jeśli zdarzy się wam wykopać białe, podłużne twory wielkości landrynki, pozwólcie im przeżyć. Starczy przysypać je kompostem, a w nagrodę po waszych grządkach będą pełzać cienkie jak sznurek wężyki.

Na koniec o „próbie gada”, czyli mojej prywatnej terapii leczenia wężofobii. Kiedy człek przekona się, że zwierzę, choć ma skórę połyskliwą nie jest oślizgłe, a nawet ciepłe w dotyku przestaje się bać. Dziko żyjące gady trzeba zostawić w spokoju, gdyż prawo zakazuje chwytania i dotykania. Są liczne rzesze terrarystów, którzy w domach trzymają piękne okazy pytonów. Na początek starczy zerknięcie przez szybkę. Gdy widok spowszednieje, uchylamy wejście. I tak krok po kroku, aż do pierwszego, niewymuszonego dotknięcia skóry węża.

Zaręczam, że działa. Delikwent jest bardzo zadziwiony, iż tak szybko pozbył się strachu przed gadem. Moja redakcyjna koleżanka, propozycję gadziego tematy skwitowała krótkim: znajdź coś bardziej przyjemnego. Jeśli nie zmieniła zdania, nie pozostaje mi nic innego, jak poddać ją próbie gada…

***

Zaskroniec zawdzięcza swą polską nazwę plamom „za skroniami”
Są bardzo wyraźne - pozwalają łatwo rozpoznać ten niejadowity i niegroźny dla człowieka gatunek, otaczają je czarne obwódki. Ubarwienie ciała zmienne, zazwyczaj szarozielone lub brązowawe. Biało-kremowy brzuch pokrywają nieregularne czarne plamy o podobnym do kwadratów kształcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski