Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy rodziła się niepodległość...

Redakcja
- Czy kiedy zaczynała się I wojna światowa, można było oczekiwać, że po jej zakończeniu Polska odzyska niepodległość?

Rozmowa z dr. hab. ANDRZEJEM NOWAKIEM, historykiem

   - Zdecydowana większość polskich elit nastawionych patriotycznie nie wyobrażała sobie aż tak szczęśliwego zakończenia wojny. Byli jednak ludzie, którzy wchodzili w tę wojnę z przeświadczeniem, że należy ją wykorzystać dla odzyskania niepodległości, a przynajmniej dla poszerzenia autonomii w ramach monarchii austro-węgierskiej czy też zwiększenia swobód, o które walczono w cesarstwie rosyjskim od 1905 r. w sposób legalny. W Galicji - był to Józef Piłsudski i jego najbliższe otoczenie, a w Królestwie Polskim Roman Dmowski i jego zwolennicy.
   - Czy przeciętnemu Polakowi niepodległość Polski była potrzebna?
   - Początek XX wieku był okresem, w którym proces formowania się narodu polskiego, przekształcania chłopów zamieszkujących ziemie polskie - bo ten stan był najliczniejszy - w świadomych Polaków przebiegał szybko. Istniała jednak bardzo cienka i trudna do uchwycenia granica między kimś, kto był świadomym swojej polskości, traktował ją jako ważną wartość, a tym, kto zamieszkiwał ziemie polskie, mówił po polsku i był katolikiem, ale na tym kończył się w zasadzie jego związek z polskością. Należy podkreślić, że w wyniku intensywnej pracy wychowawczej, prowadzonej - wśród warstwy drobnomieszczańskiej, chłopskiej i robotników - przede wszystkim przez Narodową Demokrację, ale także przez ludowców i socjalistów, świadomość narodowa stosunkowo szybko rozszerzała się.
   - Partie "tworzyły Polaków" od schyłku XIX i na początku XX stulecia?
   - Można tak powiedzieć. Wracając do poprzedniego pytania, nie sposób inaczej odpowiedzieć niż, że dla zdecydowanej większości mieszkańców ziem polskich kwestia niepodległości Polski nie miała żadnego znaczenia. Więcej, być może dla niemałego odsetka miała negatywne znaczenie. Za cara żyło się stabilnie, za cesarza Franciszka Józefa w Galicji było podobnie. Proszę pamiętać, że dla ludzi żyjących na ziemiach polskich w początkach XX wieku otaczająca ich rzeczywistość polityczno-ustrojowo-terytorialna była czymś niemalże odwiecznym. Zmiana tego stanu rzeczy, chaos wywołany wojną, nie mógł być dla absolutnej większości ludzi czymś pozytywnym. Przecież niemała część mieszkańców II RP, która nie identyfikowała się z Polską, nie miała rozwiniętego uczucia patriotyzmu, odczuwała sentyment do cesarza Franciszka Józefa I czy dobrego cara Mikołaja II.
   - Dla jakiej części ludzi - zdaniem Pana - nie było obojętne, czy Polska powstanie jako wolny kraj?
   - Szacuję, że było to najwyżej kilkanaście procent.
   - Czy niepodległość Polski była przesądzona przez bieg historii, tzn. po zakończeniu wojny uzyskalibyśmy ją na mocy traktatu międzynarodowego bez względu na starania niepodległościowe środowisk skupionych wokół głównie Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego?
   - Wolności - którą odzyskaliśmy w 1918 roku - nikt by nam nie podarował, gdyby nie postawa niepodległościowa części Polaków przez cały wiek XIX i na początku następnego stulecia. Kolejne powstania przypominały światu, że elity polskie nie pogodziły się z utratą państwa. Gdyby nie taka właśnie postawa patriotycznej części narodu polskiego, nie byłoby pamięci czy przypomnienia o "polskiej sprawie" wśród elit przywódczych mocarstw, które decydowały o kształcie powojennej Europy po zakończeniu I wojny światowej. Spore znaczenie miała również działalność takich polityków jak np. Józef Piłsudski, Roman Dmowski czy Ignacy Paderewski, którzy wciskali się do gabinetów i pamięci najważniejszych polityków ówczesnego świata. Niepodległość nie spadła nam zatem niczym manna z nieba. Jeśliby nie było starań i wysiłków kolejnych pokoleń, to nie byłoby poczucia u wielkich tamtego świata, że sprawa polska powinna zostać poruszona na kongresach czy forach dyplomatycznych.
   Warto zwrócić uwagę, że tego, czym będzie Polska, precyzyjnie nie określono nawet na kongresie wersalskim. Dookreślenie kształtu swojego państwa i stopnia jego niezależności pozostawiono wyłącznie w rękach Polaków.
   - Może i gdybanie nie ma większego sensu, ale nurtuje mnie, jaki mógłby być los Polski, jeśliby uczestnicy zmagań wojennych, w tym nasi zaborcy, zakończyli wojnę szybko, rezygnując z traktatu pokojowego, zmiany granic itp., bo przecież pertraktacje na temat zakończenia wojny toczyły się już od roku 1915 r.?
   - Nie nazwałbym ich pertraktacjami, lecz rozmowami sondażowymi, które notorycznie kończyły się fiaskiem. Faktem jest, że ich istotą był powrót do punktu wyjścia, czyli stanu sprzed sierpnia 1914 r. Oczywiście, że gdyby taki scenariusz został zrealizowany, jego ofiarą padłaby Polska. To nie ulega dla mnie wątpliwości. Ale też szansa na jego realizację była czysto teoretyczna, bo wojna pociągnęła za sobą tak wiele ofiar, że powrót do punktu wyjścia był niemożliwy. Społeczeństwa: niemieckie, francuskie, rosyjskie, angielskie itp. nie byłyby w stanie pojąć, że można byłoby machnąć ręką na miliony zabitych i rannych i stwierdzić, iż wojna była absurdem i można ją ot, tak sobie zakończyć. Tę wojnę wszystkie zaangażowane w nią państwa musiały uzasadnić, a jedynym uzasadnieniem przemawiającym do wyobraźni ludzi było zwycięstwo.
   - Jakie znaczenie miała sytuacja w Rosji dla odzyskania przez Polskę niepodległości?
   - Sytuacja w Rosji miała olbrzymie znaczenie dla losów Polski.
   - W okresie PRL uczono nas, że wolność zawdzięczamy Leninowi i rewolucji październikowej.
   - Przewrót w Rosji miał zasadnicze znaczenie dla naszego kraju, ale nie tyle przewrót bolszewicki, co lutowy (z 1917 r.). Dzięki niemu sprawa polska przestała być traktowana przez mocarstwa zachodnie jako wewnętrzna sprawa rosyjska. Do tego czasu z taką sytuacją mieliśmy do czynienia. Francja i Wielka Brytania do przewrotu lutowego nie zgadzały się na poruszanie problemu Polski bez przyzwolenia Rosji. Ta zaś zgodziła się na to dopiero w marcu 1917 r. Rosyjski Rząd Tymczasowy uznał prawo Polski do niepodległości, co prawda ograniczonej m.in. sojuszem wojskowym z Rosją.
   Przewrót bolszewicki też odegrał istotną rolą przy odzyskaniu przez Polskę niepodległości, choć polegała ona na czymś innym niż wtłaczano nam do głów w okresie PRL. Mówiono nam, że Lenin uznał prawo Polski do niepodległości i ogłosił to aktem z 29 sierpnia 1918 r., wypowiadającym postanowienia rozbiorowe. Otóż ten akt nie miał żadnego znaczenia. Był jedynie wynikiem realizowania przez Rosję bolszewicką sojuszu z II Rzeszą (Niemcami), zawartego w marcu 1918 r. po pokoju brzeskim. Zgodnie z postanowieniami zawartymi w Brześciu wypowiadano wszystkie nieważne już umowy łączące Rosję carską i Niemcy, w tym dotyczące rozbiorów Polski.
   - Dlaczego zatem przewrót bolszewicki miał dla Polski duże znaczenie?
   - Kolosalny wpływ miało samo przeprowadzenie rewolucji październikowej. Rosja po przewrocie bolszewickim wycofała się z wojny po stronie mocarstw zachodnich, a ona w razie zwycięstwa ententy nad państwami centralnymi miała mieć decydujący głos w sprawie przyszłości Polski.
   Nasze wielkie szczęście polegało na tym, że Rosja przy stole obrad w Wersalu nie miała nic do powiedzenia.
   - Chwała Leninowi, niech żyje rewolucja październikowa?
   - Nie sposób nie przyznać, że gdyby w Wersalu o podziale Europy decydowała również Rosja republikańska, która istniała od lutego do listopada 1917 roku, to pole manewru polskich polityków podczas konferencji pokojowej byłoby poważnie ograniczone. To, że Rosja republikańska została obalona przez bolszewików, było zatem niezwykle korzystne dla Polski z punktu widzenia dyplomatycznego.
   - Jaki był stosunek bolszewików do niepodległości Polski?
   - Był on syntezą interesów geopolitycznych rosyjskiej państwowości, którą bolszewicy przejęli, oraz ideologii marksistowskiej, zgodnie z którą celem rewolucji nie jest przejęcie władzy w jednym kraju, ale zwycięstwo rewolucji w skali globalnej. Kluczem do niego, a zarazem fundamentem geopolitycznego zabezpieczenia interesów Rosji było połączenie pomiędzy Rosją a Niemcami, najlepiej - z punktu widzenia Lenina - z Niemcami zrewolucjonizowanymi. Przywódcy bolszewiccy chcieli jak najszybciej dojść do Berlina poprzez to, co wtedy Stalin nazwał "polskim przepierzeniem". Mieliśmy być niewielką przeszkodą w pochodzie rewolucyjnej Rosji do Niemiec, tego - zdaniem Lenina - "motoru rewolucji".
   - Czy posunę się za daleko, gdy powiem, że Polacy mieli wówczas również inne wyjątkowe szczęście, a mianowicie - na czele najbardziej liczących się sił politycznych stali wybitni przywódcy; mam przede wszystkim na myśli Piłsudskiego i Dmowskiego?
   - Ma pan rację. To byli nie tylko wielkiego formatu politycy, mający wizję silnej Polski (choć każdy z nich widział ją nieco inaczej), ale obaj zakładali, że między Rosją a Niemcami nie ma miejsca dla słabej Polski. Piłsudski siłę Polski widział w federacji z Ukrainą, chciał stłumić w zarodku rosyjski imperializm wskutek zawiązania sieci sojuszy pomiędzy Morzem Bałtyckim a Morzem Czarnym. Dmowski chciał natomiast siłę własnego kraju zbudować w oparciu o mocne państwo narodowe, którego kluczowym sojusznikiem byłaby Francja i Wielka Brytania. Obu polityków łączyło rozumienie tego, że Polska, aby przetrwać, nie może być słaba, oraz usilne i konsekwentne zabieganie o silną pozycję ojczyzny. Główną zasługą Piłsudskiego było stworzenie praktycznie z niczego w szybkim czasie armii, która już w lutym 1919 r. stawiła opór bolszewikom. Największym powodem do chwały dla Dmowskiego było natomiast mądre reprezentowanie sprawy polskiej wobec mocarstw zachodnich na konferencji w Wersalu. Siły zbrojnej i sprawnej reprezentacji dyplomatycznej zabrakło po zakończeniu I wojny światowej kilku krajom, m.in. Ukrainie. Moim zdaniem właśnie dlatego Ukraina nie zdobyła niepodległości po 1918 r.
   - Kiedy powinniśmy obchodzić Dzień Niepodległości?
   - Uważam, że data została trafnie wybrana. 11 listopada 1918 r. Piłsudski przejął obowiązki Naczelnika Państwa z rąk Rady Regencyjnej. To było wydarzenie o wielkim symbolicznym znaczeniu. Od tamtej też pory Polska zaczęła stawać na własnych nogach. Miała nową, własną i niezależną władzę.
   - 4 czerwca 1989 r. też - moim zdaniem - jest datą przełomową. Kiedy było trudniej budować niepodległy byt państwa polskiego, przed 86 czy 15 laty?
   - Z jednej strony nieporównywalnie większa skala trudności w odbudowie państwa polskiego była po 11 listopada. Państwo bowiem było tworzone na gruzach. I wojna światowa doprowadziła do zniszczenia prawie jednej trzeciej majątku narodowego na ziemiach polskich. Wielkie problemy wynikały z konieczności scalenia państwa z trzech różnych części, gdzie wszystko było inne, np. system miar, komunikacyjny, finansowy itd. Ponadto, ówczesna Polska musiała walczyć, bronić swojej niepodległości, a jednocześnie budować struktury państwa od podstaw.
   - A z drugiej strony?
   - Oni mieli łatwiej niż my. Mieli doświadczenie bardzo wyraźnego przełomu, którego czuli się autorami, bowiem zmuszeni byli stoczyć ciężką wojnę w obronie własnego państwa. Mogli też budować państwo w opozycji do okresu sprzed 1918 roku, gdy nie było Polski.
   - W III RP chętnie głosi się tezę, że tak jak po 1918 r. schowano pod suknem m.in. problem uwikłań agenturalnych różnych osób służących Polsce po odzyskaniu niepodległości, a wcześniej zaangażowanych po stronie państw zaborczych, tak i po 1989 r. powinno się przymknąć oko na powiązania z Moskwą i jej tajnymi służbami w okresie PRL. Czy taka analogia jest celowa?
   - Moim zdaniem, jest absolutnie chybiona. Więcej - jest szkodliwa dla państwa polskiego i jego obywateli. Po 1918 r. nie było ani cesarstwa austro-węgierskiego, ani rosyjskiego, nie było też II Rzeszy. Nie było zatem tych ośrodków władzy, które mogłyby kompromitować i wykorzystać swoich byłych współpracowników, agentów w działaniach przeciwko II RP. Po 1989 r. sytuacja w Polsce ma się zupełnie inaczej. Rosja przejęła w pełni nie tylko aparat administracyjny, państwowy, ale także policyjny po Związku Sowieckim. Agentura wpływu odziedziczona przez Rosję po ZSRR może być i jest wykorzystywana przeciwko państwu polskiemu przez Kreml. To sprawia, że problem agenturalnych powiązań ludzi, którzy służyli Związkowi Sowieckiemu w PRL jest kwestią bez porównania bardziej żywą, aktualną i realną niż było to w okresie międzywojnia. Po 1918 r. nieboszczką była cesarstwo austro-węgierskie, martwa była II Rzesza oraz święta matuszka Rosja. Niestety, postsowiecki system agenturalny nie jest martwy.
Rozmawiał:
WŁODZIMIERZ KNAP
   Dr hab. Andrzej Nowak pracuje w Instytucie Historii im. Tadeusza Manteuffla PAN, jest wybitnym, o ile nie najwybitniejszym żyjącym znawcą stosunków polsko-rosyjskich od XVIII do XX wieku, napisał m.in. "Od Imperium do Imperium", "Polacy, Rosjanie, Biesy", "Jak rozbić rosyjskie imperium? Idee polskiej polityki wschodniej 1733-1921" czy "Polska i trzy Rosje. Studium polityki wschodniej Józefa Piłsudskiego (do kwietnia 1920 r.)".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski