Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedyś sprzedawano tu konie, dziś handluje się rarytasami

Katarzyna Kachel
To ci ludzie dbają, by na Starym Kleparzu wszystko chodziło jak w zegarku. W środku Jan Wiesław Nalepa, prezes zarządu
To ci ludzie dbają, by na Starym Kleparzu wszystko chodziło jak w zegarku. W środku Jan Wiesław Nalepa, prezes zarządu Michał Gąciarz
Oliwki są z Afryki, kiełbasa i papryka dociera z Węgier, a Włosi mają świeże ciasto na pizzę. Po Starym Kleparzu tylko nazwa została stara. Towar, różnorodność i myślenie jest na tym targowym rynku supernowoczesne

Andrzej Starmach uczył się tu liczyć. Na kalafiorach. Babka miała stragan, a on, chcąc nie chcąc, musiał jej pomagać. Dlatego, później, przy wszelkich licytacjach dzieł sztuki, sumowanie i mnożenie szło mu jak z płatka. Do dziś ma sentyment do tego miejsca. Podobnie jak Ania, jego córka, autorka książek kulinarnych, członek naszej kapituły. Dobrze wie, że najlepsze pomidory dostanie właśnie u babć z Kleparza.

Sympatię i przywiązanie do tego miejsca deklaruje wielu znanych krakowian. Wśród nich Nelli i Jan Rokitowie, Pendereccy (pani Elżbieta przychodzi częściej, mistrza widziano, jak kupował orzechy) i aktor Leszek Piskorz. Ostatnio bywa tu Marek Kondrat. Nie codziennie, a w niektóre niedziele, sprzedaje osobiście wina, snując o ich smakach i bukietach niesamowite historie.

Sprzedawcy ze „Starego” dobrze się znają, niektórzy od lat. Tak jak najstarsze klany, które handlują tu niemalże od początku, a kolejne ich pokolenia dbają o zachowanie tradycji. - Wymienię choćby Komorowskich, Gębczaków, Polaków - mówi Jan Wiesław Nalepa, prezes Zarządu Spółki Kupieckiej „Stary Kleparz”

Każdy z klanów ma swoją specyfikę. Jedni specjalizują się w suszu (groch, fasola), drudzy w warzywach i owocach, a jeszcze inni w rozsadach kwiatów. Warunek jest jeden: produkt musi być pierwsza klasa, a znajomość tematu perfekcyjna. Dlatego państwo od suszu wiedzieć powinni, czym różni się kasza krakowska, od jaglanej czy drobnej kaszki przeznaczonej na kleik. Nie mogą się dać zagiąć byle komu sprzedawcy warzyw, handlujący słodyczami czy mięsem.

Plac jest wyjątkowym połączeniem tego, co krakowianie lubią najbardziej - swojskiego, sprawdzonego produktu od zaznajomionej pani Zosi czy Ewy z dostępnością i nowoczesnością. Kupić tu bowiem można dziś wszystko, o czym się zamarzy. A zamiast starej wagi i kalkulatora w kioskach królują laptopy i sprzęt z najwyższej półki. Tylko receptury na niedzielny obiad, które tu można usłyszeć, nadal pozostają niezmienne. Na dania tradycyjne, przekazywane z babki na wnuczkę, jak i te modne oraz nowoczesne.

Pan Wiesiek Nalepa chodzi między budkami i nie może się nadziwić, jak to dziś wszystko się zmieniło, jak pięknie wygląda. No i jak dobrze się pracuje.

- Jesteśmy otwarci na nowe, dlatego są u nas sery dojrzewające, hummusy, prawdziwe węgierskie leczo i delikatesy prosto z Włoch - wymienia. Są ryby, owoce morza i koncerty jazzowe. Gra Ola Trombola. Warto posłuchać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski