Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiko Ramirez: Trzeba zatkać wyrwę, która powstała

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Wojciech Matusik
To była bez wątpienia najdłuższa pomeczowa konferencja prasowa Kiko Ramireza, odkąd trafił do Wisły Kraków. Szkoleniowiec „Białej Gwiazdy” po spotkaniu z Lechią Gdańsk długo odpowiadał na liczne pytania, nie tylko związane z samym meczem, ale również na te dotyczące przyszłości jego zespołu.

Tradycyjnie Ramirez rozpoczął jednak od podsumowania tego, co wydarzyło się w sobotni wieczór na stadionie przy ul. Reymonta. – To była przede wszystkim duża i ciężka bitwa – powiedział Hiszpan. – Zawodnicy rywalizowali ze sobą, ale przede wszystkim widać było ducha walki, a to jest bardzo ważne. Wiem, że dali w tym meczu z siebie wszystko. Nawet ci, którzy mieli przed tym spotkaniem problemy fizyczne, bo wiemy, że nie wszyscy byli optymalnie przygotowani do tego spotkania właśnie od strony fizycznej. Po takim meczu możemy przekazać wiadomość, że jesteśmy w miarę silni i wciąż możemy pokazać coś dobrego. Chcę podkreślić, że DNA Wisły, którym jest wygrywanie w każdy meczu, wciąż istnieje. Oczywiście to niedobrze, że w tym spotkaniu straciliśmy dwa punkty, ale ogólnie był to dobry mecz w naszym wykonaniu.

Nie da się ukryć, że pierwsza połowa była lepsza w wykonaniu wiślaków. Wtedy dyktowali warunki gry, stworzyli sobie też kilka okazji na strzelenie gola, a przede wszystkim uzyskali prowadzenie. Po przerwie skoncentrowali się bardziej na obronie wyniku 1:0 i ta sztuka im się ostatecznie nie powiodła. Ramirez zapytany, czy kazał w drugiej połowie drużynie bardziej pilnować wyniku niż szukać kolejnych bramek, odparł: – Pierwsza połowa była bardziej taktyczna w naszym wykonaniu i w niej w pełni kontrolowaliśmy sytuację na boisku. W drugiej dało się odczuć zmęczenie i nasza gra była dobra już tylko fragmentami. To prawda, że baliśmy się, że stracimy trzy punkty. Niestety, straciliśmy dwa. Pamiętajmy jednak, że byliśmy mocno osłabieni. W dodatku musieliśmy ściągnąć z boiska Małeckiego, bo obawialiśmy się, że będziemy kończyć mecz w dziesiątkę. Sędzia powiedział mu, że jeszcze jeden faul i może dostać kolejną kartkę. Jako trener musiałem uprzedzić pewne wydarzenia w takiej sytuacji. Później musieliśmy ściągnąć jeszcze Veleza, któremu i tak należy się szacunek za to, ile dał drużynie w tym spotkaniu. Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że on nie trenował przez dziesięć dni. To był z całą pewnością jeden z najtrudniejszych meczów, jakie tutaj miałem, przede wszystkim jeśli chodzi o kontuzje. Ten zespół musiał się praktycznie kształtować od nowa, musiał pokazać inny futbol. To nam się udało, a teraz przez dwa najbliższe tygodnie będziemy chcieli naładować baterie.

Na początku sezonu Kiko Ramirez powiedział, że na pierwsze oceny przyjdzie pora po pięciu, sześciu meczach. Skoro za nami już siedem spotkań „Białej Gwiazdy”, a teraz w lidze nastąpi dwutygodniowa przerwa na mecze reprezentacji, to poprosiliśmy trenera Wisły o ocenę pierwszej fazy sezonu. – Drużyna ciężko pracuje, żeby być wśród najlepszych – podkreślił Hiszpan. – Ten cel osiągamy. Gdybyśmy nie stracili dwóch punktów, bylibyśmy liderem, więc nasza sytuacja nie jest zła. Naszym zadaniem jest utrzymanie się wśród najlepszych, ale przede wszystkim gra mecz po meczu. W każdym o najwyższy cel. Jeśli jednak przychodzi takie spotkanie, którego nie da się wygrać, to trzeba jej przynajmniej zremisować.

Ramirez przypomniał, że sytuacja kadrowa przed meczem z Lechią nie była w Wiśle najlepsza, że musiał łatać dziury w składzie, a przy okazji szerzej wypowiedział się na temat tego, co działo i dzieje się przy ul. Reymona. – Obecność Veleza na boisku była wymuszona przez sytuację, w jakiej się znaleźliśmy i chcę mu podziękować za ducha walki – powiedział trener Wisły. – Teraz przed nami czas wzmożonych działań naszych i Manuela Junco. To nie jest dobry moment, żeby tutaj wyciągać wnioski kadrowe. Kilku piłkarzy, którzy mogli wystąpić w środku pola, miało kontuzje. Jestem świadomy, że mamy luki. Trzeba pracować, żeby polepszyć jakość środka pola, zatkać wyrwę, która powstała. Wiadomo, że odeszli Mączyński i Brlek, ale też nie można zapominać, co tutaj było, gdy przychodziłem na początku roku. Jeśli porównać to, co tutaj zastałem, a to, co jest teraz, to sytuacja jest o wiele lepsza. Na początku w klubie były problemy finansowe, również innego typu. Cały zarząd ciężko pracował, żeby sytuację wyprostować. I w tym momencie wypłaty przychodzą na czas, więc to też jest dodatkowa motywacja dla piłkarzy. Trzeba zatem popatrzeć do tyłu, trzeba popatrzeć na to, co jest teraz i bez jakiegoś samozachwytu pracować dalej nad tym, żeby nasza sytuacja była coraz lepsza.

Ramirez był też pytany o zachowanie po straconej bramce, gdy zareagował bardzo nerwowo. Dziennikarze pytali zatem, czy w pierwszym odruchu był zły na sędziów, na swoich piłkarzy, czy na fakt, że zwycięstwo wymknęło się Wiśle w ostatnich fragmentach meczu? – To był bardziej taki gest bezsilności, że już nic nie mogę zrobić – wyjaśnia szkoleniowiec. – Sędzia miał rację w ocenie tej sytuacji przy golu. To był z mojej strony taki gest rozpaczy. Jako trener odczuwam w meczu duże emocje i moje zachowanie było przejawem ich ujścia.

Uśmiech na twarzy szkoleniowca Wisły pojawił się natomiast, gdy został zapytany o obsadę bramki. Michał Buchalik, który zastępuje kontuzjowanego Juliana Cuestę spisuje się bowiem bardzo dobrze i dziennikarze pytali, czy gdy hiszpański golkiper dojdzie do pełni zdrowia, będzie musiał poczekać na swoją szansę? – Chciałbym mieć taki problem na każdej pozycji – stwierdził trener Wisły. – Zobaczymy jeszcze jak to wyjdzie. Tym razem pewne zmiany trzeba było wymusić. Jeśli natomiast chodzi o Buchalika, to ja wymusiłem na nim, żeby więcej i mocniej trenował. Teraz zaczął grać po długiej przerwie, a ja mogę powiedzieć tyle, że gdy Cuesta będzie zdrowy, obaj będą walczyć o miejsce w bramce.

Na koniec Ramirez krótko ocenił również debiut w ligowym meczu Martina Kostala. – Już wcześniej mówiłem, że to młody zawodnik – powiedział Hiszpan. – On musi być cierpliwy, a cierpliwości w piłce nożnej trzeba mieć wiele. Doczekał się debiutu, a cierpliwość muszę mieć również ja i moja ekipa, bo zadaniem trenera jest też pracować z tak młodymi piłkarzami i wychowywać ich na takich zawodników, którzy będą mogli grać. To jest młody piłkarz, jeszcze dużo przed nim, ale ma bardzo dobre nastawienie do gry.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kiko Ramirez: Trzeba zatkać wyrwę, która powstała - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski