Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kilka wcieleń króla Stasia

Piotr Boroń, historyk, b. senator RP i minister w kancelarii śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego
Marcello Bacciarelli, Stanisław August w stroju koronacyjnym
Marcello Bacciarelli, Stanisław August w stroju koronacyjnym fot. archiwum
25 listopada 1765. W dzień imienin Katarzyny II koronowany zostaje Stanisław August Poniatowski. Po trzydziestu latach tego samego dnia zostanie zmuszony do abdykacji.

Patron św. Stanisław wg tradycji wymagał od koronowanego pielgrzymki ekspiacyjnej za grzech swojego poprzednika króla Bolesława z 1079 roku. Sankcją za niedopełnienie tej pielgrzymki miało być postradanie korony.

W dobie wojny północnej (1700–1721), która rozpoczęła rosyjską dominację nad Rzeczpospolitą, mieliśmy już jednego króla Stanisława, który tej pielgrzymki nie odbył i wkrótce koronę utracił.

Niepomny tej przestrogi król Poniatowski rozpoczął rządy nad krajem „nierządem stojącym”, nie dopełniwszy tego obowiązku. A w owym czasie wręcz doktryną polityczną Rzeczpospolitej było grzęźnięcie w bałaganie w nadziei, że nikt nie pokusi się wyciągać ręki po państwo nikomu niezagrażające. Dla lepszych statystów to rosyjscy carowie byli gwarantami niezmienności ustroju i granic… Zjeżdżała więc Rzeczpospolita po równi pochyłej w paszczę Rosji, a próby reform uważano za ryzykowne, bo mogły rozdrażnić wschodnią satrapię.

I właśnie ten mechanizm – zachęcenie Polaków do reform – uruchomią Prusy, by przekonać Rosję do rozbiorów.

Król Staś miał więc rządzić zgodnie ze wskazówkami carskich ambasadorów jak jego dwaj poprzednicy Sasi. Koronę zawdzięczał Katarzynie II. Po trosze jako jej kochanek z czasów, gdy jako asystent angielskiego posła (1755) i poseł saski (1757-1758) bawił w Petersburgu, ale chyba głównie jako najsłabszy z kandydatów do korony, o którym miała powiedzieć imperatorowa: – Ten, bo on będzie nam zawdzięczał najwięcej!

Król Ciołek
Trudno ustalić dokładnie, od kiedy nazywano go „królem Ciołkiem” (Poniatowscy mieli w herbie Ciołka), ale w początkach jego rządów wielu Polaków mogło mieć nadzieje, że ciołkiem nie będzie. Wraz ze swym stronnictwem Familią ruszył ochoczo do reform i w 1765 roku założył Szkołę Rycerską, która wychowała wielu wybitnych wojskowych, od Kościuszki począwszy. Również w 1765 roku król oparł się pruskiej pokusie łapówki 200 tys. talarów i stłamsił ich próby wprowadzenia 15 proc. cła na towary do Gdańska.

Powołał Order św. Stanisława, który miał służyć celom charytatywnym i budowaniu zaplecza politycznego monarchy. Jego dobrą passę przerwała intryga ambasadora Repnina, który zagrał kartą tolerancji religijnej i sprowokował bodaj trzy konfederacje z katolicką włącznie. Doprowadziło to do wybuchu konfederacji barskiej, która uchodzić może za pierwsze z serii polskich powstań niepodległościowych. To jej zawdzięczamy specyficzny styl polskiej walki o niepodległość, bezkompromisowość, pobożność, poświęcenie, a nade wszystko indywidualny heroizm powstańczy.

Jednym z ważniejszych epizodów konfederacji barskiej było porwanie króla. W założeniu pełne grozy, przemieniło się w groteskę. Podróż króla 3 XI 1771 roku ok. godz. 22.00 bez eskorty interpretuje się jako powrót od kochanki. Atak na karetę i jego aresztowanie wręcz zaskoczyło samych porywaczy, którzy przerazili się własnym czynem i... uciekli. Z dwudziestu napastników pozostał tylko Jan Kuźma, z którym król spędził całą noc w jakimś podwarszawskim młynie, ale śniadanie – uwolniony– zjadł już w zamku. Znacznie poważniej wyglądało późniejsze ściganie porywaczy, a jednego z nich, Walentego Łukawskiego sąd skazał na ścięcie, poćwiartowanie i spalenie.

Spiskowe plotki wskazywały bpa kamienieckiego Adama Stanisława Krasińskiego jako pomysłodawcę akcji, ale nie brakło i głosów, że to sam król zaaranżował porwanie, by skompromitować konfederatów, którzy najdotkliwiej punktowali jego wady i występki, a w szczególności korupcję i bezbożność.

O szczególnej korupcji świadczył fakt, że król Staś wyłudził od Repnina w 1766 roku 11 tys. dukatów, by przekupić posłów, mających popierać równouprawnienie polityczne prawosławia w Rzeczpospolitej, a de facto zawłaszczył całą sumę dla siebie. O bezbożnictwie świadczył nie tylko udział króla w loży masońskiej, ale przede wszystkim zatwierdzenie na stanowisku prymasa Gabriela Podoskiego, rosyjskiego faworyta, którego Katarzyna II szykowała na papieża – jak to określił Repnin – „choćby ją to miało kosztować dwa miliony dukatów”.
Król mecenas
Haniebny rozbiór i nieliczne protesty (jak Rejtana) nie przejęły zbytnio króla Stasia. Rzucił się znów w wir oświeceniowych reform Komisji Edukacji Narodowej i promocji sztuki. Otoczył się artystami, inspirował ich twórczość. Dla niego wybitny architekt Dominik Merlini przebudował i rozbudował zamek królewski w Warszawie, a z pomocą m.in. Jana Chrys-tiana Kamsetzera postawił tzw. pałac łazienkowski w pięknym założeniu parkowym z teatrem na wodzie w konwencji starożytnych ruin. Ten sam Merlini zaprojektował na wiślanej skarpie tzw. Królikarnię – pałac, któremu za wzór posłużyła Villa Rotonda – palladiański wzorzec pałacu.

Mimo notorycznego braku pieniędzy i zadłużenia (ze szczególnym uwzględnieniem rosyjskiego posła) zamawiał obrazy, utwory muzyczne i poezje. Jego kolekcje mogły imponować całemu światu: biblioteka z 20 tys. woluminów czy 54 tys. medali – stały się po śmierci króla najpierw skarbem Liceum Krzemienieckiego, a następnie ozdobą Uniwersytetu Kijowskiego. Królewski zbiór rzeźb liczył 700 egzemplarzy, posiadał ponad 600 obrazów (m.in. Leonarda da Vinci, Rubensa, van Dycka, Cranacha, Holbeina, Teniersa, Tycjana, Guido Reniego, Veronese i nadwornego Bacciarellego) oraz blisko 2 tys. rysunków i 70 tys. rycin itd.

Do historii przeszły tzw. obiady czwartkowe, które de facto były biesiadami wieczornymi, prze-dłużającymi się do późnych godzin nocnych, podczas których bp Ignacy Krasicki lub Stanisław Trembecki bawili gości anegdotkami lub pikantnymi poezjami, a Adam Naruszewicz dzielił się odkryciami historycznymi, Jan i Jędrzej Śniadeccy zachwycali wiedzą o konstelacjach na nieboskłonie, Stanisław Konarski z Grzegorzem Piramowiczem roztaczali wizje szkolnictwa, a Franciszek Boho-molec być może właśnie tu układał „Kurdesz nad kurdeszami”. Gdy król był już znużony, dawano znać, by goście rozeszli się, częstując ich śliwkami.

Król polityk
Rzeczpospolita modernizowała się, ale długo brakowało światełka w tunelu, które by wskazało drogę do suwerenności. Poniatowski nie wyzbył się przecież ambicji jakiejś emancypacji i wykoncypował, że zbliżająca się wielkimi krokami kolejna wojna rosyjsko-turecka jest okazją do wejścia na dobrą drogę.

Dołożył wielkich starań, by spotkać się z wizytującą Ukrainę Katarzyną II. Znalazł ją w Kaniowie (1787) i oferował pomoc wojskową, prosząc, by zezwoliła na powiększenie naszych sił zbrojnych. Ten z pozoru chytry plan rozbawił imperatorową i król Staś jak niepyszny powrócił nad Wisłę. Wtedy to właśnie raz jedyny i po drodze odwiedził Kraków, który coraz szybciej podupadał, bo monarcha nie czuł do niego żadnego sentymentu. Wizycie próbowano nadać najwyższą rangę, ale stała się parodią samej siebie.

Wjeżdżającego od strony Kazimierza przywitała jako pierwsza delegacja żydowskiego kahału, ale koń królewski spłoszył się na widok powitalnej aranżacji artystycznej i odstąpiono nawet od powitalnego przemówienia. Zamek wawelski urządzono sprzętami przywiezionymi z Warszawy i to z całej wizyty najbardziej podobało się królowi, a jeżeli coś go interesowało to to, w jaki sposób konfederaci barscy zdobyli Wawel. Przeszedł zatem pośpiesznie przez komnaty, skarbiec i zbrojownię (które rozgrabili Prusacy dopiero przy trzecim rozbiorze) i solidnie zwiedził tunel, wyprowadzający poza wzgórze.

W Krakowie dopadła króla delegacja górali, którzy dziarsko oświadczyli, że „jak by co, to oni poruseństwo przeciw Austriakom zrobią, żeby odzyskać zabór”, ale król nie był zainteresowany… Pro forma odbył pielgrzymkę do św. Stanisława na Skałkę, ale już jeden ze współczesnych obserwatorów skomentował, że „to zrobił już za późno”.

Najgorętszy okres dla króla przypadł na ostatnie pięć lat panowania. Wtedy też dokonał największych zwrotów politycznych: był współtwórcą znakomitej Konstytucji 3 maja, ale zwrócił się przeciw swojemu dziełu, przystępując do targowiczan, przestraszył się kościuszkowskiej insurekcji, ale po cichu ją popierał. Najzgrabniej jego postępowanie ujął Mickiewicz, przyrównując do kurka na kościele, a sam Poniatowski tłumaczył się, że to wszystko przez „nadmiar zdolności dostrzegania wszystkich stron danej sprawy”.

Król symbol
Sam król bardzo lubił symbole i tak jak datę koronacji wyznaczył na imieniny Katarzyny II, tak w jej imieniny 1795 roku kazano mu podpisać akt abdykacji. Na zawsze będzie symbolem upadku Polski, ale dla sprawiedliwości dodajmy, że rozbiory nastąpiły na skutek podrywania się z niewoli, w którą wpadliśmy w czasach saskich. Czy nie jest z nim trochę jak z tym pochyłym drzewem, na które każda koza włazi?

Powszechnie zarzuca mu się brak pieniędzy, ale jeżeli przeanalizujemy, na co je wydawał, to należy oddać mu najwyższy szacunek. Zarzut o licznych kochankach najlepiej skwitował bodaj najlepszy znawca epoki stanisławowskiej Andrzej Zahorski, mówiąc „gdybyż on miał na to czas!” Jest symbolem tchórzostwa, ale najwyżej cenione odznaczenie to ustanowiony przez niego najpierw Order, a dziś Krzyż Virtuti Militari… A przecież mógł król Staś dać się zabić w obronie Konstytucji 3 maja i stanąłby w pierwszym rzędzie naszych największych bohaterów…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski