Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kilofem i koparką

Redakcja
Dziejów nowobrzeskiej kostki akt ostatni W środę, około godziny 15, Stanisław Kaleta z firmy ZBOiS przy pomocy kilofa wyciągnął pierwszą kostkę brukową z ulicy Krakowskiej w Nowym Brzesku. W ten sposób rozpoczął się demontaż nawierzchni, która leżała tam niemal dokładnie pół wieku.

Jeszcze będzie służyć

Jeszcze będzie służyć

Dziejów nowobrzeskiej kostki akt ostatni

 W środę, około godziny 15, Stanisław Kaleta z firmy ZBOiS przy pomocy kilofa wyciągnął pierwszą kostkę brukową z ulicy Krakowskiej w Nowym Brzesku. W ten sposób rozpoczął się demontaż nawierzchni, która leżała tam niemal dokładnie pół wieku.
 Pierwsza kostka trzymała się mocno. Trzeba się było sporo namachać kilofem, aby pozbawić ją kontaktu z podłożem i sąsiednimi kostkami. Później poszło łatwiej. Gdy początek został zrobiony, do pracy ruszyła koparka.
 Bruk na ulicy Krakowskiej położono tuż po wojnie. Ówczesne władze Nowego Brzeska sprzedały część gruntów komunalnych, położonych w rejonie młyna, i za uzyskane w ten sposób pieniądze sprowadzano z Wrocławskiego granitową kostkę brukową. Jej układaniem zajmował się Ignacy Zych z synami. Najpierw ułożono odcinek pomiędzy Urzędem Gminy a Rynkiem, później jeszcze kilkaset metrów w kierunku Hebdowa (ulica Lubelska). W sumie układanie odcinka długości około 700 metrów trwało dwa lata. Sprawa się przeciągała, ponieważ fundusze pozyskiwano stopniowo.
 - Początkowo kostka bardzo dobrze spełniała swoją rolę. Była równiutko ułożona. Ruch był wtedy niewielki. Z czasem ruch pojazdów przez Nowe Brzesko stał się bardzo duży. Zaczęły jeździć ciężkie samochody, które powodowały wstrząsy. Swoje zrobiły też wykopy, wykonywane podczas wodociągowania miejscowości - opowiada zastępca nowobrzeskiego wójta Jan Melczewski.
 W ostatnich latach kostka stała się prawdziwym utrapieniem kierowców i mieszkańców ulic Krakowskiej i Lubelskiej. Ci pierwsi niszczyli na gigantycznych nierównościach zawieszenia pojazdów, niejeden urwał lub uszkodził na dziurach miskę olejową czy inny element podwozia. Z kolei przejazdy ogromnych samochodów ciężarowych fatalnie odbiły się na stanie niejednego przydrożnego budynku.
 - Gdyby nie moja praca przy łagodzeniu połączenia między kostką a asfaltem, mój dom już dawno by się rozleciał. Nawet spać spokojnie nie można, bo wersalka podskakuje - _narzekał ma naszych łamach jeszcze w 1998 roku Juliusz Nowak, mieszkaniec ulicy Krakowskiej. O potrzebie wymiany nawierzchni na Krakowskiej i Lubelskiej mówiło się od dawna. Kilka lat temu wizytująca Nowe Brzesko podwładna wojewody krakowskiego stwierdziła ponoć, że bruku wymienić nie wolno bo jest... zabytkowy. Później przeszkodą było to, że zmiana nawierzchni drogi nie miała sensu wobec planowanej budowy kanalizacji. Ta inwestycja wystartowała kilka miesięcy temu. Wygląda więc na to, że kłopoty w przyszłym roku się skończą. Na wiosnę na Krakowskiej i Lubelskiej ma pojawić się nowy asfalt. Nim do tego dojdzie, mieszkańców czekają niedogodności związane z pracami przy budowie kanalizacji.
 Co natomiast stanie się z brukiem? Wprawdzie przez lata dawał się mocno we znaki i zyskał złą sławę, ale wyrzucać granitowych kostek przecież nie można. Tym bardziej, ze zostały kupione za pieniądze gminy. W tej chwili kostka jest wywożona i składowana na nadwiślańskich błoniach. Pomysłów na jej wykorzystanie jest kilka. Jeden zakłada, że bloczki układane będą na chodnikach, w miejscach wjazdów na posesje.
 
- Na pewno nie pozwolimy jej z Nowego Brzeska zabrać ani rozkraść. Będzie jednak wykorzystana nie wcześniej, niż na wiosnę. Najpierw trzeba ją posortować i oddzielić od ziemi, z którą jest wywożona _- mówi wójt Jan Chojka.

(ALG)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski