Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

King Crimson "Lizard"

Redakcja
W marcu 1970 r. Robert Fripp miał przystąpić do pracy nad drugim albumem King Crimson. Tyle tylko, że jak opowiedziałem w poprzednich tekstach o tym zespole, ten już wtedy praktycznie nie istniał.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (30)

W tej sytuacji, aby jednak jakoś go zarejestrować, poprosił o pomoc dawnych współpracowników. Jedni się zgodzili, inni nie. I tak: ponieważ Greg Lake podjął się jedynie śpiewania, to zamiast niego na basie zagrał Peter Giles; Michael Giles raz jeszcze usiadł za bębnami; a Peter Sinfield, jak dawniej, napisał słowa. Natomiast Ian McDonalda zastąpiło aż dwóch muzyków: Mel Collins (saksofon, flet) oraz Keith Tippett (fortepian). Całość, jako "In The Wake Of Poseidon", została opublikowana 15 maja i o dziwo (zważywszy na tak dziwne warunki powstawania) okazała się dziełem bardzo, bardzo dobrym. No a skoro "Budzenie Posejdona" zostało nagrane przez "niby" King Crimson, to aby wykorzystać jego sukces - czyli koncertować i pracować nad kolejnym LP - Fripp już w sierpniu stworzył kolejną mutację grupy. Tym razem, obok niego, tworzyli ją: Sinfield, Collins, śpiewający basista - Gordon Haskell i perkusista - Andy McCulloch. Jesienią muzycy przygotowali trzeci długograj Króla, płytę "Lizard".

"Lizard" zaczyna wspaniały i wzniosły temat "Cirkus". Po tajemniczej introdukcji, pojawia się przedziwne połączenie groźnych pomruków, piękna mellotronu i śpiewu oraz powoli przybierających na znaczeniu "dęciaków". Słyszymy tu nie tylko grę Collinsa, ale także jazzujące improwizacje wspomagających zespół: Robina Millera (obój i rożek angielski), Marka Chariga (kornet) i Nicka Evansa (puzon). Intrygująco podgrywa też na fortepianie Keith Tippett (formalnie też "pomocnik" grupy). Po "Cyrku" nasze uszy dostają się pod wpływ męczącego (ale i intrygującego) tematu "Indoor Games". Właściwie nie wiadomo, czy to rock jeszcze, czy już jazz. Następny utwór "Happy Family" jest równie uroczy co odlotowy. Wspaniały fortepian, flet, trąbka i śpiew kojarzący mi się nieco z "zappowaniem" Zappy. Ostatni temat pierwszej części (dawniej strony "A") krążka to delikatna, rozmarzona fleto-ballada - "Lady Of The Dancing Water".

Część druga jest ważniejsza, bo z jednym tylko, ale za to aż 23 min utworem. Ów utwór to tytułowa dla płyty suita "Lizard". Ta zaczyna się aż za pięknie, bo jej pierwszym elementem jest ciepły song - "Prince Rupert Awakes" zaśpiewany gościnne przez Jon Anderson z Yes. Potem pojawią się "rozdziały" bliższe jazzowi: "Bolero - The Peacock's Tale" i "The Battle Of Glass Tears". A całość zamyka minutowy, à la katarynkowy walczyk "Big Top". Ciąg dalszy nastąpi!

Jerzy Skarżyński, Radio Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski