Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kinga Hatala (Trefl Proxima Kraków): Nie mam problemu z presją, motywacji mi nie brakuje

Artur Bogacki
Artur Bogacki
W ataku Kinga Hatala
W ataku Kinga Hatala Andrzej Banaś
Rozmowa. Siatkarka Trefla Proximy Kraków KINGA HATALA opowiada o grze nowego w ekstraklasie zespołu i swojej roli w nim.

- W ostatniej kolejce Ligi Siatkówki Kobiet przegrałyście u siebie z BKS-em Bielsko-Biała 2:3. Jak Pani ocenia to spotkanie?
- Fajnie, że po dwóch przegranych setach się podniosłyśmy. Wyszłyśmy z szatni bardzo zmotywowane, zdobyłyśmy punkt. Po meczu w Legionowie (porażka 0:3 z niżej notowanym rywalem tydzień wcześniej - przyp.) chyba nikt nie obstawiał, że teraz może być taki wynik. Ten punkt brałybyśmy w ciemno. Jeśli chodzi o samą grę, to mogłyśmy trochę więcej wyciągnąć, decydowały końcówki.

- Było 0:2 w setach i 6:9 w trzeciej partii. Nie pojawiło się wtedy zwątpienie?
- Właśnie to jest czasem nasz problem, że zwieszamy głowy w takich momentach. Naprawdę się cieszę, że tym razem potrafiłyśmy to zmienić i pokazałyśmy, że umiemy grać w siatkówkę. W tie-braku zabrakło może trochę chłodnej głowy, koncentracji. Dziewczyny z Bielska są doświadczonymi zawodniczkami i w najważniejszych momentach ręka im nie drżała. My musimy pracować i patrzeć przede wszystkim na siebie.

- Dla Pani to był chyba wyjątkowy mecz, pierwszy w żeńskiej ekstraklasie w hali na Suchych Stawach. Jest Pani jedną z nielicznych w zespole zawodniczek związanych z Małopolską i Krakowem (wychowanka MKS Andrychów grała m.in. w I lidze w Wiśle i AZS UEK).
- Odwiedziła mnie rodzina, to zawsze jest bardzo miłe, gdy przyjeżdżają mi kibicować. Mam bardzo duży sentyment do Krakowa, szczególnie, że spędziłam tu wcześniej kilka lat. Cieszę się, że mogłam tutaj wrócić.

- To kolejny, trzeci Pani sezon w rozgrywkach ekstraklasy. Tym razem jednak rola w drużynie jest inna niż wcześniej, znacznie poważniejsza - jest Pani pierwszą atakującą.
- Tak. Bardzo się cieszę, że trener Chiappini stawia na mnie. Dziękuje mu za to i staram się spłacić kredyt zaufania, którym mnie obdarzył.

Bardzo się cieszę, że trener Chiappini stawia na mnie. Dziękuje mu za to i staram się spłacić kredyt zaufania, którym mnie obdarzył

- I jak spłacanie tego kredytu wychodzi?
- Trzeba być obiektywnym, więc powiem, że jest pół na pół. Muszę być bardziej stabilna, jeśli chodzi o moją formę sportową. Pracuję cały czas nad tym, zresztą wszystkie na każdym treningu walczymy o to, żeby być oraz lepsze i coraz bardziej stabilne, aby nie przydarzały nam się przestoje w grze.

- Patrząc na dotychczasowe spotkania, najgorszy Pani mecz to chyba ten z Chemikiem Police. A najlepszy?
- Ciężko mi o ocenić, trzeba by popatrzeć na statystyki. Z Chemikiem faktycznie ciężko się grało, to klasowa drużyna. A najlepsze dla mnie są te mecze, które wygrałyśmy.

- Odpowiada Pani rola zawodniczki, od której wszyscy wymagają, aby w trudnych momentach brała na siebie odpowiedzialność i zdobywała punkty?
- Przychodząc do klubu, zdawałam sobie z tego sprawę. Oczywiście każdy wie, od czego w zespole jest atakująca, i to pierwsza. Mnie to cieszy. Jeśli jestem na boisku, to lubię być w grze, dostawać piłki i pomagać swojej drużynie. Nie lubię być wyłączona z atakowania. Wiadomo, że bywa to ciężka rola. Mam świadomość, że z obrony czasami jest trudno wystawić, dlatego nie obarczam dziewczyn odpowiedzialnością. Po prostu mają mi dograć piłkę w okolice siatki, a ja już staram się coś z tym zrobić.

- Pani konkurentką do miejsca w składzie jest Martyna Łukasik. To młoda zawodniczka, która na razie mało gra. Może przydałaby się w drużynie mocniejsza rywalka, żeby wywierać na Pani większa nacisk?
- Jeśli chodzi o presję, to nie mam z tym problemu. Motywacji mi nie brakuje. W Martynie widzę kawał zawodniczki i nadzieję polskiej siatkówki. Ćwiczy różne warianty, trener pozwala jej trochę pograć na przyjęciu. Myślę, że w Polsce brakuje zawodniczek z takimi parametrami, tak skocznych i silnych, które mogłyby grać na pozycji przyjmującej. W ataku trochę łatwiej jest jej wejść do gry, bo z tego elementu jest odciążona.

- Krakowska drużyna została mocno przebudowana. Czuje Pani, że w szatni to już jest monolit?
- Wszystkie idziemy w jednym kierunku, to jest nasza praca. Drużyna jest fajna, jesteśmy zbliżone, jeśli chodzi o wiek, zainteresowania. Są większe lub mniejsze przyjaźnie. W tym ostatnim spotkaniu było widać, że jedna staje za drugą murem, pomagamy sobie. Jeśli gramy "razem", to mecze nam wychodzą.

- Na co będzie stać Trefla Proximę w tym sezonie? Dotychczasowe kolejki pokazały, że jesteście nieobliczalne.
- Dokładnie tak. Chciałybyśmy zająć bezpieczne miejsce, żeby później nie musieć walczyć w play-out. Uważam, że to, na co nas naprawdę stać, pokażemy na koniec rundy. Teraz już będziemy grać u siebie (z 9 dotychczasowych meczów aż 7 było wyjazdowych - przyp.), mamy komfort treningów w swojej hali. Myślę, że będzie tylko lepiej.

Rozmawiał Artur Bogacki

Sportowy24.pl w Małopolsce

Ewelina Brzezińska, kapitan Trefla Proximy, opowiada o celach na nowy sezon

Autor: Artur Bogacki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kinga Hatala (Trefl Proxima Kraków): Nie mam problemu z presją, motywacji mi nie brakuje - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski