Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kipi kasza: Błądząc we mgle

Dariusz Wieromiejczyk
W dawnych czasach, chorym życzyło się zdrowia. Przynajmniej oficjalnie. Zdarzały się pewnie przypadki, opisane w arcydziele Aleksandra Puszkina „Eugeniusz Oniegin” kiedy to oczekujący na spadek po zamożnym, acz schorowanym wujku młodzieniec mógł tylko „czekać i myśleć, wciąż to jedno, kiedyż cię wreszcie diabli wezmą”. Wypowiadanie na głos podobnych życzeń byłoby jednak co najmniej niestosowne.

Tuż przed wybuchem pandemii przeszedłem operację wymiany stawu biodrowego. Liczni znajomi i przyjaciele dzwonili do mnie w owym czasie, chcąc poprawić mi nastrój, dodać otuchy i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Opowiadano mi o ludziach, którzy po takiej operacji szybko wrócili do zdrowia. Przyjaciel przywołał wtedy postać trenera Adama Nawałki, który po wszczepieniu endoprotezy ciągle gra w piłkę, a zoperowaną nogą strzela bramki jak Deyna i drybluje jak Maradona. Podbudował mnie ten przykład, zapadł w pamięć, do dziś jestem przyjacielowi wdzięczny. O możliwych komplikacjach nikt się przy chorym na zapas nie rozwodził. Wiadomo – „do wesela się zagoi”. Biodro zagoiło się znakomicie, rehabilitacja zakończyła pełnym sukcesem. Lekarzy z Otwocka najcieplej pozdrawiam.

Przed dwoma tygodniami zachorowałem na covid. Łagodnie. Prawie nic mi nie dolega. Mimo, że nie byłem zaszczepiony, objawy choroby ograniczyły się do chrypki i stanu podgorączkowego przez kilka dni. Nic dziwnego, że bardzo się ucieszyłem. Niestety, nie mogę tego powiedzieć o wielu moich znajomych.

Kiedy relacjonowałem im znakomite samopoczucie, po drugiej stronie słuchawki ze zdumieniem odkrywać zacząłem z trudem ukrywaną irytację i zawód. „To może chociaż osłabiony jesteś?” – pytali jedni. „Poczekaj, jeszcze Ci się pogorszy” – z troską uprzedzali inni. Przynajmniej pół tuzina moich rozmówców opowiedziało mi o zgonach wśród swoich dalszych i bardzo dalekich znajomych. Dowiadywałem się o nieoczekiwanych powikłaniach, z najgorszymi konsekwencjami. Jeden z kolegów, osoba życzliwa mi przez ostatnie trzydzieści lat, moje beztroskie opisy dobrego samopoczucie zdiagnozował jako „mgłę covidową” – objaw szczególnie alarmujący. W pewnym momencie zastanawiałem się już, czy dla świętego spokoju nie narzekać i kaszleć, aby nie rozczarować zatroskanych dzwoniących.

Boje się, że covid przeorał nas bardziej niż myślimy. Zaraził nas strachem, na którym wielu z nas odbudowało codzienność. Ten strach uzasadnił dokonane wybory, posegregował przyjaciół, zmienił oczekiwania i potrzeby. Gdyby jakimś cudem paskudny wirus zniknął, strach zostanie już z nami, niewyleczalny żadnym zastrzykiem ani pigułką. Bo co jest irytującego w fakcie, że ktoś niezaszczepiony przechorowuje covida łagodnie, oglądając seriale, cieszy się z tego serdecznie i się do swojej radości przyznaje? I dlaczego wielu współczesnym tak trudno jego radość podzielić?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

2024 Omówienie próbnej matury z matematyki z Pi-stacją

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski