Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kipi kasza. Chłopcy z grzbietu Jabłońca

Dariusz Wieromiejczyk
Kiedy myślimy o rozstrzygających dzieje Europy bitwach rozegranych w dwudziestym wieku na polskiej ziemi, zapewne przychodzi nam do głowy Bitwa Warszawska roku 1920. Jest to niewątpliwie skojarzenie słuszne, acz dalece niepełne. Inną taką bitwą, stoczoną w pierwszej połowie grudnia roku 1914 była bitwa pod Limanową. Jej znaczenie historyczne trudno przecenić.

Wyczerpane długotrwałym odwrotem, słabsze liczebnie i zdziesiątkowane klęskami początku wojny wojska austro-węgierskie właśnie tutaj przegrupowały się, rzuciły do kontrataku i na dobre zatrzymały zmierzający na zachód „rosyjski walec parowy”. Dalej na zachód Rosjanie już w na froncie wschodnim nie poszli. Uratowano Kraków, zatrzymano rosyjski „walec” w drodze na Śląsk. Podobne znaczenie dla frontu zachodniego miała opisywana w setkach książek i filmów bitwa nad Marną. Limanowa – nieporównanie mniej znana, stać może obok niej jako przykład nadzwyczajnego heroizmu. Wojska austro-węgierskie odzyskały w tej bitwie wiarę w umiejętność zwycięstwa nad Rosjanami. Pięknie zapisały się w niej oddziały Legionów, ale i walczący w jednostkach cesarsko-królewskich Polacy wsławili się wspaniałymi czynami.

Jednym z najbardziej przerażających i zapadających w pamięć epizodów tej bitwy był rozegrany w nocy 11 grudnia bój o wzgórze Jabłoniec. Doszło do niego, gdy usiłujący zluzować zajmujące wzgórze jednostki austriackie, spieszeni kawalerzyści 9 pułku huzarów, głównie Węgrzy, zorientowali się, że okopy austriackie zostały już niespodziewanie zajęte przez Rosjan. Dowodzący huzarami pułkownik Othmar Muhr z marszu poprowadził swoje „czerwone diabły” (nazwa inspirowana czerwonymi spodniami noszonymi przez kawalerzystów) do walki wręcz. Węgrzy dysponowali jedynie krótkimi kawaleryjskimi karabinkami bez bagnetów, łopatkami, mającymi służyć do poprawy okopów, oficerowie szablami. Rzeź, która wydarzyła się na Jabłońcu, do dziś wydaje się wydarzeniem rodem raczej z horroru niż nowożytnej historii wojskowości.

Większość ofiar (a na niewielkiej przestrzeni grzbietu wzgórza znaleziono ich setki) padła od ciosów kolby, bagnetu, łopaty i pięści. Zginął pułkownik Mohr i kilkunastu oficerów. Pułk był jednostką elitarną - jednym z poległych, znalezionych w otoczeniu stosu rosyjskich trupów był mistrz olimpijski z Londynu roku 1908, szermierz, rotmistrz Szantay. Dla Węgrów bój pod Jabłońcem szybko stał się mitem, podobnie jak dla Polaków Rokitna czy później Monte Cassino.

Autorem epitafium dla poległych na Jabłońcu huzarów jest doskonale znany polskim czytelnikom autor „Chłopców z placu broni” Ferenc Molnar. Brzmi ono:

„W dniach 11 i 12 grudnia 1914 polegli wraz z panem pułkownikiem huzarzy drogiej krwi, twardej pięści, ku czci węgierskiej, niemej wierności”. Przy okazji beskidzkich wędrówek warto o bohaterach tamtych czasów pamiętać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski