Kipi kasza: Testy górą

Sam doświadczyłem tego dobrodziejstwa na jednym z najlepszych polskich festiwali filmowych. Widzowie zaszczepieni otrzymywali na nim zwyczajną, plastikową kartę akredytacji. Ci niezaszczepieni co 48 godzin kierowani byli na testy, po których przysługiwała im papierowa opaska na przegub, opatrzona odpowiednim kodem kreskowym. Kinomani niezaszczepieni podchodzili do tego rozwiązania z wdzięcznością, bo po pierwsze – mogli jednak zobaczyć filmy, a po drugie, na sali kinowej wolno im było siadać gdzie chcą. Oddzielenie ich w osobnym kąciku to być może idea na następną edycję.

Wydaje mi się, że pomysł testowania należałoby rozszerzyć poza obostrzenia sanitarne. Od wielu lat doskonalone są przez naukę testy na inteligencję. Czy nie byłoby dobrym pomysłem zastosowanie ich jako kryterium selekcji parlamentarzystów i wyższych urzędników państwowych? Osoby intelektualnie niepełnosprawne mogą być dla naszej zbiorowości nadzwyczaj niebezpieczne, zwłaszcza, gdy zajmują stanowiska pozwalające decydować o bezpieczeństwie i losach innych. Testy na inteligencję, z limitem na poziomie 100 punktów, którego przekroczenie upoważniałoby do kariery w organach władzy, z pewnością znacznie ograniczyłyby ryzyko, jakie dla zbiorowości stanowią polityce intelektualnie dysfunkcyjni. W konsekwencji, pozwoliłoby to zapewne zmniejszyć liczbę parlamentarzystów w polskim sejmie. Liczne ugrupowania polityczne mogłyby mieć trudności ze znalezieniem odpowiedniej ilości przetestowanych kandydatów na ministrów i posłów. Pamiętać tylko trzeba o jednym. Od konieczności zrobienia testów nie powinno być żadnych zwolnień, zaś polityków z tytułami akademickimi proponuję testować szczególnie starannie.