– To nie był udany sezon dla Kiwiora w lidze World Series of Boxing. Pana podopieczny nadal jest daleko od wywalczenia kwalifikacji na IO w Rio de Janeiro.
– To prawda. Damian niestety, trochę się pogubił i jakby zapomniał o czymś, na co wielokrotnie zwracałem mu uwagę, czyli dyscyplinie wagi. Przecież sam podpisał kontrakt na występy w „Husarii” w kat. wagowej 64 kg. Na początku współpracy powiedziałem mu, że nie ma prawa ważyć więcej niż trzy kilogramy i każdego dnia miał kontrolować masę ciała. Pewnego dnia okazało się, że Damian sobie pofolgował i ważył 70 kilogramów. Przez to, zamiast koncentrować się na zajęciach treningowych, chłopak skupiał się na zbijaniu wagi.
– To nie było profesjonalne zachowanie.
– Jeśli już nie miał siły mordować się z wagą, wystarczyło głośno powiedzieć mnie i szefom grupy „panowie, nie daję rady”. Przecież nikt by go nie wyrzucił, bo Damian to solidna firma i na tyle się angażował, że nie był człowiekiem do zmiany. W końcówce sezonu było z nim coraz gorzej i tak się zagubił, że moje prośby na nic się zdały.
– W którym momencie Pan zauważył problem?
– Po wygranej Damiana w meczu z Argentyną. Później w Gdańsku, co nie jest tajemnicą, miał 200 gramów nadwagi. Na szczęście to dopuszczalny limit.
– Mimo tych perturbacji, przez długi czas konsekwentnie stawiał Pan na Damiana. Dlaczego?
– Z powodu jego podejścia do treningów i w ogóle chęci do pracy. W kwestii zaangażowania nie miałem do niego zarzutów.
– Na finiszu rozgrywek dał mu Pan odpocząć aby pozbierał się mentalnie, czy sportowo przegrał rywalizację z Kazimierzem Łęgowskim?
– Damian nie przegrał walki z Kazikiem, tylko coś w nim pękło. Chłopak na pewno nie stracił serca do boksu, bo na zajęciach był wzorem do naśladowania, ale w głowie jakby przestał wierzyć w końcowy sukces. Tak naprawdę trudno zwalać wszystko na karb wagi, bo Heniek Średnicki (wybitny pięściarz kat. muszej – przyp. red.) zbijał po osiem-dziewięć kilogramów, a mimo to zdobywał tytuły mistrza świata i Europy. Bardziej skłaniam się do opinii, że po zwycięstwie z Argentyńczykiem Damian osiadł na laurach.
– Może Kiwior, wzorem Łęgowskiego, potrzebuje pomocy psychologa sportu?
– Uważam, że nie. Sam Damian ma wziąć się w garść i dalej harować.
– Nadal widzi Pan tarnowianina w swojej koncepcji?
– Tak. Najbliższa szansa to mistrzostwa Polski w Szczecinie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?