Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłaniam się nisko. Kurtyna

Paweł Głowacki
Dostawka. Kraków. Kraków kiedyś, dawno temu, wieki całe, jeszcze mnie nie było, a nawet jeśli, to cóż mogłem, skoro nie chodziłem? Powiedzmy – jesień. Noc jesienna. Kraków ciemny, wymarły, śpiący, lecz ktoś jednak nie śpi.

Mało ostoi – to dla czuwających ból wielki. Tak, ostoi ukojenia, ostoi, jak by klasyk rzekł, łagodzenia obojętności świata – niewiele. Ale za to, jakie! Choćby „Feniks”! Rzekłbym – „Feniks” przekorny, bo człowiek w nim raczej z popiołów nie powstawał, człowiek się tam w popiół radośnie obracał.

Jeden rząd okien – na Rynek, drugi – na ulicę św. Jana. Wyszynk, że ho, ho, a do tego rozbieranki. Bryzole, tatary, śledź w oleju, mineralna oczywiście, ba, kawa zalewana w szklance, tak jest, w szklance, słowem – poezja. No i, rzecz jasna, to, co nieuchronne, istota wszechrzeczy – żytnia pocieszycielka w ilościach dowolnych, a wola zawsze była spora, właściwie nieograniczona. I pani Jadzia, rozrzucająca złociste fatałaszki, wpierw te, co na górze, później te z dołu. Brawa, żądanie bisów, rytualna ponurość dam przy stolikach.

Więc – taka piękna noc w niegdysiejszym „Feniksie”. Ci, co jeszcze żyją, a także ci, którzy chwilowo nie – w siódmym niebie. Brzask się zbliża, co idiotyczne, bo przecież czas od dawna nie istnieje. Przecież Jadzia za chwilę wróci! Przecież enta pocieszycielka przyfrunie na tacy! Przecież śledzi jest od cholery! Przecież grają tango milonga! Tak, jest cudownie! Jadzia – bis!... I wtedy na parkiet wkracza kierownik sali. W anioła zagłady się przeistacza i rzecze: „Szanowni Państwo! Kończymy!”.

Nie pamiętam, gdzie, ale z grubsza tak Sławomir Mrożek przedstawił przykry koniec nieskończoności w niegdysiejszym „Feniksie” albo „Warszawiance”. I wraca też do mnie teraz inny Mrożka portret końca. W pierwszym akcie „Miłości na Krymie” ktoś zgnieciony pustką czasu sjesty wszystkich dni gazetę przegląda wśród innych zgniecionych. Po śniadaniu, bądź po obiedzie, nieważne. Cud, bo oczy jakoś się ruszają nad czcionkami. Cud, bo palce jakoś przewracają płachty papieru. I naraz ożywia się czytelnik zgnieciony. Trafił na notkę o śmierci.

Oto ktoś, gdzieś, niedawno samodzielnie rozstał się z pustką czasu sjesty wszystkich dni. I kolejny cud – gardło zgniecionego jeszcze działa, gęba zaczyna się ruszać. Czyta. Wszystkim zgniecionym na głos czyta notkę całą, więc i pożegnalny list samobójcy, to usprawiedliwienie trupa, tę jedną jedyną frazę na pożółkłym świstku. „Znudziło się wzuwać i zzuwać”. Nie szło o finansowy krach, o nagłą śmierć dziecka, o zdradę żony, o pożar rodzinnego domu, ani o żaden inny, dostojny, koturnowy ból. Poszło o to, co naprawdę istotne, nie do przezwyciężenia. Poszło o pustkę. „Znudziło się wzuwać i zzuwać”. To wszystko. Koniec.

Wystarczy? Chyba tak. Przeglądam w głowie stare literackie portrety końcówek, gdyż sam, by tak rzec, się kończę w tym miejscu. Od ilu lat piszę „Dostawkę”? Od dziesięciu? Co najmniej. Chyba dłużej, o wiele dłużej. W każdym razie wystarczająco długo, by musieć, a przede wszystkim chcieć się pożegnać. Wypada. Żegnam się więc tą opowiastką nostalgiczno-melancholijną, opowiastką z dwoma portretami niegdysiejszych, pięknych czasów.

Mógłbym jeszcze przywołać choćby moją ukochaną „Końcówkę” Samuela Becketta, mógłbym obwąchać te ciemne słowa: „Skończone, skończyło się, kończy się już, to chyba się już kończy. Ziarnko do ziarnka, po jednym, aż nagle, któregoś dnia, jest stos, niemożliwy stos” – ale byłoby to zbyt patetyczne. A w tej mojej przygodzie z końcem moim w tym miejscu nie ma nic patetycznego. Ot, było, ale już nie będzie. To wszystko. Po prostu – znudziło się. Czy istotne komu? Istotne, że to koniec. Kłaniam się więc nisko. Kurtyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski