Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klara spotkała Franciszka. To była miłość od pierwszego wejrzenia

Grażyna Starzak
fot. Twitter/@wyd_en
Ta dziewczynka w różowej sukience błyskawicznie podbiła internet. W czasie procesji z darami przylgnęła do papieża, obejmując go małymi rączkami. Zaraz potem kamerzysta pokazał łzy wzruszenia na twarzach pielgrzymów. I szczere rozczulenie papieża.

Zaczęło się półtora roku temu, kiedy Hania Marczyńska z Krakowa miała sen, że wręcza kwiaty papieżowi. Opowiedziała o tym swojej mamie, która zażartowała, że w takim razie musi coś zrobić, by spotkać się z papieżem. I tak zrodził się pomysł, by zaangażować się w przygotowania do ŚDM.

- Napisałam do Kasi Kucik z sekcji wolontariatu, że mam pomysł, by wciągnąć młode mamy do pracy przy organizacji Dni. Odpisała: „witaj, młoda mamo, bardzo się cieszę z tego pomysłu”, i zachęciła do działania - opowiada Hania, mama Klary, dziewczynki w różowej sukience i Jurka (na zdjęciu).

Dlaczego, mając sporo obowiązków przy dzieciach i pracując zawodowo, chciała się zaangażować w wydarzenie dla młodzieży? - Ja i moje koleżanki ciągle czujemy się młode. Jeszcze niedawno niektóre z nas same były wolontariuszkami na spotkaniu z papieżem Benedyktem. A poza tym miałyśmy potrzebę pokazania , jak wygląda małżeństwo i rodzina od kuchni. No i nie bez znaczenia pozostaje fakt, że św. Jan Paweł II jest patronem i młodzieży, i rodzin - mówi Hania Marczyńska.

Kasia Kucik opowiada, że na apel zamieszczony m.in. w mediach społecznościowych odpowiedziały różne młode mamy z całej Polski. Na spotkaniu roboczym zgłosiły bodaj pięćdziesiąt pomysłów. Wybrano pięć. Hania Marczyńska odpowiadała za projekt „Rodzina bez lukru”. Był prosty.

Trzeba było sfilmować rodziny, które opowiadają o sobie, o życiu. Potem przetłumaczyć ich wypowiedzi na kilka języków i puścić w świat, żeby obejrzeli to młodzi ludzie, przed którymi jest „małżeńska przyszłość”. Skąd pomysł na „Rodzinę bez lukru”? - Z życiowego doświadczenia - wyjaśnia Hania.

- Młodym , którzy się pobierają, wydaje się, że ślub to początek pięknego życia. Bez żadnych problemów, kryzysów. Dlatego bardzo wiele małżeństw po roku, dwóch się rozwodzi. Uważają, ze ich związek jest nieudany, nietrafiony, nie mając pojęcia o tym, że to, co im się przydarza - kłótnie, kryzysy - to normalna rzecz w funkcjonowaniu małżeństwa i rodziny - dowodzi.

Obrazowo przedstawia to w ten sposób, że kiedy ktoś pracuje w korporacji, bardzo się stara, żeby go docenili przełożeni. Zostaje po godzinach, szkoli się. Poświęca dni i czasami noce na to, żeby być lepszym, żeby się zmienić i dostosować do nowych warunków. - W małżeństwie jest tak samo - każdy kryzys jest jak awans, który wymaga większej pracy, ale daje nowe możliwości. Jeśli ktoś jest pewien, że życie po ślubie jest jak lukier na weselnym torcie, myli się - uważa Hania.

Ten projekt miał też inny cel - integrację młodych matek i ojców. Spotykając się w swoim gronie, kobiety doszły do wniosku, że rozmowa z kimś, kto jest na podobnym etapie życia, to rzecz bardzo cenna: - Często jest tak, że rodzice po pojawieniu się dziecka przestają mieć wspólne tematy do rozmowy ze znajomymi, którzy nie mają dzieci albo nie są jeszcze w małżeństwie. Moment gdy na świecie pojawia się pociecha, to w małżeństwie zupełnie nowa rzeczywistość, trudna do zrozumienia przez tych, którzy dzieci nie mają.

Projektu „Rodzina bez lukru” nie udało się zrealizować do końca. Najważniejsze jednak w opinii uczestników, a właściwie uczestniczek projektu jest to, że osiągnęły drugi cel. Poznały inne rodziny z dziećmi i teraz mogą się wymieniać doświadczeniami.

Inicjatorka projektu, zanim wyszła za mąż, była bardzo aktywną osobą. Kiedy na świecie pojawiły się dzieci, zmieniło się praktycznie wszystko. Wtedy doszła do wniosku, że nie jest przygotowana do rodzicielstwa. Zaangażowała się w działającą w krakowskim Podgórzu, przy kościele św. Józefa, grupę mam z małymi dziećmi „Macierzanka”. Młode kobiety z katolickich rodzin spotykają się co tydzień w tamtejszej parafii, by dzielić się doświadczeniami, pogadać, wspólnie coś zrobić dla swoich bliskich, ale także dla siebie. W ramach „Macierzanki” działa kilka klubów zrzeszających młode mamy z jednego osiedla czy jednej parafii. Hania założyła klub „Mamy z Wieczystej”.

- Kontaktujemy się na różne sposoby. Często poprzez internetowe forum. Pomagamy sobie, jak umiemy. Gdy szukałam dobrego logopedy dla dziecka, od razu miałam 10 e-maili. Dziewczyna, która napisała: „jestem w trudnej sytuacji, kto mi pożyczy coś tam”, dostała ich dwa razy tyle - opowiada Hania Marczyńska.

O sobie mówi, że jest już „starą macierzanką”, bo w grupie przybyło wiele świeżo upieczonych mam. Tymczasem Jerzyk, synek Hani, skończył w kwietniu dwa latka. Klara za miesiąc z okładem będzie już pięcioletnią panną. - Jej patronka nie bardzo chciała słuchać rodziców, ale nasza Klarunia jest grzeczna, tylko trochę zbyt ufna, zbyt otwarta wobec ludzi. Z każdym od razu chce się zaprzyjaźniać. Raz szłyśmy na spacer i minęła nas nobliwa, starsza pani. Klara podbiegła do niej i mówi: „Dzień dobry, pani jest bardzo elegancko ubrana!”. Ta kobieta, trochę zmieszana, odpowiedziała: „Ja, naprawdę?”, a Klarunia: „Tak, pani, zapraszam na kawę…”.

Słysząc to, nie dziwię się, że mała Klara Marczyńska rozczuliła swoim zachowaniem papieża. Wcześniej, czekając wraz z rodzicami już od 3 w nocy na rozpoczęcie niedzielnej mszy w Brzegach, zrobiła prawdziwą furorę wśród biskupów. Jej najgorętszym fanem został hierarcha z Kielc Marian Florczyk. Zamieszczone w internecie filmiki, pokazujące, jak Hania przymierza piuskę Franciszka, organizuje „zawody”, czyje ubranie - Hani sukienka czy biskupia szata - ładniej zawirują, są hitem internetu. Prawdziwym przebojem zaś jest filmik z udziałem Klary i Franciszka. Pokazuje, jak uradowana dziewczynka w różowej sukience w czasie procesji z darami całuje papieża w sygnet. Franciszek pochyla się do niej, a dziewczynka obejmuje go swoimi małymi rączkami i przez chwilę nie wypuszcza z tego uścisku. Tylko chyba mama Klary nie była zaskoczona spontanicznym zachowaniem córki. - Przytuliła się do papieża, bo jak Franciszek pogłaskał ją po policzku, uznała, że dostała od niego przyzwolenie na taki gest. A Klarunia to taka nasza przytulanka…

Jak to się stało, że do procesji z darami wybrano akurat rodzinę Marczyńskich? Hania przypuszcza, że to z racji jej zaangażowania, jako wolontariuszki. Opowiada, jakim zaskoczeniem był dla niej telefon z propozycją, który odebrała dwa tygodnie przed przyjazdem papieża. - Mąż się wahał. Przemek nie lubi się z niczym afiszować. Wiedział, że mnie bardzo na tym zależy. Zgodził się, mówiąc, iż robi to dla mnie. Później, już po mszy św. powiedział: „Dziękuję, że tam poszliśmy”.

Hania wie, że spotkanie z papieżem jej mąż bardzo przeżywał, choć nie pokazywał tego po sobie. Ona, jak mówi, przez kilka dni żyła „jakby w innym świecie”. - To było coś niesamowitego, spotkanie z Ojcem Świętymi, ale też z tymi ludźmi w Brzegach. Klara i Jerzyk, który szedł do Franciszka ze swoim ukochanym autkiem w ręce, bo nie dał go sobie odebrać, są jeszcze za mali, żeby zrozumieć, co tam się działo, ale my z mężem możemy powiedzieć, że ten jeden dzień naprawdę zmienił nasze życie - mówi Hania Marczyńska łamiącym się ze wzruszenia głosem. - Teraz oboje zastanawiamy się, jak spożytkować ten dar, to, co nas spotkało. Ponieważ papież Franciszek często apeluje o uczynki miłosierdzia, mamy w związku z tym pewien tajemny plan.

Zanim go zrealizują, Hania musi się zatroszczyć o swoje zdrowie. Przyznaje, że od dłuższego czasu gorzej widzi i często boli ją głowa. Ponieważ św. Klara jest patronką osób, które mają kłopoty ze wzrokiem, czasem prosi córeczkę, żeby pocałowała jej oko. - Klarunia cmoka i za każdym razem powtarza: „Mamusiu, ja ci oczka uleczę”, ale jak na razie ta „rodzinna” terapia nie za bardzo pomaga…

***

Rodzina Marczyńskich. Papież pewnie nie wiedział, że dziewczynka w różowej sukience jest jego „bratnią” duszą, bo ma na imię Klara. A żyjąca w Asyżu na przełomie XII i XIII wieku święta o tym imieniu, założycielka zakonu klarysek, często rozmawiała z Janem Bernardone, przyszłym świętym Franciszkiem, patronem obecnego papieża. Święta Klara właśnie z rąk Franciszka otrzymała zgrzebny habit i welon zakonny, a po jej śmierci ciało złożono w grobie, w którym przedtem spoczywało ciało św. Franciszka.
Papież nie mógł też wiedzieć, że brat pięcioletniej Klary dwuletni Jerzyk, który z siostrą i rodzicami szedł w procesji z darami, jest jego imiennikiem. Jorge (Bergoglio) to po naszemu po prostu Jurek. Czteroosobowa rodzina Marczyńskich jednakże nie z powodu imion swoich dzieci została wybrana do niesienia w darze Hostii, czyli chleba, papieżowi. Hania, mama Klary i Jerzyka, była jedną z wolontariuszek Światowych Dni Młodzieży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski