Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klaudia Mistarz z Wierzbanowej marzy, aby biegać jak jej zdrowi rówieśnicy

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Klaudia z mamą na placu zabaw. Dzieczynka marzy o tym, żeby bawić się i biegać jak jej rówieśnicy
Klaudia z mamą na placu zabaw. Dzieczynka marzy o tym, żeby bawić się i biegać jak jej rówieśnicy Fot. Katarzyna Hołuj
Akcja charytatywna. To marzenie może się spełnić dzięki operacji w klinice na Florydzie. Żeby mogła tam polecieć, potrzebne jest pół miliona zł. Dziś ludzie dobrej woli zatańczą zumbę na pomoc Klaudii.

- Nieraz widzę, jak oboje normalnie chodzą, ale to się dzieje tylko w moich snach… - mówi smutno pani Małgorzata Mistarz, mama trójki dzieci: 11-letniej Klaudii, 8-letniego Michała i 5-letniego Kuby.

Michał jest zdrowym chłopcem, pasjonatem piłki nożnej. Marzy o tym, żeby zagrać z młodszym bratem, ale Kuba nie poda bratu piłki, ani za nią nie pobiegnie. Kiedy skończył rok i stawiał kroki już całkiem normalnie, nagle z dnia na dzień zaczął krzyżować nóżki i potykać się o nie. Teraz nie chodzi już wcale.

Klaudia jeszcze do niedawna chodziła wyłącznie na palcach, teraz po operacji, choć staje na ziemi całymi stopami, to ciągle trudno to nazwać normalnym chodzeniem. Wygląda tak, jakby biodra kompletnie jej nie „słuchały”.

Ostatnio jednak pojawiła się nadzieja, że będzie mogła chodzić jak każde zdrowe dziecko. Potrzeba jednak bagatela 500 tys. złotych.

Po porodzie spokój, a potem szok

Mama Klaudii wspomina jej narodziny. - Pomimo że poród nie przebiegał całkiem bez problemów, bo w pewnym momencie usłyszałam: „Szybko, bo tętno słabnie!”, to Klaudia dostała 10 punktów w skali Apgar. Powiedziano mi, że wszystko jest w porządku i faktycznie rozwijała się bardzo dobrze - mówi Małgorzata.

Jeszcze, kiedy niemowlę miało pół roku i wyjechali razem na pierwsze wspólne wakacje nad morze, nic nie wskazywało na jakiekolwiek problemy ze zdrowiem.

Pojawiły się kilka miesięcy później. Kiedy dziewczynka miała niespełna rok, z ospą wietrzną i wysoką gorączką trafiła do szpitala w Krakowie.

- Skierowanie dała nam lekarka rodzinna, bo nie miała czasu na wizytę u nas w domu. Chcieliśmy taką zamówić, bo Klaudia miała wysoką temperaturę - mówi pani Małgorzata. Pojechali własnym samochodem, po drodze dziecko dostawało drgawek.

W szpitalu wśród różnych podejrzeń pojawiło się podejrzenie zapalenia opon mózgowych, ale ostatecznie się nie potwierdziło, bo w wypisie nie ma na ten temat ani słowa.

Po tym incydencie Klaudia zaczęła się ślinić, pojawiły się też kłopoty z poruszaniem się. Jak opisuje jej mama, z trudem zachowywała równowagę, zataczała się, chodziła bardzo niepewnie.

Wizyty u kolejnych lekarzy kończyły się mającymi uspokoić rodziców słowami, że wystarczy rehabilitacja, a wszystko będzie dobrze. Ale oni denerwowali się coraz bardziej, bo problemy się nasilały. Aż któryś z lekarzy postawił diagnozę: dziecięce porażenie mózgowe. Przeżyli szok.

- Do dzisiaj się zastanawiam, czy wtedy, kiedy Klaudia miała ospę i gorączkę, nie powinna jej przetransportować do szpitala karetka. A może to co innego? Może coś przy porodzie? - zastanawia się mama dziewczynki. - Ale przecież zaraz po porodzie dostała 10 punktów w skali Apgar? A może to po szczepieniu? Wszyscy, włącznie z lekarzami, dziwią się, że dotknęło to dwójkę z trójki rodzeństwa i to dwójkę różnej płci.

Uwolnienie ścięgien Achillesa pomogło, ale na krótko. Potem było nacięcie mięśni (przywodzicieli), a jesienią ubiegłego roku rizotomia, czyli zabieg polegający na przecięciu wybranej części włókien czuciowych. Trwał 5 godzin.

„Mamo, nie oddawaj mnie tam”

- Do dziś pamiętam słowa Klaudii: ,,Mamo, nie oddawaj mnie tam, proszę’’ - mówi pani Małgorzata łamiącym się głosem.

Po operacji Klaudia przez jakiś czas nie mogła chodzić, mama nosiła ją na rękach. Trwała rehabilitacja. - Na szczęście Klaudia ma twardy charakter, jest waleczna - mówi kobieta.

Wysiłek Klaudii, mamy, lekarzy i rehabilitantów opłacił się. Klaudia zaczęła w końcu stawiać na ziemi całe stopy. Mama chwali ją za samodzielność, za to, że rano zrywa się z łóżka pierwsza, żeby nakarmić swoje zwierzaki (kota i psa), że sama się ubiera, a nawet robi braciom śniadanie.

Dziewczynka chodzi do szkoły w Wiśniowej. Mama codziennie rano podwozi ją na przystanek, skąd Klaudia jedzie do szkoły szkolnym autobusem. - Od czwartej klasy Klaudia ma panią asystentkę. Żałuję, że nie miała jej wcześniej, ale jestem bardzo zadowolona że się udało i ma ją teraz, bo to bardzo miła i pomocna osoba - mówi mama dziewczynki.

Potem odwozi Kubę do przedszkola integracyjnego w Tym-barku. To daleko, ale jak mówi, nie mogłaby sobie wymarzyć lepszego miejsca dla niego. Wraca stamtąd, a po południu jedzie znów odebrać Kubę. W grafiku tych dwojga szkoła i przedszkole to zaledwie część obowiązków. W poniedziałki mama zawozi ich na rehabilitację do Tomic, we wtorki do neurologopedy do Radzi-szowa (bo Klaudia ma też zaburzony rozwój mowy), w środy do psychologa w Myślenicach, w piątki i soboty do masażysty w Rabce i jeszcze do logopedy.

- Wiem, że muszę to robić, że nie ma zmiłuj i nie mogę szukać wymówek. Zostawia się wszystkie inne obowiązki i się jedzie. Bo jest nadzieja. - Już nieraz słyszałam, że gdyby nie ta rehabilitacja, to Klaudia już dawno poruszałaby się tylko na wózku inwalidzkim - mówi mama.

Setki kilometrów i setki złotych

Z tych wszystkich zajęć tylko część jest refundowana, inne pokrywają z własnej kieszeni. Koszty idą w setki złotych tygodniowo. Rodzice Klaudii sprzedali krowę, które mieli i kupili przyuczonego do hipo-terapii hucuła. Wszystko po to, aby mogli korzystać z tej formy terapii jak najczęściej i żeby nie płacić za każde zajęcia i za każdy dojazd na nie.

By pomóc maluchom w Wiśniowej organizowano już turniej piłkarski i maraton zumby. Ostatnio Kubie z pomocą przyszły panie ze społecznego komitetu, jaki zawiązał się w Dobczycach, aby pomóc małemu Patrykowi. Kuba otrzymał prezent w postaci rocznego opłacenia rehabilitacji.

Takie gesty mają dla nich wielkie znaczenie, zwłaszcza, że przez te wszystkie lata spotkało ich też sporo złego. Mama Klaudii nie może zapomnieć słów lekarza, który widząc chód Klaudii na paluszkach stwierdził, że dziewczynka „przygotowuje się do baletu”. Albo, kiedy prowadzili Klaudię do I Komunii Świętej a gdzieś za plecami usłyszeli „O, idą z tą kulawą”.

- Tak bardzo chciałam, aby Klaudia nie wyróżniała się, aby była u Komunii tak jak wszystkie dzieci. Potem po różaniec szłam do ołtarza już sama, Klaudia została w ławce. Płakałam. Nie wiem, czy miałabym tyle sił, aby ponownie się na to zdobyć - mówi. - Czasem wieczorami wydaje mi się, że już nie dam rady więcej, ale rano wstaję i walczę. Dla nich.

Matczyne myśli zajęte są teraz podwójnie. Z jednej strony czekającą wkrótce Kubę rizotomią. Z drugiej operacją Klaudii.

Niedawno światowej sławy ortopeda dr Dror Paley dał rodzicom dziewczynki nie tylko nadzieję, ale wręcz pewność, że wie jak sprawić, aby Klaudia normalnie chodziła. Przekazał im to tego roku w maju podczas konsultacji, która odbyła się w Skierniewicach. Do dziś nie wierzą w swoje szczęście, że udało się im w ogóle znaleźć na liście, bo chętnych było dużo więcej niż miejsc.

Nadzieja jest w Ameryce, na Florydzie

Lekarz zbadał Klaudię i choć wysoko ocenił wykonaną rizotomię, to stwierdził, że została zrobiona co najmniej 5 lat za późno. - Kiedy Klaudia położyła się, jak kazał ,na brzuchu i nogi od kolan rozeszły się na boki w kształt litery Y, szybko postawił diagnozę. Stwierdził, że potrzebna jest operacja przede wszystkim bioder, uzupełniona w razie potrzeby o korektę kości piętowych. I powiedział, że podejmie się wykonania takiej operacji w klinice na Florydzie. Kubę także zbadał, ale w jego przypadku nie widzi potrzeby operacji w USA. Pomocna dla chłopca ma być rizotomia, a tę ma przejść tutaj, w Polsce.

Wiedzieli, że operacja Klaudii na Florydzie to ich ogromna szansa, ale przyznają, że kiedy otrzymali kosztorys to przeżyli chwile zwątpienia.

- Wziąć kredyt? Ale na co, skoro nasz dom nie jest tyle wart? - mówi pani Małgorzata. Otuchy i odwagi dodała im mama Lenki (dziewczynki leczonej u dr. Paleya-dop. Red.), która powiedziała mi, że nie ma się nad czym zastanawiać.

Zarezerwowali bilet na 2 stycznia. Na 8 wyznaczony jest termin operacji. Czas goni, a oni ciągle boją się, że nie zdążą zebrać potrzebnej kwoty i że szansa przepadnie.

- O czym marzę? O tym, żeby dzieci wyzdrowiały. O tym, żeby zobaczyć jak Kuba chodzi. Nic więcej mi nie trzeba - mówi.

Dziś, w sobotę, w hali sportowej w Wiśniowej odbędzie się Charytatywny Maraton Zumba Fitness dla Klaudii.
Start o godz. 16. Wstęp 40 zł od osoby. Na przybyłych czekają różne atrakcje i słodki poczęstunek.

Jak jeszcze można pomóc Klaudii?
Można to zrobić wpłacając dowolną kwotę na konto Fundacji Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym „Kawałek Nieba”:
31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
Tytułem: „1038 pomoc dla Klaudii Mistarz”

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 20

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski