Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klaudia Siciarz z AZS AWF Kraków: Nie dajmy się wirusowi w biegu do Tokio [rozmowa]

Jan Otałęga
Klaudia Siciarz podczas mistrzostw Europy w lekkiej atletyce w Berlinie w 2018 roku
Klaudia Siciarz podczas mistrzostw Europy w lekkiej atletyce w Berlinie w 2018 roku Pawel Relikowski / Polska Press
- Nie wiemy dziś, co może się zdarzyć. Liczę jednak, że epidemia stopniowo będzie wygasać. Może za miesiąc, czy dwa odetchniemy z ulgą i nic nie zagrozi terminowi igrzysk - mówi Klaudia Siciarz, lekkoatletka AZS AWF Kraków.

- Zwycięstwo w halowych mistrzostwa Polski w biegu na 60 metrów przez płotki zwieńczyło pracowity sezon zimowy… Toruń to dla Pani chyba szczęśliwe miasto?
- Tak, biega mi się w toruńskiej hali doskonale. Kiedyś ustanawiałam tam rekordy świata Europy i świata juniorek. Obecnie wygrałam mistrzostwa Polski seniorek po raz trzeci, obroniłam tytuł, a pierwszy raz zdobyłam prymat w kraju w 2017 roku. Kolejny raz stoczyłam w finale zaciery pojedynek z moją najgroźniejszą rywalką z kadry Karoliną Kołeczek (AZS UMCS Lublin), byłam szybsza o 0,04 s. Często rywalizujemy ze sobą, nie prowadzę jednak statystyki naszych pojedynków. Do Torunia jechałam z planem uzyskania jak najlepszego wyniku, choć niemało ekspertów widziało we mnie faworytkę. Cieszę się, że spełniłam oczekiwania.

- Jak biła Pani rekordy w tej hali, wspominała o specjalnej diecie przy okazji tych zawodów?
- Ha, ha, zgadza się. Mówiłam o toruńskich piernikach. Wtedy spożyłam ich trochę, teraz też posmakowałem tego tradycyjnego wyrobu. Owszem, lubię pierniki, wyjątkowo mogłam sobie pozwolić na skosztowanie, bowiem jako sportsmenka zwracam uwagę na jakość żywienia, odpowiednią dietę.

- Występ w Toruniu zakończył sezon, ponieważ mistrzostwa świata w hali zostały odwołane, a miały odbyć się w Chinach, w Nankinie…
- Razem z moją trenerką Ewa Ślusarczyk zakładałyśmy, że jak powiedzie się mi w startach halowych, to będę się ubiegała o wyjazd na światowy czempionat. Sezon miałam udany, a za najlepszy swój start uważam bieg w Lievin (Francja), gdzie uzyskałam najlepszy swój wynik w sezonie 8,01 s. Minimum (8,16) więc do Chin zdobyłam, ale wydarzyła się epidemia koronawirusa i mistrzostwa świata przełożono na kolejny rok. Dobrze, że podjęto tę decyzję, bo zdrowie jest najważniejsze. Z drugiej strony – żal, przepadła szansa, by przetrzeć się w wielkiej imprezie, w silnej obsadzie, zdobyć nowe doświadczenia. Za rok z kolei skumulują się nam dwie imprezy w halach - mistrzostwa Europy w Toruniu i świata w Nankinie.

- Wirus teraz zagraża wszędzie, czy igrzyska w Tokio odbędą się terminie? Tu rośnie niepewność!
- Tak, nie wiemy dziś, co może się zdarzyć. Liczę jednak, że epidemia stopniowo będzie wygasać. Może za miesiąc, czy dwa odetchniemy z ulgą i nic nie zagrozi terminowi igrzysk. Albo dojdzie do ich przesunięcia czasie. Wtedy oby taka decyzja zapadła jak najwcześniej. Obecnie budujemy szczyt formy na przełom lipca i sierpnia, czyli zgodnie z planem igrzysk, przy zmianie terminu, trzeba będzie wprowadzać korekty do treningów.

- Boi się Pani wirusa?
- Uważam na siebie, prowadzę higieniczny tryb i jestem dobrej myśli. Owszem, są ofiary, ale też dużo chorych zdrowieje. Mam nadzieję, że epidemia nam, sportowcom, latem nie przeszkodzi. Być olimpijką to oczywiście moje marzenia. Po to się wybiera taką drogę życiową, by w końcu pojechać na igrzyska. Mam już minimum olimpijskie w biegu na 100 m przez płotki, latem w szwedzkim Gaevle podczas młodzieżowych mistrzostw Europy uzyskałam 12,82 s. To mi dało wtedy srebrny medal, a zarazem przepustkę do Japonii. Ponadto jeszcze z Gaevle przywiozłam brąz w sztafecie 4x100 m. Minimum PZLA zdobyłam więc w minionym roku, a w tym mam potwierdzić wysoką formę, np. uzyskując na stadionie czas 12,84 s. Także Karolina Kołeczek zdobyła minimum do Tokio.

- Jak będą wyglądać przygotowania do igrzysk?
- W kraju, głównie Krakowie, będę ćwiczyć pod okiem Ewy Ślusarczyk, tu na miejscu najbardziej sprzyjają nam warunki treningowe, to mamy sprawdzone. Pewnie też pojadę w Tatry, a w czerwcu zacznę biegać na stadionach.

- Kto pomaga w uprawianiu sportu na tak wysokim poziomie?
- Pani trener oczywiście, ponadto fizjolog Łukasz Tota, psycholog dr Jan Blecharz. Jestem studentką II roku sportu na AWF i spotyka m się z dużą życzliwością wykładowców, choćby w sprawach dostosowania zajęć do moich wyjazdów sportowych. Opieką finansową, merytoryczną otacza mnie mój klub AZS AWF, podobnie finansuje PGE. Mocno wspierają rodzice, moi najwierniejsi kibice. Mieszkam z nimi w Wawrzeńczycach, stamtąd dojeżdżam na studia i treningi w Krakowie.

- Ile osób z lekkoatletyki z Krakowa ma szanse zostać olimpijczykami w Tokio?
- Bardzo chcę tam wystartować. Podobne plany ma Ola Gaworska, biegaczka z AZS AWF na 400 i 400 m ppł oraz w sztafecie. Odniosła poważną kontuzję, ale wróciła do sportu i mocno trenuje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Klaudia Siciarz z AZS AWF Kraków: Nie dajmy się wirusowi w biegu do Tokio [rozmowa] - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski