Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klej dla... druzjej

Redakcja
- Atlas jest jedną z niewielu polskich marek, które mają szansę odnieść międzynarodowy sukces. Budowanie pozycji Atlasa nie trwało długo - niewiele ponad 10 lat. Aż trudno uwierzyć, że na początku pierwsze zaprawy były mieszane w... betoniarce i rozwożone polonezem pick-upem.

Rozmowa z Andrzejem Walczakiem, prezesem GRUPY ATLAS

   - Tak, to prawda, ale myśmy już daleko odeszli od tego pionierskiego okresu. Teraz to już nie jest zakład rzemieślniczy w garażu teścia jednego z nas, ale koncern o światowym rozmachu: dziewięć nowoczesnych fabryk, własne kopalnie surowców, sieć bezpłatnego doradztwa budowlanego, nowoczesne centrum szkoleniowe. Wszystko to zapracowało na pozycję lidera na polskim rynku - nasze produkty rozpoznaje ponad 80 procent rodaków! Zabrało nam to rzeczywiście 10 lat. Rośliśmy razem z nową polską rzeczywistością. Wtedy, na początku lat 90., wszystko było nowe. Nam udało się to dostrzec i wykorzystać.
   - Jak doszło do powstania spółki? Czy wcześniej byliście Panowie związani z sektorem produkcji materiałów budowlanych?
   - Firmę założyliśmy we trzech: Grzegorz Grzelak, Stanisław Ciupiński i ja. Wszyscy z Łodzi. Z Grzegorzem przyjaźnimy się od czasów szkolnych, Stanisława poznałem nieco później, ale też już kawał czasu. Razem stworzyliśmy firmę projektowo-wykonawczą, która urządzała domy i sklepy łódzkim rzemieślnikom. Lata osiemdziesiąte były okresem prosperity dla tego środowiska. Powstawały rezydencje, salony sprzedaży. Wszyscy trzej jesteśmy inżynierami: Grzegorz budowlańcem, Stanisław elektrykiem, ja architektem. Szło nam całkiem nieźle.
   W tamtych latach Polacy odkryli dla siebie glazurę. Płytki stały się modne - przywoziliśmy je dla naszych klientów z zagranicy. Pewnego razu wpadł nam w ręce gotowy zachodni klej. Był znakomity: wszystko w jednym worku, wystarczyło dodać tę mieszankę do wody, zamieszać i już! Grzegorz zaczął się temu przyglądać i stwierdził, że to piasek, cement i "coś jeszcze", czyli chemia. Wkrótce łódzkie rzemiosło padło, skończyły się zamówienia, a przed nami pojawiło się pytanie, co robić dalej? Klej okazał się dobrym pomysłem.
   Nad recepturą pracowaliśmy kilka miesięcy. Najpierw kręciliśmy w betoniarce jeden podstawowy klej, który zresztą produkujemy do dzisiaj. Jednak obecnie samych klejów do okładzin ceramicznych mamy kilka, w tym bardzo specjalistyczne, a ponadto kilkadziesiąt innych materiałów z zakresu chemii budowlanej.
   - W ostatnim czasie rozwój Atlasa nabrał rozpędu. Mimo recesji, firma notuje wzrost sprzedaży i zysku. W rankingu stu najcenniejszych polskich firm, ogłoszonym przez "Bussinesman Magazine", Atlas znalazł się na trzecim miejscu.
   - Sytuacja na rynku budowlanym jest trudna, ale nam sprzyjają remonty i modernizacje. Warunki były zresztą podobne, gdy zaczynaliśmy naszą działalność w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych - wówczas też był kryzys. Można zatem powiedzieć, że nauczyliśmy się go oswajać. Gdy ludzie mają mało pieniędzy, dokładnie przyglądają się towarowi, który mają zamiar kupić, rozważają jego wady i zalety. A my do swoich bardzo dobrych wyrobów, dodajemy jeszcze bezpłatne doradztwo budowlane. Klient, choćby z najmniejszej wioski, jeśli potrzebuje naszej pomocy, otrzyma ją. I ten bonus działa.
   - Za pierwsze półrocze tego roku GRUPA ATLAS osiągnęła przychody ze sprzedaży większe o 11 proc. w stosunku do analogicznego okresu 2001 roku. Na tle wyników innych producentów w branży - dla przykładu: sprzedaż cementu na polskim rynku spadła w pierwszym półroczu o 5,5 proc. - fakt ten jest, jak sądzę, wart odnotowania.
   - Na początku br. Atlas szczycił się przychodami, które przekroczyły w 2001 roku 1 mld złotych. Czy realizacja w krótkim czasie kilku nowych fabryk nie grozi jednak przeinwestowaniem?
   - Kto nie idzie do przodu, ten się cofa. Nie można czekać na lepsze czasy. Kryzys, który w tej chwili przeżywamy - skądinąd normalne zjawisko w gospodarce rynkowej - skończy się, ludzie będą mieli więcej pieniędzy. A teraz można przecież budować bez stresu, remont nie kojarzy się już z horrorem, z obawą przed ekipą nieudolnych fachowców. Chemia budowlana nowej generacji - taka, jaką produkuje Atlas - ułatwia i przyspiesza prace budowlane, stawiając jednocześnie wymagania ekipom wykonawczym. I to - moim zdaniem - jest czynnikiem decydującym o tym, że nie lękamy się remontu, że coraz więcej pieniędzy wydajemy - i będziemy wydawać - na modernizację i poprawę swoich warunków mieszkaniowych.
   - Niedawno Atlas wkroczył w nową dziedzinę produkcji. Zainteresowaliście się Państwo pozyskiwaniem i przetwarzaniem gipsu. Symbolem tej nowej strategii jest Nowa Dolina Nidy i inwestycje, które tam lokujecie.
   - Gips to - obok wyrobów cementowych - taka nasza druga noga. A wszak wiadomo, że na dwóch nogach stoi się pewniej. Od momentu zakupienia Zakładów Przemysłu Gipsowego Dolina Nidy, wspólnie z koncernem Lafarge, inwestujemy tam spore pieniądze. 9 lipca zakończył się rozruch nowej supernowoczesnej linii kalcynacji gipsu, co kosztowało 54 mln zł. Dzięki zastosowaniu tej zaawansowanej technologii prażenia gipsu będziemy mieli możliwość uzyskania dowolnego półproduktu o ściśle określonych parametrach fizykochemicznych. To przełomowy moment w kilkudziesięcioletniej historii Doliny Nidy. Można powiedzieć, że ta inwestycja tworzy NOWĄ DOLINĘ NIDY. Tak przygotowany produkt wyjściowy pozwoli bowiem na produkcję najwyższej jakości gotowych mieszanek gipsowych: gładzi, klejów oraz tynków.
   Nowa kalcynownia jest jedną z kilku inwestycji GRUPY ATLAS w segmencie gipsowym. W maju br. ATLAS BARBARA SA, spółka należąca do grupy, kupiła 50,5 procent udziałów w Przedsiębiorstwie Produkcyjnym GIPSITECH, zajmującym się wytwarzaniem gipsu półwodnego, używanego do produkcji zapraw budowlanych. Rozpoczęto także budowę nowej fabryki płyt gipsowo-kartonowych w Łodzi. W sumie, tegoroczne gipsowe inwestycje GRUPY ATLAS pochłoną 130 mln zł.
   - Stwierdzenie, że Atlas ma szansę odnieść sukces na rynku międzynarodowym nie jest gołosłowne. Państwa produkty stają się bardzo popularne w Europie Środkowej i Wschodniej. Pierwszą fabryką poza granicami Polski będzie zakład w Dubnej pod Moskwą, co zwiastuje chęć umocnienia pozycji na terytorium Rosji i krajów ościennych.
   - Atlas jest obecny w Rosji od kilku lat. Mamy tam swoich stałych, wypróbowanych partnerów handlowych, z którymi poruszamy się na tamtejszym rynku. Nasza marka jest znana, szeroko reklamowana w prasie i telewizji. Emitujemy tam specjalnie przygotowane dla rosyjskiego odbiorcy filmy reklamowe pod wspólnym hasłem "Klej dla druzjej". Wszystko to powoduje, że nasze obroty w tym regionie rosną z roku na rok. Rynek ten postrzegamy bardzo poważnie i stąd decyzja o budowie fabryki naszych wyrobów w Dubnej, niedaleko Moskwy.
   W pierwszym roku od uruchomienia fabryki planujemy sprzedać w Rosji ok. 100 tys. ton naszych wyrobów. Przez następne lata spodziewamy się dynamiki wzrostu sprzedaży ok. 20 proc. rocznie. Wielu rosyjskich hurtowników, szczególnie w regionach oddalonych od Moskwy, nie chce się decydować na import z powodu trudności, na jakie natrafia w urzędach celnych. Wolą kupować towar od rosyjskich pośredników w dużych miastach. Nasz skład fabryczny przy zakładzie produkcyjnym w Dubnej będzie dla nich wielkim udogodnieniem - odbiorą towar, zapłacą rublami, dostaną fakturę. Wszystko prosto, bez stosu papierków i biegania po urzędach. Rosja to nasz największy, poza krajem, rynek zbytu. W Polsce biadoli się zazwyczaj na temat specyfiki rynku rosyjskiego. A przecież ta specyfika nam sprzyja: mentalnie jesteśmy podobni, a do Moskwy leci się zaledwie dwie godziny.
Rozmawiał
JANUSZ MICHALCZAK

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski