Z rozmaitych sondaży, badających nastawienie do tej naszej, piłkarskiej odmiany "nosa Kleopatry" wynika, że Nawałka zrobił błąd. Zbiorowy personalnik, jakim zwykle staje się opinia publiczna, już wie, że bez "Kuby" rady nie damy.
W tym miejscu najgłośniej rozbrzmiewa w mediach głos naszego koronnego Katona, posła Jana Tomaszewskiego. Od pamiętnego "zwycięskiego remisu" na stadionie Wembley, osiągniętego w meczu przeciwko Anglii, Jan z Ciemnolasu przypisał sobie najwyższe kompetencje w ocenianiu polityki kadrowej wszystkich po kolei trenerów kadry, począwszy od Jacka Gmocha, skończywszy na Nawałce. Nie ma za grosz racji, bo w jedenastoosobowej drużynie tak silnie skolektywizowanej dyscypliny obsada pojedynczej pozycji nie skutkuje radykalnymi następstwami, zwłaszcza in minus.
Ba, posadzenie nieogranego Błaszczykowskiego na trybunie i zastąpienie go teoretycznie gorszym graczem może przynieść pozytywne rezultaty. Wiadomo przecież, że skrzydłowy Dortmundu niemal rok borykał się z urazami i ciągle ma kłopoty, aby powrócić do podstawowego składu Borussii.
Z dobrze pojętej troski o zdrowie unika ryzykownych akcji. Przy jego stylu gry, opierającym się na szybkości, dynamicznych pojedynkach 1 na 1, status rekonwalescenta nie daje gwarancji powodzenia w bezpardonowej walce z wyspiarzami. Całkowicie księżycowym okazuje się argument przypisywany Nawałce, który eliminując z kadry "Kubę", czyści niby atmosferę w szatni. Inaczej rozpaliłby na całego tlącą się iskrę konfliktu o kapitańską opaskę pomiędzy nim a Lewandowskim.
Nie trzeba wielkiego doświadczenia, wynoszonego z uprawiania namiastki zespołowej gałęzi sportu, aby wiedzieć, że ten typ rywalizacji wewnętrznej raczej wzmacnia, aniżeli obniża elementy wolicjonalne drużyny. Także przypisywanie tej klasy sportowcom patologicznej małostkowości, dezintegrującej reprezentację, to kompletna ignorancja!
Przed finałami siatkarskich mistrzostw świata na tych łamach zgrzeszyłem wieszczeniem klapy, jaka dla naszej kadry spadnie po wykluczeniu z niej najlepszego polskiego gracza - Bartka Kurka. Zastąpił go Mateusz Mika, okazując się rewelacją turnieju.
Nie ma ludzi niezastąpionych w sportach zespołowych, dlatego kiedy słyszę o dyplomatycznych kontredansach, towarzyszących transoceanicznej operacji skłaniania Marcina Gortata do wyrażenia zgody na start w barwach narodowych w finałach mistrzostw Europy w koszykówce, budzą się we mnie demony sprzeciwu. Nie dziwota, że to one podsuwają pod klawisze zasadę z czasów Kleopatry: "z niewolnika nie ma robotnika!"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?