Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kleparz – nasza wierna miłość

Redakcja
Tym, czym dla Kijowa jest (była?) Besarabka, a dla Wenecji targ Rialto, dla Krakowa był, jest i najpewniej będzie Kleparz. Oczywiście, Stary Kleparz.

Jolanta Antecka: O PANIACH, PANACH I MIEJSCACH

Jak daleko sięga moja krakowska pamięć, Kleparz zwano miejscem wszelkiej obfitości. W różnych czasach obfitość ta była mniej lub bardziej iluzoryczna, ale innej nie znaliśmy. Na Kleparz szło się po pierwsze jabłka – papierówki z cieniutką skórką. Zaraz pojawiały się czereśnie, potem pierwsze jagody leśne. Ilość i żywotność robali w leśnych malinach wprawiłaby ekologów w niebotyczny zachwyt. Pojawiały się nieśmiałe nowalijki warzywne i wreszcie kosze bobu odmierzanego półlitrowym garnuszkiem. Któregoś roku zniknęły garnuszki, a pojawiły się foliowe torebki z odmierzonymi lub odważonymi porcjami bobu. Podobno tak zarządził sanepid. Możliwość, że po kilku godzinach na słońcu bób w folii najpierw się spoci, a potem lekko zaśmierdzi – jakoś nie przyszła do głowy wybitnym teoretykom higieny. I – niestety – wciąż nie przychodzi.

Jeszcze na przełomie lat 70./80. budek było niewiele. Handel odbywał się głównie na stołach. Tam było wszystko: od nabiału po drób, także żywy, do uboju po zakupie. Potem żywy drób przegnano z centrum miasta i skończyły się pościgi po placu za zbuntowaną kurą. Najbardziej oblegana była zawsze budka z serami pani Wronowej. Same zalety i tylko jedna wada: tu nie negocjowano cen. Zdarzyło się kiedyś, że małżonka sławnego muzyka podjęła ambitną próbę urwania końcówki ceny. Pani Wronowa zdjęła z wagi przygotowaną do pakowania górę sera i oznajmiła krótko – Z targowaniem się to na stoły! I zakup został anulowany.

W latach 80. Kleparz był największym sklepem mięsnym Krakowa – tajnym i bezkartkowym. Kiełbasy i mięsiwo wszelkie były zakamuflowane pod zwisającymi ze stołów płachtami brezentu, pod kawałami papy. Najgłupszy ratlerek prowadzony na smyczy rwał się w tę stronę, a psy milicyjne przechodziły z godnością, nawet nosem nie pociągając. Jak to się działo – pozostanie jedną z tajemnic Kleparza.

No a potem nastąpiły przemiany. Kleparz zafundował sobie przyjemny dach, zabudował się rzędami budek z zawartością niekiedy lepszą niż niejeden sklep z delikatesami. No i pozostało wciąż sporo otwartych stoisk i miejsc, gdzie pomiędzy nowoczesnością przysiada tradycja.

No i wciąż kochamy Kleparz. Jedni stale, od lat, inni dorywczo, a jeszcze inni odkrywają. Wielkim fanem Kleparza jest Enrico Muscetra, włoski rzeźbiarz mieszkający do niedawna w Krakowie. Po zakupy na Kleparzu chodził sam, nie przejmując się tym, że po polsku raczej nie mówi.

Tu wystarczyło pokazać palcem z odpowiednim gestem, powiedzieć: dużo, zapłacić. I już...

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski