Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klimontów. To było podpalenie? [ZDJĘCIA]

Aleksander Gąciarz
Strażacy dogaszali pożar jeszcze wczoraj przed południem
Strażacy dogaszali pożar jeszcze wczoraj przed południem Fot. Aleksander Gąciarz
W nocy z niedzieli na poniedziałek spłonął zabytkowy, drewniany dwór. W trwającej kilkanaście godzin akcji gaśniczej brało udział ponad czterdziestu strażaków.

Zgłoszenie o pożarze obiektu wpłynęło 25 minut po północy. Pierwsze jednostki dotarły na miejsce po sześciu minutach. - Gdy dojechali, praktycznie cały obiekt był już objęty pożarem - zaznacza kpt. Mariusz Idzik z Komendy Powiatowej PSP w Proszowicach.

Najbardziej intensywnie paliło się na poddaszu budynku, ale ogień objął również parter. Ze względu na skalę pożaru na miejscu pracowało 42 strażaków z 13 jednostek straży zawodowej i OSP.

Dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Proszowicach st. kpt. Zbigniew Kwinta podkreśla, że akcja gaśnicza była trudna i niebezpieczna.

- Cały czas istniało zagrożenie, że mogą się zawalić stropy, na które intensywnie laliśmy wodę. Tak się ostatecznie stało, ale nikt w tym momencie nie znajdował się w tamtym miejscu - informuje.

Dogaszanie pożaru trwało jeszcze wczoraj przed południem. Ze względu na potencjalne zagrożenie, konieczne było zwalenie murowanego komina i rozbiórka drewnianych elementów, które mogłyby runąć po odjeździe strażaków.

Choć ustalaniem przyczyn pożaru zajmuje się policja, strażacy są przekonani, że powodem jego wybuchu było celowe podpalenie. Zwracają uwagę, że w budynku nie było instalacji elektrycznej, w grę nie może wchodzić również uderzenie pioruna. Wykluczają też ludzka nieostrożność.

- Gdyby to było nieumyślne zaprószenie ognia, paliłoby się w jednym miejscu. Ogień mógłby oczywiście objąć w końcu cały obiekt, ale musiałoby minąć dużo czasu. Tymczasem dwór został objęty ogniem bardzo szybko i od razu w całości - tłumaczy kpt. Kwinta.

Dwór w Klimontowie był na terenie powiatu proszowickiego wyjątkowym obiektem. Został zbudowany w stylu zakopiańskim z modrzewiowego drewna według projektu Stanisława Witkiewicza (ojca Witkacego). Jego ostatnimi przedwojennymi właścicielami była rodzina Dziedzickich.

Po wojnie służył m. in. jako szkoła rolnicza, kino, przedszkole. Odbywały się tam również lekcje dla uczniów znajdującej się w sąsiedztwie szkoły podstawowej. W latach 90. rodzinie Dziedzickich udało się odzyskać dwór, ale wkrótce został sprzedany mieszkańcowi Krakowa.

Obecnie jest własnością prywatną osoby zamieszkałej w Słupsku. Od dłuższego czasu znajdowała się na nim informacja, że jest na sprzedaż. Na co dzień budynkiem nikt się nie zajmował, a z jego stanu i treści napisów na ścianach nietrudno wywnioskować, że służył za miejsce spotkań "towarzyskich".

- Według mnie w tej chwili budynek nadaje się tylko do rozbiórki, ale to jest moja prywatna opinia. Ponieważ dwór znajduje się na liście zabytków, decyzję w tej sprawie musi podjąć konserwator, którego poinformowaliśmy o zdarzeniu - powiedział nam powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Henryk Oleksy.

- To dla naszego terenu duża strata. Nie sądzę, by w tej chwili ktoś był w stanie go odbudować - uważa burmistrz Proszowic Grzegorz Cichy.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski