Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłody na drodze

Rozmawiał: Jan Otałęga
Adam Czerwiński zdobywał medale. Teraz myśli o zakończeniu kariery.
Adam Czerwiński zdobywał medale. Teraz myśli o zakończeniu kariery. FOT. WACŁAW KLAG
Rozmowa z 26-letnim biegaczem ADAMEM CZERWIŃSKIM, zawodnikiem Wawelu Kraków, mistrzem Polski w biegu na 1500 m.

– Sezon „królowej sportu” zaczyna się rozkręcać, tymczasem Pana za często na bieżni nie widać.

– Rzeczywiście, zwolniłem tempo, trenuję teraz ulgowo, biegam sporadycznie. Mam bowiem dylemat, czy kontynuować karierę sportową. Wiem, że w wieku 26 lat zbyt wcześnie rozstawać się ze sportem, toteż jeszcze nie podjąłem ostatecznej decyzji.

– Jeszcze kilka miesięcy temu został Pan w hali w Sopocie mistrzem Polski na 1500 m, co powinno motywować do dalszych sukcesów.

– Właśnie z występem w Sopocie wiąże się mój problem. Do halowych mistrzostw Polski przygotowałem się pod okiem trenera Grzegorza Sobczyka bardzo starannie. Moim marzeniem było nie tylko wygrać, ale i zakwalifikować się do mistrzostw świata, które miały być rozegrane niebawem w tejże sopockiej hali.

Na bieżni pokonałem krajowych rywali. Nie osiągnąłem jednak minimum czasowego, jakie na 1500 m nałożył PZLA. Mimo to byłem dobrej myśli, bo słyszałem, że mistrzowie Polski mogą zostać powołani do drużyny na mistrzostwa świata. I tak było, bo kilkoro naszych reprezentantów startowało w sopockich MŚ bez minimum. Nieoczekiwanie dla mnie miejsca zabrakło.

Kibice mówili, że było dla nich dziwne to, że na 1500 m Polska nie wystawiła żadnego reprezentanta. Tu nie wchodziły w rachubę koszty, bo mistrzostwa odbywały się w kraju. Nie rozumiem więc, dlaczego najszybszy przedstawiciel danej konkurencji w kraju nie został dopuszczony do światowego czempionatu. Zostałem pokrzywdzony.

– To Pana załamało?

– Na pewno, bo po co podnosić swe umiejętności, wygrywać z krajowymi rywalami, by się dowiedzieć, że to na próżno? Nie stosowano tej samej miary do wszystkich. Nie wiem, na jakiej zasadzie ktoś bez minimum mógł wystąpić w Sopocie, a inny nie.

– Może jednak pora otrząsnąć się po tym zdarzeniu i wrócić na bieżnię?

– Sprawa jest bardziej skomplikowana, bo brakuje mi środków na wysoki wyczyn. Ukończyłem studia, nie mam już materialnego wsparcia z uczelni, a trzeba się utrzymać. Ostatnio ożeniłem się, przeniosłem na stałe do Krakowa, stoję więc przed problemem jak zapewnić byt rodzinie. Jako absolwent AWF mam uprawnienia pedagogiczne i pewnie od września będę prowadził wf z szkołach.

Już udzielam się w szkoleniu młodzieży. Sport nie daje mi środków na życie, a jeśli jeszcze nie odnajduję w nim satysfakcji, muszę poważnie się zastanowić, czy kontynuować karierę. Na razie więc uczestniczę w biegach ulicznych, aby dorobić do budżetu domowego. Pewnie jeszcze wystartuję w tym sezonie na stadionie.

Nie wiem jednak, czy to będą mistrzostwa Polski. Myślałem po cichu o tegorocznych mistrzostwach Europy w Zurychu, ale po incydencie z Sopotu nie jestem pewien, czy nawet jeśli uzyskam minimum, to znajdę uznanie w oczach PZLA.

– Kariera Pana toczyła się dobrze: dwukrotnie mistrzostwo Polski w hali, srebro MP na stadionie…

– Tak, jestem zadowolony, miałem wyniki, sport otwierał horyzonty, dużo zwiedzałem, poznałem ciekawe osoby. Z roku na rok biłem rekordy życiowe. Nie jestem wyeksploatowany, ale mam wrażenie, że położono mi kłody na drodze. Czy wrócę do wyczynu, nie wiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski