Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłopoty z kanonem

Redakcja
STANISŁAW BORTNOWSKI\*

Obrona kanonu

Zawirowania z kanonem, czyli obowiązkową listą lektur z języka polskiego, nagłośniły problem spychany na margines myślenia publicznego. Sienkiewicz i Gombrowicz znów stali się bohaterami sporów ideologicznych. Spróbuję na chłodno wskazać te siły, które rozsadzają kanon i muszą doprowadzić do systemowych przemian.
Kanon bezsprzecznie jest wartością. Spis dzieł propagowanych nie tylko w szkole to pamięć zbiorowa, niezbędna każdej społeczności, to swojskość i miejsce zadomowienia, czyli ojczyzna, bez której skazani jesteśmy na kalekie istnienie. Kanon wskazuje na potrzebę rodowodu, utrwala ciągłość tradycji, umożliwia dialog pokoleń dzięki wspólnocie wyobrażeń i języka symboli, a tym samym jest gwarantem przymierza między dawnymi a nowymi laty.
Kanonu trzeba bronić, gdyż w znacznym stopniu rozstrzyga o naszej świadomości narodowej. Jesteśmy Polakami między innymi dlatego, że wokół pojęć: Mickiewicz (Dziady, Pan Tadeusz), _Sienkiewicz (Krzyżacy, Trylogia), a także - gwoli przeciwieństw - Gombrowicz (_Ferdydurke, Trans - Atlantyk) narosła mitologia, od której nie potrafimy się uwolnić nawet wówczas, jeśli ta lektura była lub jest przez nas odrzucana.
Ale świadomość narodowa dla wykształconego czytelnika przekształca się w świadomość europejską. Homer nie tylko ważny jest dla Greków, Szekspir nie tylko dla Anglików, Dostojewski nie jedynie dla Rosjan. Jesteśmy w kręgu uniwersalnych dążeń i pragnień ludzkich, w kręgu znaków i znaczeń, jakie przyswoiła sobie nasza cywilizacja (Biblia, mitologie grecka i rzymska). Kanon bowiem to zespół wartości, prawd ostatecznych, ideałów, to kodeks etyczny, zbiór reguł normujących ludzkie postępowanie, sugestia modeli wychowawczych i propozycja wzorców osobowych. Mieszczą się w nim treści egzystencjalne, pytania o sens życia ludzkiego i sens świata. Treści religijne bliskie są kanonowi, ale można też mówić o świeckim uniwersum, czyli sacrum laickim zawartym w normach postępowania zasugerowanych przez zestaw książek przez wszystkich członków danej społeczności zaakceptowanych.
Kanon wreszcie realizuje potrzebę poszukiwania ładu estetycznego, wprowadzenia w tajemnicę rozmaitych konwencji, uczy rozpoznawania walorów estetycznych, odróżniania ambitnych książek z wysokiej półki od literatury popularnej. Te aspekty są szczególnie ważne w nauczaniu szkolnym. Skrócony wobec braku czasu kurs analiz i interpretacji arcydzieł z różnych epok literackich i rozmaitych prądów artystycznych wymaga uważnej selekcji. Nie ma - niestety - czasu na wszystko i wszystkich. Kryterium reprezentatywności staje się kryterium nadrzędnym w porządkowaniu przeszłości i stawiania drogowskazów przy znaczących utworach najnowszych.

Lekceważenie przeciwieństw

Polonistyka szkolna, inaczej niż większość krajów Wspólnoty Europejskiej, gdzie lista lektur zależy od uczącego, a sztywny program nie obowiązuje, kanon utrzymała. Jesteśmy inni aniżeli podporządkowany programowej wolności Zachód, i tę różnicę zachowajmy. Jednak w liceach, gdzie obecnie na pracę zostaje w praktyce dwa i pół roku, nauczyciele nie mogą się uporać nawet z ograniczonym kanonem. Ucząc w układzie historycznoliterackim, na początku klasy maturalnej sięgają jeszcze po lektury pozytywistyczne (około 26 proc.) lub młodopolskie (około 56 proc.), na współczesność nie starcza czasu, stąd - nie licząc Miłosza, Herberta i Szymborskiej - ponad pięćdziesięcioletni dystans między chwilą bieżącą a wykładanymi na lekcjach języka polskiego treściami. Praktyka staje się tym samym wroga teraźniejszości. A kanon - gorzkim i często nieakceptowanym obowiązkiem.
Kolejne niebezpieczeństwo to bunt młodych, czyli uczniowie wrodzy książce. Oto przykład jeden z wielu. W roku 2003 r. Joanna Gawlikowska zbadała czytanie lektur w trzecich klasach liceum ogólnokształcącego w niewielkim mieście pod Bielskiem. Oto jej sprawozdanie z wglądu w rzeczywistość.
Spośród uzyskanych 126 odpowiedzi tylko 10 przyniosło odpowiedź twierdzącą na pierwsze pytanie [Czy czytasz lektury szkolne?]. Uczniowie ci opowiedzieli się za czytaniem, aczkolwiek niektórzy zaznaczyli, że nie zdołali "przebrnąć" przez wszystkie lektury. Pozostałe 116 osób przyznało się, że nie czyta lektur. Z wypowiedzi młodych ludzi wynikało jednoznacznie, że literatura szkolna zdecydowanie ich nie bawi. Wieje od niej nudą, nie daje odpowiedzi na ważne dla nich pytania, buduje negatywne wzorce osobowe. Dziewczyny pisały między innymi: Co mnie obchodzi jakiś tam Judym, skoro nawet nie wiedział, jak poderwać kobietę. On daje współczesnym chłopakom zły przykład! Jak mój przyszły mąż byłby do niego podobny, to bym nie chciała z takim żyć.
Wyznania młodych przerażają, tak są konsekwentnie niechętne treściom historycznym, tak wrogie myśleniu ambitnemu i wszelkiej pogłębionej refleksji, tak przyziemne, tak oparte na zimnej kalkulacji. Z moich badań wynika, że liczby bezwzględne są przeciw klasyce. Według deklaracji uczniów dotyczących lektury Potopu około 20 procent koleżanek i kolegów z klasy przeczytało lekturę, 80 procent nie. W materiałach dostarczonych przez studentów (rozmowy prywatne) znalazłem tylko 7 klas, w których większość uczniów poznała dzieje Kmicica, i aż 30 klas, których uczniowie w zdecydowanej większości odwołali się do bryków i adaptacji filmowej. Głosy uzasadniające ten stan rzeczy brzmią bluźnierczo dla dorosłych miłośników lektur z własnej młodości. Nuda, nuda, nuda, Koszmar licealisty, Mało odkrywcza chała - wygaśnie z czasem, Nie lubię pisarza i epoki, Głupia, Brak szybkiej akcji, Tyle opisów, Trudny język, Do dziś mi się śni ta beznadzieja, Niezrozumiała, Nie pasuje do dzisiejszego świata.
Dla młodych z XXI w., żyjących w przestrzeni multimedialnej, Potop wydaje się być książką archaiczną. Cudzysłów historyczny, oddalenie językowe, wyrazista tendencja patriotyczna sprawiają, że to, co przyciąga fanów np. Tolkiena czy Sapkowskiego, od Potopu _oddala. Zmyślenie, fantazja, niespodzianka, celowe opóźnienia akcji, wymyślona mitologia w gatunku fantasy powodują odbiór kultowy, tymczasem bliższa realizmowi, nasycona prawdziwymi faktami, podporządkowana żywej narracji, barwna i plastyczna materia _Trylogii jakby zakrzepła w nieczytelność. Dlatego duża część klasy przeczytała streszczenia ściągnięte z Internetu. Ponieważ są bardzo__dokładne, nikt nie miał problemu z opowiadaniem.
Wnioski są bolesne. Potop (ale prawdopodobnie Lalka, Ludzie bezdomni _itd.) na większości lekcji języka polskiego nie istnieje jako dzieło sztuki. Podobnie zresztą z Gombrowiczem. Jego _Ferdydurke _wedle opinii większości to książka _nudna, sucha jak szczapa, abstrakcyjna, ekstrawagancka, zawiła, mętna, bezsensowna, totalna bzdura,_więc lepiej _przeczytać dzieła Lenina niż utwór paranoika.

Wyjście z kryzysu

Kryzys można przezwyciężyć li tylko pod warunkiem działań kompleksowych, sumujących się w ciągłą presję na samodzielne czytanie młodych. Na wzór hasła "Cała Polska czyta dzieciom" trzeba rzucić kolejne: "Każdy uczeń czytelnikiem". Trzeba inaczej układać rozkład materiału, wychodząc od arcydzieł. Trzeba radykalnie skrócić podręczniki, zrezygnować z nadmiaru fragmentów na rzecz wskazówek, jak poznawać dłuższą lekturę. Trzeba zmienić formułę egzaminów, konsekwentnie nagradzając za znajomość tekstów i także konsekwentnie dyskwalifikując prace oparte na lekturowej niefrasobliwości. To są ważne zadania do wykonania, jeśli naprawdę chcemy, by kanon (odświeżony i uwspółcześniony) znów zaistniał w szkole.
W sytuacji, jaka zrodziła się pod wpływem szybkich, pozornie konsultowanych decyzji ministrów: Romana Giertycha i Ryszarda Legutki, wnioski brzmiałyby następująco:
Po pierwsze, kanon jako strukturę w ruchu trzeba zmienić według zasad, które obowiązywały dotychczas nawet w rzeczywistości PRL-owskiej. Projekt, przygotowany przez jawną komisję, zostaje poddany ocenie przede wszystkim przez reprezentujące nauczycieli ośrodki doskonalenia, także przez polonistów uniwersyteckich i opinię publiczną. Dopiero wówczas, po osiągniętych kompromisach, podpisuje go minister edukacji, nie kierując się własnymi upodobaniami. Termin: do końca maja 2008 lub wcześniej.
Po drugie, zasada wyboru lektur i podręczników, hasło nadrzędne reformy oświatowej, jak również zachęta do programów autorskich każą zaufać nauczycielom, stąd kategoryczny wniosek, aby w klasach I - VI zrezygnować ze spisu lektur (tak było od kilkunastu lat), pozostawiając jedynie sugestie tematyczne. Kanon zaś trzeba skrócić prawie do połowy. Niech obowiązuje nazwana przez Marię Janion historia literatury arcydzieł. Z bólem serca to napisałem, ale czas dany polonistom i uczniom nie pozwoli np. na obowiązkową lekturę Listów _Krasińskiego, _Quo vadis _Sienkiewicza, _Nocy i dni _Dąbrowskiej czy wierszy Marii Pawlikowskiej, a także esejów traktowanych w całości (_Pamięć i tożsamość _Jana Pawła). Dodatkowa lista tekstów wskazywanych do wyboru pojawia się przecież w programach.
Po trzecie, trzeba zgodzić się z lekturą niektórych długich powieści we fragmentach, np. jak dotychczas _Nad Niemnem _Orzeszkowej czy _Chłopów Reymonta. _Zabrzmi to jako herezja, ale gotów bym zniechęconym pozwolić na poznanie _Potopu _li tylko do opisu obrony Częstochowy włącznie. Do lektury we fragmentach nadaje się Gombrowicz.
Po czwarte, dość nudnej, a niepotrzebnie odświeżonej przeszłości, jak _Wspomnienia niebieskiego mundurka _Gomulickiego, _Stara baśń _Kraszewskiego, _Dywizjon 303 _Fiedlera czy publicystyka sprzed lat, np. _Przestrogi dla Polski _Staszica. Historyczny punkt widzenia trzeba zamienić na współczesny. Antologia opowiadań czy wierszy z końca XX i nawet początku XXI wieku niechaj pojawi się w najstarszych klasach gimnazjum czy liceum. Myślę, że w _Podstawie programowej _powinno się wskazać jako tytuły do wyboru książki takich pisarzy, jak Tokarczuk, Pilcha, Chwina, Stasiuka, Rylskiego (lista nie jest zamknięta), czy poetów (Świetlickiego, Podsiadły, Różyckiego czy Szubera). To tylko przykłady do uzupełnień.
Po piąte, programu nie należy podporządkowywać "konserwatywnej" czy "postępowej", jedynie słusznej ideologii. Słaby artystycznie i nudny _Hymn o miłości ojczyzny _Krasickiego nie wychowa patriotów, niech więc pozostanie tylko w podręcznikach. _Pożoga
Szczuckiej niech nie oskarża rewolucji październikowej, a powieści Dobraczyńskiego niech nie wprowadzają do tematyki religijnej. Ponadto nasycenie programu z języka polskiego tekstami, które powinny pojawiać się na katolickiej katechezie (np. _Zapiski więzienne _Wyszyńskiego), może wywołać protest ewangelików z Cieszyna i Wisły oraz prawosławnych z Białegostoku.
Sumując: konieczne są w nowej _Podstawie programowej: _równowaga między skrajnościami, wybór jako wartość najważniejsza, wzgląd na hierarchię ważności i reprezentatywności literackiej, szacunek dla tradycji i otwarcie na współczesność. Zmierzamy do końca pierwszej dekady XXI wieku i o tym nie należy zapominać.

\* Autor jest doktorem polonistyki, wykładowcą w Katedrze Polonistycznej Edukacji Nauczycielskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski