MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kłuszyn 1610: zemsta pamięci

Redakcja
Bitwa pod Kłuszynem - miedzioryt z XVII wieku
Bitwa pod Kłuszynem - miedzioryt z XVII wieku
4 lipca - tę datę zna każdy Amerykanin: wspomnienie deklaracji niepodległości przyjętej tego dnia w roku 1776. 4 lipca kojarzony był także w polskim kalendarzu historycznym XX wieku - inaczej, tragicznie - jako dzień owianej tajemnicą do dzisiaj śmierci generała Władysława Sikorskiego nad Gibraltarem w roku 1943.

Bitwa pod Kłuszynem - miedzioryt z XVII wieku

W tym roku jednak warto przypomnieć jeszcze inny, starszy 4 lipca. Akurat mija 400 lat od stoczonej w tym dniu pod Kłuszynem walnej bitwy między wojskiem Rzeczypospolitej i armią rosyjsko-szwedzką.

4 lipca 1610 to data jednego z najświetniejszych zwycięstw w dziejach polskiego oręża. Przez wieki Kłuszyn przemawiał do naszej wyobraźni samym swoim miejscem na mapie, przebiegiem walki, sylwetką zwycięskiego wodza.

Miejsce - ponad tysiąc kilometrów na wschód od Warszawy, blisko 200 kilometrów na wschód od Smoleńska. Z Kłuszyna na Kreml droga już niedaleka, jak z Kielc do Warszawy. Zwycięstwo pod Kłuszynem otwierało tę drogę. I rzeczywiście: cztery tygodnie po bitwie chorągwie z białym orłem były już pod Moskwą.

Przebieg samej bitwy był nie mniej imponujący: sześciokrotnie słabsze liczebnie oddziały polsko-litewskie rozbiły w parogodzinnym starciu armię rosyjsko-szwedzką. Pułki Rzeczypospolitej to niemal wyłącznie najefektowniejsza i najskuteczniejsza broń - husaria. Na 6520 jeźdźców, jakimi dysponował pod Kłuszynem polski hetman (piechoty miał nie więcej niż 200 żołnierzy), aż 5556 służyło w husarii. I to jej wielokrotnie ponawiane szarże skruszyły w końcu opór rajtarii moskiewskiej i sprzymierzonych z Moskwą piechurów szwedzkich. Wyobraźmy sobie tylko, czasem nawet 8 do 10 szarż wykonanych pod rząd przez ciężką kawalerię - to był morderczy wysiłek i morderczy skutek. Znamy straty polskie: 200 - 300 zabitych i rannych. Znamy straty wojsk szwedzkich: 700 - 1200 żołnierzy. Straty rosyjskie można tylko szacować na nie mniej 2000 zabitych. Cała jednak armia rosyjsko-szwedzka, licząca przed bitwą nie mniej niż 35 tysięcy ludzi, poszła faktycznie w rozsypkę.

Wódz zwycięski tej batalii także był wyjątkowy. Hetman polny Stanisław Żółkiewski. 63-letni w momencie bitwy, zaskarbił sobie już do tego czasu wielki autorytet nie tylko militarnymi sukcesami i doświadczeniem (bił wcześniej wojska Moskwy, jeszcze w czasach Batorego, potem Austriaków, Kozaków, Tatarów i Szwedów, a w końcu antykrólewskich rokoszan pod Guzowem). Żółkiewski był człowiekiem mądrym i prawym - jak może żaden z jego współczesnych. A był z ostatniego pokolenia polskiego "złotego wieku". Urodził się cztery lata po wydaniu De revolutionibus Mikołaja Kopernika. Mógł jeszcze jako młody człowiek spotykać Jana Kochanowskiego; pierwsze triumfy militarne nad Moskwą odnosił, kiedy ukazywał się pierwodruk Fraszek Jana z Czarnolasu. Wchodził w skład poselstwa Rzeczypospolitej, które w poszukiwaniu kandydata na pierwszego króla-elekta w 1573 roku zadziwiało Paryż językową erudycją, obywatelską kulturą polityczną i... golonymi czubami. O wojskową sławę rywalizował z wielkim wodzem litewskim Janem Karolem Chodkiewiczem. Na dworze Zygmunta III Wazy słuchać mógł kazań księdza Piotra Skargi.

Rzeczpospolita była u szczytu potęgi. Kłuszyn to miejsce na tym szczycie. Hetman Żółkiewski to symbol nie tylko owego zwycięstwa, ale także refleksji nad tym, że zwycięstwo militarne tylko wtedy ma trwałą wartość, kiedy przekuć je można w trwały pokój.
Państwo polsko-litewskie od prawie 120 lat zmagało się w kolejnych wojnach z rosnącą potęgą Moskwy, której władcy przyjęli program "zbierania ziem ruskich" - czyli praktycznie zabrania Wielkiemu Księstwu Litewskiemu 90 procent jego terytorium. Do czasów Stefana Batorego to Moskwa była niemal w ciągłym, skutecznym natarciu, zagarniała kolejne zamki i terytoria - z kluczową dla całego litewsko-moskiewskiego pogranicza twierdzą smoleńską, zdobytą w 1514 roku przez Wasyla III. Król Stefan Batory zahamował te postępy, ale smoleńszczyzny nie zdążył odbić. Koniec panującej w księstwach ruskich od siedmiu wieków dynastii Rurykowiczów stworzył wtedy szansę przełomu w stosunkach polsko-rosyjskich. Tak to przynajmniej rozumieli ci statyści Rzeczyspospolitej, którzy zaczęli projektować wtedy, w końcu XVI wieku, myśl o powtórzeniu wielkiego eksperymentu unii. Skoro udał się tak wspaniale w stosunkach z Litwą, może uda się go powtórzyć z Rosją? Poselstwo kanclerza litewskiego Lwa Sapiehy zawiozło w roku 1600 ten projekt na Kreml - do gospodarującego na nim nowego cara, Borysa Godunowa. Projektodawcy liczyli, że moskiewskie bojarstwo da się przyciągnąć do tego eksperymentu wolnościami politycznymi, o jakich nie mogło nawet myśleć pod ręką despotycznych carów, wykształceniem - jakie zdobyć mogło tylko w szkołach Rzeczypospolitej (bo w Moskwie żadnych szkół po prostu wtedy nie było). Swoboda osiedlania się w połączonych państwach, swoboda zawierania małżeństw i prowadzenia interesów handlowych. Wspólnota wrogów i przyjaciół dla obu państw, wspólny skarb wojskowy i wspólna waluta, a na końcu wspólny monarcha. Taki był projekt, który popierał kanclerz i hetman Jan Zamoyski oraz jego uczeń Żółkiewski.

Jednak jakiego wyznania miałby być ten wspólny monarcha? Prawosławny czy katolik? Spór o wyznanie był zarazem sporem o kulturową tożsamość. A takie spory najtrudniej rozwiązywać - bo gdzie tu znaleźć kompromis? Poselstwo Lwa Sapiehy skończyło się fiaskiem. Jednak fiaskiem skończyła się także próba utrwalenia nowej dynastii Godunowów na tronie carskim. Pojawił się w 1604 roku, poparty przez część bojarstwa, Dymitr Samozwaniec - rzekomo cudownie ocalony najmłodszy syn Iwana Groźnego. Poparła go także część skłóconych z królem Zygmuntem III magnatów z ich drobniejszą klientelą. Sam król także po cichu gotów był wspierać Samozwańca, licząc, że - jak się uda - będzie miał spolegliwego sojusznika w walce o odzyskanie korony szwedzkiej, a też i nadzieję na pozyskanie Moskwy do unii z katolicyzmem (właśnie świeżo narzuconej prawosławnym w granicach Rzeczypospolitej). Większość szlacheckich sejmików i znaczna część senatorów - z Janem Zamoyskim i hetmanem Żółkiewskim na czele - nie popierała tej polityki. Samozwaniec, korzystając ze śmierci Borysa Godunowa, zdołał jednak w 1605 roku opanować Moskwę. Wprowadzał polskie wolności, włącznie z zasadą niekarania poddanych bez wyroku sądowego. Źle się to dla niego skończyło. Po roku spisek bojarów pozbawił jego i setki towarzyszących mu Polaków życia.
Na tronie moskiewskim zasiadł car bojarski - Wasyl Szujski. Chaos w Rosji tylko się pogłębiał. Pojawił się drugi Dymitr Samozwaniec - skupiając niedobitki awanturników spod sztandarów nieszczęśliwego poprzednika. Kiedy car Szujski zawarł w 1608 roku przymierze ze Szwecją przeciw Rzeczypospolitej - wtedy król Zygmunt III nie miał już problemów z przekonaniem większości senatorów do decyzji o wojnie z Moskwą. Król miał odebrać Rosji Smoleńsk. Hetman Żółkiewski nie był entuzjastą tej wyprawy, skoro jednak król nalegał - ruszył służyć Rzeczypospolitej w polu.

Oblężenie Smoleńska zaczęło się w 1609 roku. Nie była to jednak sprawa łatwa. Smoleńsk był największą twierdzą w całej ówczesnej Europie, doskonale ufortyfikowaną przez Godunowa. Więcej mieli jej obrońcy dział niż cała Rzeczpospolita. Rosyjscy zwolennicy drugiego Samozwańca ściągali do obozu króla pod Smoleńskiem. Wynegocjowali z nim układ, który mógł wznowić pomysł zakończenia rywalizacji między Rzeczpospolitą a Rosją. Nowym carem miał zostać królewicz polski Władysław (późniejszy Władysław IV). Prawosławie miało jednak zachować bezwzględnie dominującą pozycję w państwie moskiewskim.

Tymczasem car Wasyl Szujski zdołał wyekwipować solidną odsiecz dla Smoleńska, na czele której postawił swego brata, księcia Dymitra Szujskiego. 30 tysięcy wojska rosyjskiego, wspartych przez blisko 8 tysięcy najemników pod szwedzką komendą Jakuba Pontussa de la Gardie, ruszyło w stronę Smoleńska. Im właśnie zagrodził drogę pod Kłuszynem hetman Żółkiewski.

Miażdżące zwycięstwo hetmana wyeliminowało praktycznie Szwedów z frontu przeciwpolskiego w Rosji. Pod wrażeniem wieści spod Kłuszyna bojarzy w Moskwie obalili cara Szujskiego - i zaprosili hetmana Żółkiewskiego do stolicy. Chcieli potwierdzić układ, jaki zawarty został wcześniej pod Smoleńskiem, wprowadzający polskiego królewicza Władysława na tron w Moskwie. I hetman układ ten w dobrej wierze (wraz z warunkiem o przejściu Władysława na prawosławie) potwierdził. Jak napisał wielki historyk, Władysław Konopczyński, "uwierzył hetman w możność pozyskania bojarstwa i ziemiaństwa moskiewskiego w trwałą przyjaźń dwu wielkich słowiańskich narodów pod rządem jednej dynastii, pod dobroczynnym, asymilującym wpływem polskich wolności, choćby za cenę wielkich ustępstw w dziedzinie wiary".

Król Zygmunt te warunki jednak odrzucił. Sam chciał zostać carem. Nie chciał także zrezygnować ze Smoleńska (tu popierała go opinia Rzeczypospolitej). Hetman Żółkiewski swym ustępliwym łagodnym postępowaniem pozyskał rzeczywiście przychylność dużej części bojarów moskiewskich, którzy chętnie zaprzysięgali wierność carowi Władysławowi i wpuścili polską załogę na Kreml. Fanatyzm religijny, podsycany przez moskiewskiego patriarchę z jednej strony, i nieustępliwość polskiego króla z drugiej - przekreśliły jednak możliwość kompromisu, o który hetman zabiegał.
Możemy przeczytać piękne, zaproponowane przez hetmana Żółkiewskiego po zwycięstwie kłuszyńskim słowa ugody z Rosją: "Wiele ruskich ludzi od polskich i litewskich pobito, a od ruskich też wiele ludzi polskich i litewskich pobito i tej sprawy teraz i potem nie wspominać i nie mścić się". Po 1610 roku górę wzięła moskiewska zemsta i pamięć, która doprowadziła aż do rozbiorów, aż do Katynia, aż do ustalenia we współczesnej Rosji święta narodowego na rocznicę kapitulacji polskiej załogi Kremla z 1612 roku.

Nie dowiemy się nigdy, czy kompromis po Kłuszynie miał szansę przetrwania. Czy Rosja mogła żyć w zgodzie obok Rzeczypospolitej, przyjmując stopniowo jej polityczne obyczaje i rezygnując z dalszej ekspansji na zachód? Warto jednak zastanowić się nad współczesnym sensem tego pytania.

ANDRZEJ NOWAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski