Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobryn: Na Eurobaskecie zabrakło profesjonalizmu

Rozmawiała Justyna Krupa
fot. Jan Hubrich
Rozmowa. – Kontrakt z Fenerbahce? Sama jestem w szoku. Mam jednak nadzieję, że temat powrotu do Wisły wróci za rok – mówi EWELINA KOBRYN, koszykarka reprezentacji Polski

– Z jednego potężnego zespołu, UMMC Jekaterynburg, przechodzi Pani do innej wielkiej koszykarskiej firmy – Fenerbahce Stambuł. A przez chwilę wydawało się, że wróci Pani do Wisły Can-Pack.

– Też jeszcze jestem w szoku, że podpisałam kontrakt akurat z Fenerbahce. Słowa uznania dla mojej menedżerki Patrycji Czepiec-Golańskiej. Kiedy pojawiają się tego typu oferty, to trudno z nich zrezygnować. Co prawda, moją pierwszą myślą po zakończeniu przygody w Rosji było, że wrócę do Krakowa i tu zakończę moją karierę. Ale to, że nie wyszło, to nie znaczy, że coś jest nie tak między mną a Wisłą. Nic z tych rzeczy. Krakowski klub to moi przyjaciele i darzymy się wzajemnym szacunkiem. Mam nadzieję, że za rok uda mi się wrócić do pomysłu zakończenia kariery pod Wawelem.

– Jaka jest wizja budowania zespołu w Stambule? Poprzednio prowadził go polski trener Jacek Winnicki, ale rozstał się z Fenerbahce w dość nerwowej at- mosferze.

– To budowanie drużyny na nowy sezon może jeszcze trochę potrwać. Wśród nazwisk, które pojawiały się w kontekście Fener, znalazła się w pewnym momencie była wiślaczka Allie Quigley. Ale nie wiem jeszcze, jaki będzie efekt finalny.

– Trener George Dikeoulakos, który obejmuje ekipę Fenerbahce, miał okazję przyjrzeć się Pani grze na Eurobaskecie, bo jego Grecja mierzyła się przecież w grupie z Polską. Wprawdzie polski zespół zawiódł na tych mistrzostwach, ale akurat Pani prezentowała się najlepiej z całej drużyny.

– Można uznać, że grałam w miarę równo w tych meczach. Wydaje mi się jednak, że trener Dikeoulakos już wcześniej miał ochotę na zatrudnienie mnie. Jeszcze grając w UMMC, miałam informacje o zainteresowaniu ze strony Nadieżdy Orenburg, gdzie właśnie on był trenerem. W końcu jednak zostałam jeszcze w Jekaterynburgu. Teraz, gdy szkoleniowiec ten przeniósł się do Stambułu, oferta dla mnie znów się pojawiła. Nie spodziewałam się tego, bo myślałam, że o mnie zapomniał (śmiech).

– Do samego Eurobasketu pewnie nie chcecie wracać pamięcią, bo przegrałyście wszystkie cztery grupowe mecze. Ta grupa okazała się być tak silna, czy po prostu potencjał polskiego zespołu został przeszacowany?

– To była bardzo wyrównana grupa, ale Grecja – wydaje mi się – była w naszym zasięgu. Byłyśmy też całkiem blisko wygranej z Turcją. Owszem, ostatecznie okazało się, że nasze grupowe rywalki – Białorusinki i Turczynki – zajęły odpowiednio czwarte i piąte miejsce na tych mistrzostwach. Wydaje mi się jednak, że przy odpowiednim przygotowaniu i podejściu mentalnym wszystkich zawodniczek byłybyśmy w stanie zdziałać dużo więcej. Wydaje mi się, że część składu nie podeszła w pełni profesjonalnie do tych mistrzostw. Wszyscy myśleli, że jakoś to będzie.

– Najsmutniejsza konstatacja po tych mistrzostwach jest taka, że nie widać żadnych perspektyw na lepszą przyszłość dla polskiej żeńskiej koszykówki w reprezentacyjnym wydaniu. Niektórzy zastanawiają się, czy zmieniłoby coś zatrudnienie zagranicznego selekcjonera.

– Wydaje mi się, że istota sprawy nie tkwi w osobie trenera. Wiadomo, do każdego szkoleniowca po takim turnieju można byłoby mieć jakieś zastrzeżenia. Sądzę jednak, że to mentalność samych dziewczyn – nasza mentalność – nie była odpowiednia. I chyba nikogo nie zabolą te słowa. „Głowa” pracowała tylko do momentu rozpoczęcia się wielkiego turnieju. Podczas przygotowań były mecze sparingowe, w których czułam, że jest wielki potencjał w naszym zespole. Dużo większy niż to, co ostatecznie pokazałyśmy.

– Trener Winnicki zakończył jednak pracę z kadrą. Co dalej?

– Wiem, że rozpatrywana jest kandydatura Krzysztofa Szewczyka. Miałam przyjemność pracować z nim przez dwa lata. To była jedyna osoba, która potrafiła nami wstrząsnąć podczas tych przygotowań. Tak było przy okazji sparingu z Włoszkami. Trener potrafił powiedzieć każdej z nas prawdę w oczy. I nie zabolało to aż tak bardzo, wręcz przeciwnie – dało to pozytywny efekt. Mimo przegrywania do przerwy 10 punktami potrafiłyśmy wygrać tamten mecz w dogrywce. Czasem trzeba powiedzieć, co się myśli. Dla mnie jego uwagi zawsze były cenne. Na pewno trener Szewczyk dobrze czyta koszykówkę, a jednocześnie jest głodny sukcesów.

– Wakacje spędza Pani w Krakowie. Nie mogło więc Pani zabraknąć na gali TS Wisła z okazji przyznania Ludwikowi Miętcie- -Mikołajewiczowi tytułu honorowego prezesa Towarzystwa. Co zawdzięcza mu Pani jako była koszykarka Wisły?

– To on walczył o mnie na samym początku mojej kariery. A trzeba pamiętać, że rozpoczęła się ona dość późno i braków do nadrobienia miałam sporo. Ale prezes widział, że jest we mnie potencjał i również dzięki niemu moja kariera miała szansę tak się potoczyć. Dzięki temu, że stanął za mną murem. To postać nietuzinkowa. Można do niego przyjść praktycznie z każdym problemem. Nie tylko ze sprawami natury koszykarskiej, ale też ze sprawami prywatnymi. Trzeba być świadomym, jak wielki wpływ miał on na kształtowanie wielu zawodniczek Wisły pod względem osobowoś- ciowym.

– Justyna Żurowska wspominała, że choć nie był jej trenerem, to i tak dawał jej rady, jak powinna układać rękę przy rzucie. Pani też dawał takie „korepetycje”?

– Justyna miała tego pecha, że późno trafiła pod dobre oko tego świetnego szkoleniowca! Ja miałam przyjemność trenować z nim indywidualnie, gdy miałam 19 lat. To wtedy kształtowała się moja technika. On już wtedy formalnie nie pracował w roli trenera, ale poświęcał mi mnóstwo czasu. Raz poświęcił mi nawet niemal całe swoje wakacje. Każdego dnia, od poniedziałku do piątku, trenował ze mną indywidualnie.

Był już wówczas prezesem, a jednak potrafił przynieść na halę trenerski dres i pracować ze mną nad nadrobieniem zaległości w technice. Zawsze był wobec mnie bardzo serdeczny i starałam się odpłacić mu tym samym. Po moim odejściu z Wisły do Jekaterynburga cały czas utrzymywaliśmy kontakt. To dobrze, że przyznano mu funkcję honorowego prezesa, bo dzięki temu nadal będzie mógł sprawować pieczę nad tym, co się w TS dzieje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski