Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobyle-Gródek, moja miłość...

Leszek Mazan, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Przed wejściem do luksusowego hotelu pana Wiśniewskiego „Heron” w Gródku nad Dunajcem, przełykając łzy, patrzyłem niedawno na rozświetlone brzegi Jeziora Rożnowskiego, wyczarowując spod powiek obrazy czasów słusznie minionych.

Dla mnie Gródek lat 50., 60., 70. pozostał na zawsze Naddunajską Riwierą, jeziorem położonym „Na wschód od Edenu” lub - cytując panią Fleszarową-Muskat - stolicą „Lata Nagich Dziewcząt”. Ech, bogać tam, panie, nagich. Chałup jeszcze wtedy nigdzie nie było, jedynym przykładem golizny był Lenin bez czapki, ale od czegóż na plaży zwanej Patelnią intensywna wyobraźnia…

W roku 1934 olbrzymia powódź kazała wybudować na Dunajcu, w Rożnowie, tamę i elektrownię. Pod wodą zniknęła wioska Kobyle, ale gminie na brzegu nadano uczciwie nazwę Kobyle-Gródek.

W latach 60. zakochał się w tych stronach krakowski wtedy „Przekrój” i drukował w odcinkach pachnący na milę Dzikim Zachodem cudowny komiks „Kobyle-Gródek story”.

Gmina nad jeziorem stała się sławna, modna, bogata w plaże, zmieniła (1973) nazwę na poważny Gródek nad Dunajcem, obrastała ośrodkami wczasowymi wyższych uczelni i bogatych przedsiębiorstw, domkami kempingowymi, polami namiotowymi. Kierowniczką nowej restauracji „Tarasowa” mianowano panią Barbarę Sowę, która - że to bywalcy zmieniali chętnie nazwę na „Stara Sowa” - „wychodziła” przemianowanie na „Relaks”.

W „Relaksie” grał zespół Jerzego Ruchały: - Proszę państwa - grzmiało codzienne na do widzenia. - Rozpoczynamy koncert życzeń… Serdeczna matko, opiekunko ludzi… A teraz dla uroczej blondynki z obozu Politechniki melodia „I found my love in Portofino - co się tłumaczy „Zakochałem się w Kobyle-Gródku”. Działo się to już 10 lat przed powstaniem szlagieru Młynarskiego. On zapewne też bywał w „Relaksie”.

Z dala od centrum Gródka instalowała się krakowska śmietanka: prof. Julian Aleksandrowicz, znakomity ginekolog prof. Antoni Basta, rajdowcy (jednym z pierwszych Zenon Leszczuk), żurnaliści (m.in. 07 zgłoś się w fazie przedserialowej), popularny na Sądecczyźnie dziennikarz - niezapomniany wykonawca podegrodzkich „godek” Janusz Koszyk, płetwonurkowie, aktorzy i poeci na czele z Martą Stebnicką i jej małżonkiem Ludwikiem Jerzym Kernem. To waśnie tu Stebnicka pojechała „maluchem” do sklepu. Gdy wyszła auta nie było, ściślej: było, ale w rowie. Ludwikowi minęła pierwsza złość i pyta: - Marta, na litość boską, czemu ty idąc do sklepu nie zaciągnęła biegu ani hamulca?

- Bo ja... - odparła spłoszona - Bo ja tylko po kilo cukru…

Na brzegu pod „Relaksem” świętował swe kolejne urodziny zespół Krakowskiej Kroniki Telewizyjnej; pewnego roku reżyser montażu Martynka Kłos wpadła nad ranem do kotła z bigosem. W niezbyt przyjemnej (ścieki ze Słowacji) wodzie wokół Małpiej Wyspy pławiły się najpiękniejsze dziewczęta, podniecone obecnością na brzegu znakomitego fotografika Wojciecha Plewińskiego wyławiającego z wody najciekawszy okazy do okładek „Przekroju” i konkursu „Piękne dziewczęta na ekrany”.

Wieczorami nad jeziorem biły w niebo ogniska i śpiewy z ośrodków wczasowych. W świetle księżyca pojawiała się na wodzie ciemna sylwetka milicyjnej łodzi patrolowej z ogromnie popularnym i lubianym Dożywotnim Szeryfem Jeziora Rożnowskiego st. sierżantem Andrzejem Zagatą.

Z tamtych sławnych czasów pozostało niewiele, prawie nic. Chyba z wyjątkiem wielkiego Wojciecha Plewińskiego. Jednego z nielicznych, do końca wiernych sławie i chwale Kobyle-Gródka, Gródka nad Dunajcem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski