Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kocha nad wszystko politykę, choć ona nie jest mu wierna

Włodzimierz Knap
„Bo wylecisz” – premier Donald Tusk grozi Gowinowi. „Opanuj się” – ripostuje Gowin
„Bo wylecisz” – premier Donald Tusk grozi Gowinowi. „Opanuj się” – ripostuje Gowin FOT. WOJCIECH BARCZYŃSKI
Do PiS nie wstąpię. Wykluczam taką możliwość – zapewnia Jarosław Gowin. Ale czy można wierzyć politykom? Retoryczne pytanie. Tym bardziej że najbliższa przyszłość krakowskiego polityka jest niemal całkowicie w rękach Jarosława Kaczyńskiego. Obaj o tym wiedzą.

Dziesięć lat temu Jarosław Gowin wszedł do polityki. I pokochał ją ponad wszystko, a może i niemal wszystkich. Za wszelką cenę chce w niej pozostać i grać o najwyższe cele. Chce rządzić Polską, bo niższe posady już piastował. Od kilkunastu miesięcy jest jednak na ostrym zakręcie, a jego przyszłość jest mocno niepewna. Co gorsza dla Gowina, jego los na politycznej szachownicy zależy dziś przede wszystkim od Jarosława Kaczyńskiego. Sam jest na niej obecnie co najwyżej skoczkiem, i to z mocno ograniczoną możliwością ruchów.

Prezes PiS, jak każdy lider polityczny w Polsce, nie lubi w swoim obozie konkurentów zanadto inteligentnych, zbyt samodzielnych. A taki jest były redaktor naczelny miesięcznika „Znak”, współtwórca i długoletni rektor Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie. Potrafi on jednak czekać, lawirować, układać się. Nierzadko jest nieznośnie dogmatyczny, a swojej prawdy trzyma się bez względu na stan faktyczny.

ZERO POZYTYWNEJ SZAJBY
W drodze na polityczny szczyt poważnie przeszkadza mu – zdaniem znawców od wizerunku – brak charyzmy. Choć jest postawny, elokwentny, jak mało który polski polityk, to gdy wypowiada się w mediach, raczej męczy niż zaciekawia. Tłumów, przynajmniej na razie, nie jest w stanie choćby nieco ożywić. Wyborców potrafi jednak pozyskiwać, choć w zasadzie o tej jego umiejętności należy mówić w czasie przeszłym.

W walce o prezydenturę Jarosław Gowin skazany jest popierać Andrzeja Dudę, bo inaczej prezes Kaczyński zapewne powiedziałby mu „nie”. Warto jednak przypomnieć, że jeszcze wczesną jesienią 2014 r. mówiono, iż szef PiS właśnie Gowina wskaże jako kandydata na posadę głowy państwa. Kaczyński wybrał innego krakowskiego polityka. I chyba wystarczy choćby pobieżna znajomość osobowości lidera PiS oraz obu polityków z grodu Kraka, by nie mieć złudzeń, że inne rozwiązanie w głowie Jarosława Kaczyńskiego nawet nie mogło zaświtać. Wykluczyć zaś nie można, że Gowin mógł dostać „namaszczenie” prezesa nieco wcześniej: na kandydata na prezydenta Krakowa. Nie krył zresztą, że jeśli taka będzie wola lidera PiS, stanie w szranki. Wydaje się, że szybko zrozumiał, iż nieuchronna porażka w starciu z Jackiem Majchrowskim pogorszy jego i tak słabą pozycję na politycznej planszy.

W najbliższych wyborach ubiegać się będzie o mandat w Sejmie. –Będę startował z okręgu krakowskiego– mówi. – Ale jako kandydat Zjednoczonej Prawicy (_PiS, SP i PR)._ O miejscu na liście nie chce mówić. Zdecydowanie zapewnia: –Do PiS nie wstąpię. Wykluczam taką możliwość.Ale czy można wierzyć politykom? Retoryczne pytanie.

Gowin w swoim życiorysie ma przecież sporo różnego rodzaju wolt. I tak np., gdy był ministrem sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska, wychwalał swojego ówczesnego pryncypała, przekonywał, że ma format męża stanu jako jedyny w Polsce. Od pewnego czasu przekonuje, że jedynym politykiem, któremu o coś ważnego chodzi, jest Jarosław Kaczyński. O nim zaś kiedyś powiedział „Dziennikowi Polskiemu”, że__„cały program prezesa PiS to postawienie Tuska przed sądem”.

– _Tej wolcie Jarosława Gowina dziwić się nie można, bo bez poparcia prezesa PiS zniknie z polityki. On o tym wie, i Kaczyński ma tego świadomość – mówi prof. Tadeusz Borkowski, socjolog z UJ. Identycznie sprawę politycznej przyszłości w dającej się przewidzieć perspektywie czasowej widzą inni znawcy sceny politycznej. – _Na samodzielność Gowina dziś nie stać – twierdzi dr Olgierd Annusewicz, politolog z UW. _– _Poza PiS obecnie nie jest w stanie przetrwać. Jest ideologicznym doktrynerem, lecz politycznym realistą, a przy tym człowiekiem bardzo inteligentnym__– dodaje prof. Kazimierz Kik, wiceprzewodniczący Komitetu Nauk Politycznych PAN.

Prof. Borkowski tak mówi o Gowinie: – T_o polityk, który potrafi kalkulować, zmieniać plany, dostosowywać je do bieżących potrzeb._ Wytyka mu jednak, że zanadto płaszczy się przed swoim aktualnym wodzem, czego przykładem mogą być peany najpierw na cześć Tuska, potem Kaczyńskiego. I prof. Borkowski ma rację. Nic nie widział złego w tym, że Tusk ministrów, w tym jego, nazywał „zderzakami”. Przekonywał, że jego obowiązkiem jest chronienie wodza. Dopóki był ministrem, głosił, że szef rządu i jego gabinet dokonują wielkich zmian. Teraz ma diametralnie odmienną opinię. Swoją drogą Tusk zapewne więcej spodziewał się po Gowinie jako ministrze. Zachwalał go: „Ma pozytywną szajbę”.

Wśród fachowców trudno znaleźć kogokolwiek, kto wystawiłby ministrowi z Krakowa dobrą ocenę za pracę szefa resortu sprawiedliwości. Nawet ludzie mu bliscy nie kryją, że chcieliby znać odpowiedź na pytanie: dlaczego zgodził się zostać ministrem sprawiedliwości? Prof. Stanisław Grodziski, prawnik z UJ, przyznaje jednak: – W naszym gronie (krakowskiej elity intelektualnej) wiązaliśmy duże nadzieje z Jarosławem Gowinem, gdy stanął na czele resortu sprawiedliwości. Liczyliśmy, że choćby zapoczątkuje w nim niezbędne zmiany. Prof. Grodziski stwierdza jednak: – To zadanie przerosło go. Dlaczego? Brakowało mu choćby fundamentalnej wiedzy na temat prawa, a ona na poziomie elementarnym jest nieodzowna. Ponadto skoncentrował się na prawie karnym, gdy tymczasem dla obywateli najistotniejsze jest prawo cywilne, bo ma wielki wpływ na jakość codziennego życia.

Dr Stanisław Tyszka z Fundacji Republikańskiej, który przygotował założenia pod projekty deregulacyjne, twierdzi, że Gowinowi jako ministrowi udało się jedynie przeforsować łatwiejszy dostęp do wykonywania niektórych zawodów. Na panewce spaliła zapowiedź o uproszczeniu prawa. –Mam poczucie niedosytu jako minister – przyznaje Gowin, kiedyś uczeń ks. prof. Tischnera. Chwali się osiągnięciami w ułatwieniu dostępu do zawodów. –W prestiżowym międzynarodowym rankingu Banku Światowego, pokazującym poziom wolności gospodarczej, za mojego urzędowania Polska została uznana za najszybciej reformujący się kraj na świecie – mówi Gowin. – Nie udało mi się natomiast ograniczyć liczby przepisów_– nie kryje. Jednak winę za trwającą „biegunkę legislacyjną” zrzuca na Donalda Tuska. _– _To on nie miał woli poprawiania karygodnego systemu stanowienia prawa._

Między ówczesnym szefem rządu a jego ministrem dochodziło od czasu do czasu do publicznych zwarć. Zresztą już we wcześniejszej kadencji (2007–2011) Gowin nierzadko krytykował posunięcia premiera Tuska. Uchodził, i tak też się postrzegał, za lidera konserwatywnego skrzydła w PO. Szacował je na przeszło 60 osób w całym klubie Platformy. Jak się okazało, bardzo dużo na wyrost. Był przekonany do pewnego momentu, że z uwagi na liczbę „szabel”, którymi zarządza w szeregach PO, dla Tuska będzie niemiłym, lecz koniecznym partnerem. Przeliczył się. Ten, który był przez jakiś czas naprawdę groźny dla ówczesnego szefa partii i rządu, czyli Grzegorz Schetyna, skulił ogon pod siebie i nie wsparł Gowina. On widząc, że jego dni w PO są policzone, podjął rękawicę i stanął w szranki z Tuskiem w walce o kierowanie partią. Zdobył 20-proc. poparcie, co należało widzieć nie tyle jako skalę zaufania do krakowskiego polityka, co odsetek zdeterminowanych przeciwników Tuska w szeregach partii. Choć Gowin niemal do końca zapowiadał, że nie zamierza opuścić Platformy, kwestią czasu było jego odejście.

Uzasadnia je tym, że partia skręciła w lewo nie tylko w kwestiach światopoglądowych, lecz także gospodarczych. –Nacjonalizacja OFE, mnożenie posad urzędniczych, bezustanne kierowanie się filozofią ciepłej wody, zamiatanie problemów pod dywan– wylicza.

KŁAMIE, ALE NIE TAK DUŻO JAK INNI
Teraz współpracuje z SP i PiS. Obie te formacje w porównaniu z poglądami głoszonymi przez Gowina na ekonomię są wręcz skrajnie lewicowe. PiS i SP są m.in. za dużym wpływem państwa na gospodarkę, powrotem do poprzedniego ustawowego wieku emerytalnego. Krakowski polityki zapewnia: –_Swoich poglądów gospodarczych nie zmieniłem._ Jak zatem uzasadnia współpracę z etatystycznymi formacjami? _– _Polityka to sztuka zawierania dobrych kompromisów. Ja mogę ustąpić np. w sprawie wieku emerytalnego, a liderzy PiS zadeklarowali, że po dojściu do władzy obniżą podatki dla małych firm – mówi. Oczywiście, że Gowin doskonale wie, ile warte są takie polityczne układy. Nic lub niemal nic.

Po odejściu z PO założył Polskę Razem. Miała być zbudowana z nowych, niezbrudzonych polityką ludzi o otwartych głowach. Skończyło się na tym, że swoją partię oparł na przegranych politykach, głównie takich, którzy odeszli lub zostali wyrzuceni z PiS. Choć partia miała być prorynkowa, liberalna, to ani jej lider, ani pozostali działacze nie potrafi pozyskać rzeszy przedsiębiorczych, wolnorynkowo myślących, lecz biernych na niwie publicznej Polaków. – _Wyborców, którzy są zwolennikami wolnego rynku, a jednocześnie w kwestiach światopoglądowo-kulturowych są konserwatystami, jest tylu, że mogliby przejąć władzę, gdyby mieli wyraźnego przywódcę – twierdzi prof. Mikołaj Cześnik z PAN. _– _Jarosław Gowin takim nie jest – dodaje.
Polska Razem w założeniach ma być stronnictwem kierującym się etyką. _–
A która partia zakłada niemoralne zachowania? – pyta prof. Kik. Stronnictwo Gowina nie odbiega pod tym względem od innych. Krakowski polityk nie udaje, że mówi prawdę i tylko prawdę: _– _Ale spośród polskich polityków, przynajmniej tych znanych, kłamię najmniej. Można więc powiedzieć, że liderowanie na tym polu postrzega w myśl sentencji, że wśród ślepych jednooki jest królem.

Od momentu, gdy Gowin odszedł z PO, nadal ma sporo do powiedzenia, ale już tylko w mediach.–_Z Jarkiem nie jest tak źle – przekonuje Łukasz Gibała, poseł niezrzeszony, siostrzeniec Gowina. –W_ ciągu zaledwie dekady był lub jest senatorem, posłem, ministrem, szefem partii, stał się jednym z najbardziej znanych polityków. To musi budzić szacunek – podkreśla Gibała, który na scenie politycznej stoi daleko od wuja. _– _Owszem, Jarosław Gowin jako polityk znajduje się w niełatwym położeniu, ale nadal uczestnicy w „grze o tron” – przyznaje Przemysław Wipler, który jeszcze niedawno, jako szef Republikanów, grał z nim w jednej drużynie, wspólnie budowali Polskę Razem. Dziś wiele ich różni, a były partner nie skąpi złośliwości pod adresem krakowskiego polityka: _– _Gowin jest liberalną twarzą „kaczokomunizmu” – drwi, choć sam był jeszcze dwa lata temu posłem klubu PiS.

Kiedy Wipler twierdzi, że Gowin nadal „gra o tron”, chodzi mu o udział w walce o przywództwo w PiS po wycofaniu się z polityki – z takiego czy innego powodu –Kaczyńskiego. –__Gowin może jeszcze kilka lat czekać na schedę po prezesie, ale łatwo mu nie będzie, bo apetyt na fotel po nim ma kilku innych polityków, np. Joachim Brudzińsk_i _– prognozuje.

Dla krakowskiego polityka problemem jest to, że prezes nie darzy go zaufaniem. Lider PiS przyznał kiedyś, że przywódca Polski Razem jest dla niego przede wszystkim człowiekiem wysokim i przystojnym. Niedwuznacznie dawał do zrozumienia, że o jego politycznych kwalifikacjach nie ma wysokiego mniemania. Tomasz Łysakowski, psycholog, językoznawca, radzi jednak pamiętać, by na takie wypowiedzi, jakie pod adresem Gowina skierował Kaczyński, patrzeć przez pryzmat naturalnej niechęci ludzi niskich, niezbyt urodziwych i mających kłopoty ze składnym mówieniem, wobec ich odwrotności. A taka zależność istnieje, gdy porówna się obu panów. Nie zmienia to faktu, że Gowin musi dbać o dobre relacje z prezesem PiS. I szef Polski Razem sporo robi, by się przypodobać.

Taką ewolucję można zauważyć np. w jego podejściu do tragedii z 10 kwietnia 2010 r. Stosunkowo niedawno gorliwie przekonywał, że była to katastrofa lotnicza. – I teraz nie widzę żadnych dowodów na to, że doszło do zamachu. Jedynie stwierdzam, że jeżeli po pięciu latach narastają wątpliwości, to żadnego scenariusza wykluczyć nie można – mówi. – P_rzez kilka lat nie dostrzegałem motywu, dla którego Rosjanie mieliby dokonać zamachu, a teraz tak– dodaje. Twierdzi, że po ataku Kremla na Ukrainę zobaczył inne oblicze ludzi rządzących Rosją. – _To trzeźwy realista. Wydaje mi się, że zdania na temat przyczyn katastrofy nie zmienił, lecz doskonale wie, że oficjalnie przed Kaczyńskim musi grać człowieka przynajmniej wahającego się między zamachem a katastrofą__– uważa prof. Kik. Trudno też uwierzyć, by nie miał już wcześniej wiedzy co do prawdziwego oblicza ekipy Putina.

Paweł Poncyliusz, kiedyś w PiS, teraz w Polsce Razem, tak kwituje starania swojego obecnego pryncypała o akceptację w oczach prezesa_: – R_obi, co uważa za dobre dla siebie. Niech zabiega o przychylność Kaczyńskiego. Ja tego nie czynię, ale różnica między nami polega na tym, że ja byłem w PiS, blisko prezesa, a Jarek nie. Poncyliusz, podobnie jak wielu innych, podkreśla, że Gowin jest typem samotnika zakochanego po uszy w polityce.

DOBRY LORD, MARNY LIDER
I jest człowiekiem niezwykle ambitnym. Ten przymiotnik chyba najtrafniej określa byłego ministra sprawiedliwości, choć należałoby doprecyzować, że w jego przypadku chodzi o jego użycie i znaczenie w stopniu najwyższym. Zaczynał 10 lat temu od Senatu. Do czynnej polityki wciągnął go Jan Rokita, który miał być w 2005 r. premierem. Rokita nie tylko przekonał go, lecz miał też dla niego posadę. Gowin miał zostać ministrem oświaty w jego gabinecie. Jak wiadomo, Rokita premierem nie został. Jego niedoszły bliski współpracownik w rządzie przekonał się, że Senat nie jest miejscem dla polityków ambitnych. Dziś Gowin szuka dróg wyjścia, by pozostać w polityce. Kilka lat temu wybrał ją jako zawód. Nie musiał. Był rektorem Wyższej Szkoły Europejskiej , autorem chwalonych książek. Jednak zwyciężył w nim gen władzy.

Twierdzi, że zna swoje ograniczenia. Barierą, co przyznaje, jest jego wizerunek: polityka i człowieka utożsamianego z określonym sposobem patrzenia na świat. Sam siebie nazywa konserwatystą. Wielu też tak go postrzega, lecz nie brakuje ludzi, którzy twierdzą, że raczej jest fundamentalistą katolickim. _– N_ie wstydzę się, że mam wartości i poglądy, do których jestem przywiązany – zapewnia. Stosunkowo niedawno powiedział o sobie: „Kiedyś byłem typowym katolikiem otwartym, dziś mam poglądy bardziej konserwatywne”. Nie można zapominać, że Gowin był uczniem ks. Józefa Tischnera. Wspólnie z Dorotą Zańko napisali wywiad-rzekę z Tischnerem, książkę pełną mądrych zdań. Na pytanie, jak ks. Tischner mógłby oceniać go jako polityka, uchyla się od odpowiedzi.

– _Niezmiennie natomiast cenię twórczość tego świetnego filozofa _– mówi. Za mistrzów w świecie polityki uważa Margaret Thatcher, Ronalda Reagana, Winstona Churchilla oraz Konrada Adenauera. Zapewne wie, że trzej panowie do wielkiej władzy doszli w późnym okresie życia. Dziś pocieszać się może jedynie tym, że od czasów, gdy Jan Rokita odszedł z polityki, w Krakowie i Małopolsce jest najpewniej najwybitniejszym politykiem. To musi boleć tych, którzy znają historię naszego regionu. Przez kilka wieków stąd Polska była zarządzana, stąd płynęła mądrość, tu bieg dziejów europejskich był zmieniany. A o co chodzi Gowinowi? Na razie o drobiazg, bo o przetrwanie na scenie politycznej.

W ocenie jego jako polityka, przywódcy, potrzebne są dwie szale. Na jednej należy umieścić zalety, na drugiej wady. Jest jedynym szefem formacji politycznej w Polsce, który ma rozległe i głębokie przygotowanie teoretyczne. Wiedzę, której brak Tuskowi, Kaczyńskiemu, Millerowi czy Ziobrze. Z nią mógłby zostać świetnym politykiem drugiego planu, doradcą charyzmatycznego przywódcy, ale kłopot w tym, że w takiej roli nie chce występować.

Na polskiej scenie politycznej Gowin jest typem angielskiego lorda, wyniosłego i subtelnego intelektualisty czy wręcz arystokraty. I jako taki musi być marnym liderem, bo Polacy potrzebują kogoś im podobnego, kto potrafi przekonać ich do siebie. Gowin, nawet gdy mówi prostym językiem, nie potrafi uniknąć wyniosłości. Do mas wyborczych trudno mu trafić również dlatego, że nie wzbudza empatii, koniecznej, by dobrze pełnić rolę lidera.

***

– W 2007 r. Jarosław Gowin wszedł do Sejmu z okręgu krakowskiego jako kandydat PO , mając poparcie 160 tys. głosów. Więcej w całej Polsce uzyskało tylko czterech kandydatów, w tym Zbigniew Ziobro, który startował z listy PiS w tym samym okręgu. W samym Krakowie Gowin nie miał sobie równych.

W 2011 r. ponownie został posłem PO. Tym razem zyskał uznanie tylko u 62 tys. wyborców. Jednak i z tego startu mógł być zadowolony. Dlaczego? Ponieważ o mandat ubiegał się z trzeciego miejsca na krakowskiej liście PO (w 2007 r. był „1”). Satysfakcję mogło mu dać, że uzyskał dwa razy więcej głosów niż Ireneusz Raś, otwierający listę PO, a obaj panowie, delikatnie mówiąc, nie darzą się sympatią.

Kolejne wybory, do Parlamentu Europejskiego, zakończyły się osobistą porażką Gowina, a dla Polski Razem, na czele której stał i stoi, były klęską. Stronnictwo uzyskało 3-proc. poparcie. W okręgu małopolsko-świętokrzyskim zdobył blisko 41 tys. głosów. Niewiele, ale i tak zebrał trzy czwarte poparcia uzyskanego przez wszystkich kandydatów Polski Razem w tymże okręgu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski