Notatnik oberżyświata
Lecz oznajmiam naszym matkom, żonom, córkom oraz decydentom już nie domowym, lecz stołecznym, że istnieją domowe destylaty wielkiej renomy! We Francji, w Niemczech, w Austrii, na Bałkanach umiejętność domowego pędzenia alkoholu podniesiono już do rangi sztuki. Ani żony, ani państwo nie przeszkadzają w tym i może dlatego trunki z małych - ciągle łamię głowę, jak omijać słowo bimbrownia - przydomowych destylarni goszczą na półkach najlepszych sklepów i barów Europy. Wyparły z wielu stołów nawet koniaki!
Stare aparaty do destylacji pojedynczej wyszły z mody. Porządny aparat kolumnowy ze szkła i miedzi do wielokrotnej destylacji zacierów kosztuje tyle, co średniej klasy samochód. Ale jeżeli kogoś np. w Niemczech nie stać na takie szaleństwo, to dzwoni, gdzie trzeba i destylarnia na kółkach przyjeżdża pod dom. Parę godzin i po robocie! Można się tak bawić, że tak powiem, na własne potrzeby. Można też handlować domowymi wyrobami, oczywiście płacąc podatki. Powszechność tego miłego zajęcia spowodowała ogromną konkurencję, a ta w naturalny sposób podniosła jakość. Choć miłośnicy domowych destylatów lubią, gdy w trunku wyczuwalny jest fuzel (szczególnie Francuzi), to coraz częściej można w sklepach znaleźć wódki w domu palone o smaku idealnie oczyszczonym. Oczywiście ze smrodów destylacji! Nie ze smaków przypisanych przez naturę do owoców oraz zacierów lub nalewów owocowych przed ich przedestylowaniem. Bo gra toczy się o:
1. charakterystyczny smak owocu,
2. wyczuwalny aromat surowca pierwotnego,
3. uczciwą moc 40 - 60 procent,
4. klarowną bezbarwność.
Więc trwa hobbystyczna lub obliczona na zysk działalność bimbrownicza w Unii Europejskiej, a my się przyglądamy i nadal tępimy "bimbrownictwo" i "bimbrownie". Państwo uważa to za naruszanie państwa interesu, a matki, żony, córki za naruszanie moralności. Tymczasem w Austrii - gdzie państwo nie ma zielonego pojęcia, ile działa domowych destylarni - prowadzi się rankingi najlepszych "bimbrowni", a przewodniki alkoholowe (są takie!) omawiają i klasyfikują 500 takich miejsc! Co roku na konkursach spotykają się setki wytwórców. Rozdawane są medale itd. Przewodniki punktują w skali od 1 do 20. Dwudziestki (nazwanej nirwaną) jeszcze nikt nie osiągnął, ale do dziewiętnastki wspięło się kilku geniuszy zacieru. W zeszłym roku za najlepszego "bimbrownika" roku uznano Siegfrieda Herzoga z Saalfelden. Oczywiście mistrza Herzoga nikt by w Austrii bimbrownikiem nie nazwał. Austria jest z niego dumna, a jego maleńka wytwórnia wymieniana jest co roku na poczesnych miejscach najważniejszych przewodników kulinarnych Europy.
W małej przydomowej destylarni wytwarza Herzog genialne zaciery owocowe ze śliwek, jabłek, gruszek, aronii, czarnego bzu, pigwy, wiśni, moreli, mirabelek, jarzębiny, orzechów laskowych, pomarańczy. Eksperymentuje z melonami, ananasami, nawet z marchwią! Zaciery destyluje w miedzianym, bodaj pięciostopniowym aparacie kolumnowym. I płyną powolutku, kap, kap, same cymesy. Zdobył Herzog do tej pory kilkadziesiąt medali w krajowych i zagranicznych konkursach. W sławnym przewodniku Gault Millau uhonorowano go czterema czapkami! A jego destylatem najsławniejszym jest wypalanka z... sycylijskich pomarańczy - 19 punktów! Lecz ja państwu prezentuję trunek, który najbardziej przypadł mi do gustu. Oto przed wami Stiegl Bierbrand, czyli destylat z chmielowych szyszek! Niech się obrażą piwosze, trudno. Chmielowa wódeczka urzeka aromatem i smakiem. Szczególnie w smaku chmielowe dobro długo leży na języku. Aromat delikatny, miekki, wytrawny. Moc 41 procent, wystarczająca, by utrwalić w nas dobre wrażenia. Jedynym minusem dla amatorów trunków szczególnych jest cena, ok. 20 euro za butelkę 0,35 l. Ale czy wypada płacić za medalowy destylat grosze?
A wszystko mieści się w lokalu ciut większym niż przeciętny garaż. W małej wiosce. Takie myślenie o naturalnych produktach i uzupełnianiu ofert agroturystycznych bardzo mi odpowiada. I nie myślcie sobie, że to alkoholowy gigant. Rocznie Siegfried Herzog destyluje 5000 litrów. Odliczając niedziele i święta, jakieś 16 litrów dziennie. 45 butelek! Małe jest piękne. Ponieważ przed zakupami trzeba u Pana Herzoga dokonać wielowątkowej degustacji, nie jestem pewien, czy nie przekręcę jego życiowej maksymy. W mej interpretacji podegustacyjnej brzmiałaby ona następująco: "Życie jest zbyt krótkie, by tracić je na marne trunki".
A kiedyś opowiem Wam o jarzębiakach i ajerkoniakach Herzoga...
Kochajmy małe bimbrownie!
PRZEMYSŁAW OSUCHOWSKI
OBERŻYŚWIAT
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?