Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kocia twarz krakowskich muzeów. Hipolit i Włodek zapraszają gości

Anna Agaciak
Hipolit panuje w kamienicy Hipolitów, pl. Mariacki 3
Hipolit panuje w kamienicy Hipolitów, pl. Mariacki 3 FOT. ANNA KACZMARZ
Inicjatywa. Kamienica Hipolitów i Dom Zwierzyniecki – dwa oddziały Muzeum Historycznego Miasta Krakowa – w nietypowy sposób promują swoje eksponaty, kolejne wystawy i wydarzenia. Na muzealnych kontach facebookowych „opowiadają” o nich zamieszkałe w oddziałach koty.

Hipolit trafił na pl. Mariacki 3 11 lat temu. Był jeszcze kociakiem. Pracownica muzeum znalazła płaczącą „bidę” na osiedlu. Co zrobić z takim bezdomnym dachowcem?

W mieszkaniu z różnych względów kocurek zostać nie mógł. Dowiedział się o nim ówczesny kustosz Witold Turdza. Nie namyślał się długo i zabrał kota do kamienicy Hipolitów. Na cześć dawnych właścicieli i patronów domu pracownicy nadali mu imię Hipolit.

– A dziś jest tak, że wiele osób to naszemu kotu dedykuje kamienicę, mówiąc, że to kamienica Hipolita – śmieje się Joanna Strzyżewska, obecny kustosz Kamienicy Hipolitów.

Hipolit maskotką placu Mariackiego

Kocur idealnie wpasował się w otoczenie. Jakimś szóstym zmysłem zrozumiał, że muzeum to miejsce niezwykłe. – Nigdy nie zniszczył pazurami żadnego eksponatu – zapewnia kustoszka. – On tutaj panuje. Wygląda, jakby wszystkiego doglądał.

Hipolit jest kotem wychodzącym. Każdego dnia wcześnie rano czeka na pracowników przy drzwiach. Wita ich wszystkich wylewnie, gdy wchodzą. Robi z nimi poranny obchód muzeum. Zjada przyniesione mu smakołyki. – A potem robi, co chce – śmieją się pracownicy. – Czasami wchodzi na ekspozycję i zasypia na parapecie nad kaloryferem lub na krześle w bawialni, budząc radość dzieci i zwiedzających.

– Pytają nas wtedy, czy to żywy eksponat – mówi Joanna Strzyżewska.

Czasami także dzięki kotu robi się w muzeum cicho jak makiem zasiał. Pełne energii dzieci milkną, widząc śpiącego kocura. Nie chcą go budzić. Jedyne, czego Hipolit nie toleruje, to brania go na ręce. Ucieka wtedy i udaje obrażonego.

Stał się ulubieńcem wszystkich pracowników i stałych bywalców tej placówki. Jego zdjęcie jest na wszystkich komputerach w muzeum. Pracownicy placówki zapewniają zwierzęciu wikt. Kot został w odpowiednim czasie wykastrowany.

Ma też opłacane cykliczne wizyty u weterynarza i szczepienia. Ostatnio dziewięciu pracowników złożyło się na „kotomobil”, czyli kocie nosidło, w którym wygodnie można ulubieńca transportować np. do lekarza.

Takie nadzwyczajne wizyty czasami się zdarzają. Hipolit jako zwierzę wychodzące ma czasami przykre przygody. Raz złamał sobie łapę. Niewykluczone, że wpadł pod samochód. Każda przykra historia czegoś go nauczyła. Dziś to dystyngowany, doświadczony kocur zachowujący się w kamienicy jak hrabia.

Kocur jest już rozpoznawalną w Krakowie maskotką muzealną. Pracownicy postanowili to wykorzystać i dedykować Hipolitowi stronę face­bookową muzeum. Teraz wystarczy wpisać „Oczami kota Hipolita” i już można na bieżąco śledzić, co dzieje się w pięknej mieszczańskiej kamienicy i jakie historie przydarzają się kocurowi.

Aktualnie Hipolit pyta nas, czy mamy wolne w sobotnie popołudnie? Nie bez kozery. 25 października Kamienica Hipolitów zaprasza na święto oddziału.

To dzień, w którym przestawimy zegarki, ale przede wszystkim przestawiamy się psychicznie na inną porę roku. Widomym znakiem tej zmiany bywał w dawnych czasach … nowy kapelusz! Kiedyś nieodzowny element garderoby. W Kamienicy Hipolitów można więc od soboty prześledzić historie kapelusza. Przybywajcie! Hipolit zaprasza.

Zrobienie z Hipolita „twarzy” muzeum okazało się strzałem w dziesiątkę. Pani kustosz przyznaje, że coraz więcej zwiedzających przybywa do oddziału właśnie dla Hipolita. Czasami przynoszą mu nawet smakołyki i zabawki.

Kociak w muzeum skraca dystans, stwarza miłą domową atmosferę. Hipolit ma na koncie spotkania z poważnymi gość­mi. Witał m.in. w muzealnych progach prezydenta Kwaśniewskiego!

W sieci internauci Hipolita lajkują (czyli lubią), komentują jego wypowiedzi, dopytują się o jego zdrowie. Zresztą nie tylko w muzeum kot „pracuje”. Kocur rozkochał w sobie okolicznych kupców, którzy zapraszają go na małe co nieco. Bywa więc, że czasami zasypia wśród ich towaru, wywołując uśmiech klientów.

Medialny, muzealny kocur budzi tyle sympatii, że ostatnio pojawiła się jego kolejna odsłona na Facebooku: „Hipolit kot”. Założyła go jedna z jego wielbicielek. Czasami spotyka ona kota na mieście. Czasami donosi go do muzeum, wrzuca jego zdjęcia na internetowe konto. Hipolit ma dzięki niej już 184 nowych znajomych!

Włodek – azylant i uciekinier

Takiej sławy jak Hipolit Włodek jeszcze nie zdobył, ale to wkrótce może się zmienić. Włodek może nawet wyprzedzić Hipolita w rankingach popularności.

To czarna kocia piękność, która od miesiąca mieszka w Domu – nomen omen – Zwierzynieckim, będącym siedzibą oddziału Muzeum Historycznego Miasta Krakowa i dawna kamienica Jana Florczyka z przełomu XIX i XX wieku. W roku 1912 przez parę miesięcy mieszkał tu z rodziną Włodzimierz Lenin. Stąd... imię nowego mieszkańca.
Włodek podobnie jak Hipo­lit był bezdomny. Od lat mieszkał w krakowskim schronisku dla zwierząt.

– Tymczasem my uznaliśmy że przedmiejski dom bez kota to nie dom – opowiada kustosz Maria Lempart. – Ponadto nazwa Dom Zwierzynicki zobowiązuje. Wystaraliśmy się o zgodę na kota u dyrekcji i zaczęliśmy szukać najlepszego kandydata w azylu.

Pracownicy od razu postanowili, że kot dostanie imię Włodek. Dlatego musiał być to kocur. Aby przeganiał demony mieszkające w Domu Zwierzynieckim.

Ponieważ muzealnym kotem nie każdy dachowiec może zostać (musi mieć eleganckie cechy charakteru), najpierw pracownicy szukali kandydata w sieci. Na stronie internetowej schroniska dość dokładnie opisane jest każde zwierzę do adopcji. – Wybraliśmy czterech kandydatów i pojechaliśmy na Rybną 3 – opowiada pani Maria.

Na miejscu okazało się, że nadają się tylko dwa kocury z wybranych i na jednego już byli chętni. Trzeba było działać szybko.

Pracownicy schroniska podpowiadali, że idealnym kotem muzealnym będzie czarny „Dąb”. Przymilny, spokojny, dojrzały i piękny. Podobno może mieć już 6 lat, ale zdecydowanie wygląda na trzy.

Miał smutną historię. Do azylu trafił w worku. Potem ktoś go adoptował, ale oddał z powrotem. Kocur nie miał szczęścia. Teraz los się do niego uśmiechnął. Jako Włodek zaczyna robić karierę.

– Gdy go przyniosłam do muzeum, kleił się do wszystkich – mówi Maria Lempart. – Obszedł nowe włości i wybrał swoje miejsce – parapet w biurze. Lubi też legowisko na szczycie schodów, gdzie ma na wszystko oko.

Włodek nie narzeka na brak towarzystwa ani w dzień, ani w nocy. W dzień roboczy są to pracownicy i goście muzeum, a wieczorami – ochrona, której umila czas.

Podobnie jak w przypadku kota Hipolita Włodek zaczął reklamować muzeum na Face-booku („Dom Zwierzyniecki”). Został dokładnie obfotografowany i od razu podbił serca inter­nau­tów. Na Facebooku opisywane są też jego przygody. Bo, pomimo cieplarnianych warun­ków, kocur już zali- czył pierwszą niebezpieczną akcję.

W ubiegłym tygodniu, przez nikogo niezauważony, wymknął się na ulicę i przepadł. Pracownicy wszczęli alarm. Przygotowali plakaty, które rozwiesili w całej dzielnicy. Prosili też internautów o pomoc w poszukiwaniu kota . I się zaczęło. Sygnałów o Włodku spływało coraz więcej. Sprawdzano je, ale bez powodzenia.

Po pięciu dniach ktoś zauważył przestraszonego i zmizerowanego kocura na działkach. Pracownicy pobiegli tam czym prędzej i znaleźli zgubę.

Co to była za radość. – Kot wyglądał tak, jakby mu było głupio – śmieje się już z ogromną ulgą pani Maria. Po przyniesieniu do muzeum został wyczyszczony, odkarmiony i zasnął jak kamień. Spał 24 godziny. Musiał odespać przykrą przygodę.

Teraz już Włodek otrząsnął się ze złych wspomnień i nawet nie podchodzi do drzwi wyjściowych. Zachwyca zwiedzających swą urodą. Pracownicy mają wrażenie, że kocisko przyciąga do muzeum więcej gości. Już przy wejściu pytają, czy w cenie biletu jest głaskanie kota.

Pracownicy krakowskiego muzeum szukają w Małopolsce innych kotów mieszkających w takich placówkach. Znaleźli m.in. Esterkę w muzeum w Tarnowie. Zamierzają reklamować się nawzajem. Kto wie, może niebawem powstanie też szlak kotów muzealnych, który ściągnie do placówek miłośników tych zwierząt.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski