Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kod nieśmiertelności

Redakcja
Burza w kinach, którą wywołała "Incepcja” Christophera Nolana, nie mogła przejść niezauważona. Spece od hollywoodzkiego zarabiania pieniędzy dostrzegli w niej kolejną żyłę złota. I właśnie ją eksploatują, czego przykładem są częste thrillery futurystyczne, na czele z najnowszym "Kodem nieśmiertelności”.

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Nie lubię podróbek i powtórek, nie przepadam za oglądaniem tego samego filmu po kilka razy, rzadko czytam książki po raz drugi, trzeci, dziesiąty. A jednak nie skreśliłem "Kodu nieśmiertelności”. Przyznam, że fabuła brzmiała intrygująco – bohater budzi się w pociągu w obcym ciele. Okazuje się, że w ciągu 8 minut musi uratować Chicago przed wybuchem bomby. Świetny punkt wyjścia dla dynamicznego thrillera. Przecież każdy z nas chyba raz w życiu zastanawiał się, co by się stało, gdybyśmy nagle wcielili się w obcego człowieka. Mówił o tym genialny "Być jak John Malkovich” Spike’a Jonze’a, jeden z moich ulubionych filmów przełomu wieku.

Drugim magnesem był reżyser. Duncan Jones nie dorobił się jeszcze długiego hasła w Wikipedii, ale znajdziemy tam już ciekawe informacje. Ten angielski filmowiec błysnął dwa lata temu futurystycznym dramatem "Moon”, zdobywając brytyjskiego Oscara, czyli BAFTA. Jones kręcił kiedyś reklamówki, bliski jest mu więc efektowny styl współczesnego kina. A zarazem posiada brytyjską wrażliwość na człowieka, jego dylematy i emocjonalność.

Scenariusz napisany przez Bena Ripleya przywodzi na myśl literaturę Philipa K. Dicka. On także lubił szukać futuryzmu nie tylko na dalekich planetach, co w zakamarkach współczesności, które kryły przejścia do innych wymiarów. "Kod nieśmiertelności” świetnie się zaczyna, panorama amerykańskiej metropolii, filmowana z góry w niebieskiej tonacji, przywodzi na myślfilmy Nolana, "Incepcję” i "Mrocznego Rycerza”. Akcja wchodzi dynamicznie, zaskakująco, odrywając widza od rzeczywistości. Jones buduje dwupoziomowy dramat. Z jednej strony śledzimy kroki bohatera – kreowanego zgrabnie przez Jake’a Gyllenhaala – który próbuje uratować miasto przed zagładą. Z drugiej heros stara się zrozumieć, w jaki sposób stał się kimś innym.

Na pierwszym poziomie więc sensacja, na drugim – egzystencjalizm. Bardzo trafny pomysł filmowy, który mógł doprowadzić do efektownego, a zarazem refleksyjnego finału. Jones świetnie czuje dynamikę kina, potrafi wygrać punkty napięcia, świetnie operuje emocjami w ciasnym wnętrzu wagonu, buduje intensywne napięcie między postaciami. Trafia z obsadą, bo Gyllenhaal, Michelle Monaghan, Vera Farmiga i Jeffrey Wright potrafią zrobić użytek ze swego talentu. Akcja trzyma w napięciu, w czym zasługa również operatora i montażysty, a czas projekcji biegnie szybko.

A jednak ten filmowy pociąg dociera na pustkowie. Jones próbuje grać romansowymi emocjami zamiast postawić na filozoficzną refleksję. W "Incepcji” zastosowano podobny chwyt, jednak film Nolana obronił się niejednoznacznym zakończeniem. "Kod nieśmiertelności” nie odważył się na takie zagranie. I to największe rozczarowanie. Reżyser przez półtorej godziny przekonuje, że trzyma asa w talii. A potem okazuje się, że blefował, by kupić naszą uwagę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski